Roman Giertych angażuje się w niemal każde umoczone w politykę postępowanie sądowe. Jednym z najgłośniejszych jest sprawa Stanisława Gawłowskiego, posła PO i dawnego wiceministra środowiska. Rząd dąży do jego skazania, tymczasem mecenas ujawnił istnienie dokumentu, który może to utrudnić. Roman Giertych, od kiedy odszedł od działania w polityce, powrócił do wykonywania swojego zawodu adwokata. Pracę tę wykonuje jednak na rzecz oskarżanych w związanych z polityką procesach sądowych, których próbuje bronić. Były szef Ministerstwa Edukacji Narodowej współpracuje m.in. z Donaldem Tuskiem i jego synem Michałem, czy prezesem Getin Noble Banku Leszkiem Czarneckim. Najważniejszą ze spraw, w które się angażuje, pozostaje ta dotyczące Stanisława Gawłowskiego, któremu grozi więzienie w związku z zarzutami korupcyjnymi.
W niedawnej rozmowie z portalem Gazeta.pl mecenas wyjawił istnienie ważnego dla sprawy dokumentu, którego mu jednak nie udostępniono, a na którego podstawie jest w stanie doprowadzić do umorzenia najważniejszego w całym zamieszaniu zarzutu. Ta informacja może zatrząść walczącym o skazanie dawnego wiceministra PiS-em. Bez wątpienia członkowie partii są zdruzgotani tym, że Giertych dotarł do pisma.
Roman Giertych uratuje Gawłowskiego?
Jak poinformował Giertych, na jego którąś z kolei prośbę sąd zdecydowała się na zlecenie ekspertyzy ws. fotografii ukazujących rzekome dowody przeciw Stanisławowi Gawłowskiemu, której niestety nie może ujawnić z powodu obłożenia jej poufnością. Dodatkowo sędziowie nie przekazali jej w ręce obrony, nie pozwolili robić jej zdjęć, ani sporządzać notatek, co sprawiło, że jej wykorzystanie wiąże się z działaniem w praktyce. – […] obrońca zapoznał się z jej treścią. Nie pozwolono nam jednak zrobić zdjęć, ani nawet notatek. Nie doręczono nam tej opinii, co jest pogwałceniem Kodeksu postępowania karnego, bo przecież wnioski dowodowe złożone przez obronę muszą być obronie dostarczone. Prokurator miał obowiązek wydać nam tę opinię, ale tego nie zrobił – zaznaczył Giertych.
Giertych powiedział także, iż wszystkie postawione zarzuty wobec jego klienta są do obalenia, jeśli umorzony zostanie pierwszy z nich, w sprawie którego będzie pisany wspomniany wniosek. Pamiętać należy również, że aresztowanie Gawłowskiego i cała afera wybuchał po zeznaniach osób, które zdecydowały się mówić w zamian za obniżenie kar, a co za tym idzie, przyznały się do prób skorumpowania urzędnika państwowego.
O co chodzi w aferze Gawłowskiego
Stanisław Gawłowski został oskarżony o przyjęcie 170 tys. złotych łapówek, dwóch zegarków Tag Heuer o wartości 26 tys. złotych i wartego 50 tys. euro apartamentu w Chorwacji. Swoje korupcyjne zachcianki miał przekazać zeznającemu przeciw niemu Łukaszowi L. drogą mailową, na co nie ma jednak dowodów innych niż słowa „małego świadka koronnego”. Łapówka miała być zapłatą za ułatwienie L. przez Gawłowskiego uzyskania kontraktu w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych. Sprawa ciągnie się już długo, a do tej pory nie udowodniono politykowi niczego. Rewizja w jego domu nie wykazał obecności wspomnianych zegarków, a jak powiedział sam na przesłuchaniu czasomierz marki Tag Heuer posiada, gdyż otrzymał go od żony w 2007 roku.