Ukraińcy palą świątynie, niszczą krzyże

Ukraińcy palą świątynie, niszczą krzyże

W marcu bieżącego roku robiąc kwerendę rożnych tytułów prasowych w jednym z salonów prasowych natrafiłem na bardzo ciekawy artykuł opublikowany w miesięczniku Przegląd Prawosławny.

Natłok różnych obowiązków spowodował, że nie miąłem czasu podzielić się z czytelnikami tym ciekawym artykułem. Dziś jednak treść tego artykułu staje się szczególnie istotna. Nim jednak przejdę do treści tytułem wstępu dwa zdania o bieżących wydarzeniach nawiązujących do niego.

Obradujący w Mińsku Święty Synod Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, podjął decyzję o zerwaniu stosunków z Patriarchatem Konstantynopolitański. W obradach synodu uczestniczył sam zwierzchnik Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, patriarcha Moskwy i całej Rusi Cyryl I. Ta reakcja jest efektem decyzji patriarchy Konstantynopola Bartłomieja o nadaniu autokefalii ukraińskiemu prawosławiu czyli niezależności Ukraińskiemu Kościołowi Prawosławnemu. Oczywiście decyzja o nadaniu autokefalii spotkała się zadowoleniem władz Ukrainy i delikatnie mówiąc brakiem entuzjazmu ze strony Rosji. Rosyjski MSZ stwierdził nawet, że w całym tym przedsięwzięciu paluszki maczały Stany Zjednoczone. Sprawa jest o tyle poważna, że Ukraińskiej Cerkwi Prawosławna patriarchatu moskiewskiego jest najliczniejszym związkiem wyznaniowym na Ukrainie a w sumie co trzecia cerkiew uznająca dotychczas zwierzchnictwo rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej znajduje się na Ukrainie. Ukraińcy dążą więc do wprowadzenia w życie słynnej zasady: Cuius regio, eius religio. W Polsce neosanacyjne media, w tym również te uznające się za mocno katolickie przyjęły taki rozwój wypadków uderzający pośrednio w Rosję i Rosjan z zadowoleniem. Czy jednak jako chrześcijaninie powinniśmy być zadowoleni z tego co się dzieje na z kościołem ortodoksyjnym na Ukrainie?

Dla zobrazowania rzeczywistej sytuacji podeprę się właśnie wspomnianym artykułem z marcowego Przeglądu Prawosławnego, który napisał: „28 stycznia grupa agresywnych mężczyzn próbowała wtargnąć do cerkwi św. Włodzimierza we Lwowie. Żądali rozebrania cerkwi, gdyż ich zdaniem została zbudowana z naruszeniem obowiązujących we Lwowie przepisów budowlanych. Powstrzymani przez milicję wykrzykując hasła ” Net moskowskoho popa” odstąpili zapowiadając swój powrót. 3 lutego cerkiew podpalono. Sprawców jak dotychczas nie ustalono.” Trzy dni wcześniej neonazistowska ukraińska organizacja S 14 próbowała podpalić cerkiew w samym centrum Kijowa, dach cerkwi oblano benzyną, a do środka wrzucono koktajl mołotowa. Pozar udało się ugasić, następnego dnia dokonano zniszczenia tablic informacyjnych przed cerkwią, wśród zatrzymanych agresywnych neonazistów był deputowany Bloku Julii Tymoszenko Ihor Łucenko. 3 lutego próbowano po raz kolejny zniszczyć cerkiew tym razem w jej obronie stanęło około 3000 wiernych, banderowcy z S 14 się wycofali wznosząc okrzyki Sława Ukrainie, Herojam Sława. Cerkwi nie pomogło nawet to, że mnisi i przyłożony cerkwi nie byli Rosjanami a posiadali obywatelstwo amerykańskie. Żądania zburzenia cerkwi neobanderowcy z S14 uzasadniają potrzebą „obrony kulturowego dziedzictwa Ukrainy”. 2 lutego aktywiści tej samej grupy zdemontowali krzyż ustawiony na miejscu zburzonej przez bolszewików cerkwi św. Jerzego Zwycięzcy. Autor artykułu Eugeniusz Czykwin odnajduje analogię właśnie między tym co robili bolszewicy a tym co robią aktualnie z cerkwią neobanderowcy i konkludując słusznie zauważa, że niszcząc cerkwie nie pobudowano pomyślności radzieckiej Ukrainie i nie pobuduje się jej współczesnej „niezależnej” Ukrainie.

Jak widać wbrew temu co przekazują nam media głównego nurtu, nie chodzi tu tylko o nieuzależnienie się od wpływów rosyjskich, a o brutalne i bestialskie rozprawienie się ze wszystkimi, którzy myślą inaczej, i czują inaczej. Tak palono przecież na Wołyniu katolickie świątynie i tak dziś pali się prawosławne cerkwie, wszystko w imię obrony jak kulturowego dziedzictwa Ukrainy. O ile dotychczas mówiło się głównie o działaniach hybrydowych ze strony Rosji, tak bez wątpienia podporządkowanie świątyń uznających zwierzchnictwo Synodu rosyjskiego odebrać można jako element wojny hybrydowej ze strony Ukrainy.

ARKADIUSZ MIKSA

artykuł opublkowany na portalu Prawy.pl

Więcej postów