Co czeka kolejne pokolenie Polaków?

kolejne pokolenie

Co czeka kolejne pokolenie Polaków? Jaka przyszłość czeka nasze dzieci i wnuki? Chodzi o okres kolejnych 25-35 lat, gdy pan prezes będzie miał 95+.

W generalnym ujęciu to zależy od tego jakie państwo i w jakiej sytuacji im je pozostawimy. W praktyce jednak liczy się jeszcze cały szereg szczegółów. Wiadomo, że Polska musi się zmienić, żeby nadążyć za światem, który nie stoi w miejscu. Musi nastąpić zmiana jakościowa, dotycząca ludzi. Pozwalająca nam być bardziej kreatywnym i produktywnym, niż inni.

Kluczem do transformacji jest edukacja, a w niej najważniejsze jest przygotowanie ludzi do współistnienia i współdziałania. Współdziałania rozumianego, nie jako kwestia łączenia indywidualizmów, tylko budowy kapitału zaufania społecznego pozwalającego na tworzenie nowych wartości. Trzeba uczyć już dzieci, że opłaca się działać razem, ponieważ kolektywnie można amortyzować problemy i osiągać wartość dodaną. Społeczeństwo indywidualistów, skoncentrowanych na indywidualnych celach, to środowisko bardziej atawistyczne, niż społeczeństwo kolektywne oparte na partnerstwie i równouprawnieniu. Dotyczy to klas społecznych wsi i miast, płci, niepełnosprawnych i pełnosprawnych, a także co chyba najważniejsze – biednych i bogatych.

Niestety z budowaniem wspólnoty mamy problem od zawsze. W I Rzeczypospolitej miasta były obce, chłopi w ogóle nie mieli prawa głosu a szlachta nienawidziła się nawzajem i zazdrościła wszystkim na około. II Rzeczpospolita była smutnym cieniem feudalno-pańszczyźnianych relacji społecznych. W okresie PRL-u dokonaliśmy wielkiej przebudowy społeczeństwa, która wyszła nam na dobre. Niestety jednak religia dominująca zrobiła swoje i do dzisiaj determinuje nasze postawy, zachowania, percepcje i to w jaki sposób wchodzimy w relacje. W konsekwencji mamy III Rzeczpospolitą, gdzie kilku podłych polityków i hierarchów jednego z Kościołów, bardzo skutecznie podzieliło nasze społeczeństwo.

Zawiść, zazdrość, chęć zaszkodzenia, chciwość – to nie są wartości chrześcijańskie. Jeżeli jednak podstawowym oczekiwaniem percepcyjnym wobec innego człowieka w przeciętnej relacji, jest to że nas oszuka, to zadajmy sobie pytanie na ile przyjęło się w Polsce Chrześcijaństwo? Odpowiedź będzie bardzo trudna i chyba dla wszystkich oczywista. Nie ma wspólnoty na tym poziomie, warto zauważyć że np. Muzułmanie mają w tym względzie nad nami olbrzymią przewagę.

W przedstawionej perspektywie, dzisiejsze problemy mogą się okazać banalne, zupełnie nieistotne. Na pewno pojawią się nowe, chociaż generalne wyzwania strategiczne i geopolityczne będą zawsze aktualne, a nawet mogą się nasilać, co już widać.

Interesującym punktem odniesienia jest Holandia, która nie miała żadnych zasobów naturalnych (dopiero niedawno odkryto gaz). Kraj przez wieki zmagał się z żywiołem i okupacją ze strony innych potęg. Jednak dzięki protestanckiej etyce, porządkowi, oszczędności i edukacji udało się im zbudować imperium kolonialne, nowoczesną gospodarkę – zawsze dostarczającą innowacji dla całej Europy, a obecnie to modelowy przykład kraju z gospodarką opartą na wiedzy i globalnym zasięgu relacji.

Gdybyśmy byli w stanie skopiować od nich chociaż model edukacji, jak również organizacji społeczeństwa i zarządzania państwem, to bylibyśmy w innej sytuacji. Co decyduje, że oni przez wieki są stale i stabilnie rozwijającym się i bogacącym społeczeństwem? Nie możemy zwalać wszystkiego na wojny, rozbiory i okupacje, ponieważ przez ostatnie 30 lat transformacji osiągnęliśmy mniej, niż przez pierwsze 30 lat PRL-u. Co spowodowało, że oni u nas inwestują, a my u nich przeważnie pracujemy w szklarniach? Nie da się w Polsce zbudować szklarni? Czy to przekracza nasze możliwości? Jak byśmy policzyli ilość uczelni rolniczych i kadry zajmującej się rolnictwem w Polsce i w Holandii, to na pewno ich ilościowo wyprzedzamy. Dlaczego więc w naszych supermarketach są nawet holenderskie ogórki?

Odpowiedź na powyższe dywagacje sprowadza się do jednego słowa: JAKOŚĆ. To ona decyduje o efektywności końcowej, jak wykorzystujemy zasoby, jakie mamy koszty i jaką stopę zwrotu. Podstawą wszystkiego jest dobra edukacja oparta na racjonalnej i pragmatycznej etyce. To wszystko  na Zachodzie, cała organizacja społeczeństwa i państwa jest nastawione na myślenie o przyszłości i generowaniu wartości dodanej. W naszym przypadku jest odwrotnie, pieniądze wydajemy głównie na badanie i gloryfikację przeszłości, a przyszłość jest pochodną sumy wszystkich sporów. Przez to jest jedną wielką niewiadomą z tendencją do scenariuszy negatywnych. Co gorsze, u nas nie ma nawet myślenia o składowych istotnych dla wspólnej przyszłości. Nie ma planu, nie ma wizji, nie ma świadomości tego, co stracimy. Jak zdefiniować nowy paradygmat rozwoju, kto miałby to zrobić?

Problem polega na tym, że stale musimy uwzględniać okoliczność, że w razie porażki możemy stracić państwo.

OBSERWATORPOLITYCZNY.PL

Więcej postów