Na oczach matki oraz ciężarnej narzeczonej grupa ciemnoskórych mężczyzn skatowała do nieprzytomności młodego mieszkańca Skwierzyny, jego brata oraz ojca – znanego w mieście lekarza. Skwierzynianie zostali zaatakowani na sąsiadującym z koszarami osiedlu, kiedy wyszli przed blok, aby uspokoić awanturujących się prawie dwumetrowych osiłków.
Doktor M. to znany w Skwierzynie stomatolog. Wraz z rodziną mieszka na parterze jednego z bloków na Os. Grunwaldzkim. Ten nadzwyczaj spokojny rejon miasta, zamieszkały jest głównie przez byłych wojskowych ze skwierzyńskiej jednostki oraz ich rodziny. W piątkowy wieczór poza lekarzem i jego małżonką w domu znajdowali się także jego dwaj dorośli synowie oraz będąca w ciąży narzeczona jednego z synów. Był już późny wieczór, kiedy senne osiedle zbudziły odgłosy potwornego łomotania do drzwi klatki schodowej. Powoli w oknach zaczęły zapalać się światła. Intruzi atakowali butami drzwi klatki w której mieszka doktor M., więc ten wraz z synami wyszedł przed blok, aby uspokoić awanturników. Ku zdziwieniu ojca i jego synów, na dole szalało kilku młodych ciemnoskórych mężczyzn z podgolonymi czuprynami, na dodatek porozumiewających się po angielsku. Na widok szczupłych, spokojnych mieszkańców bloku, zamiast utemperować swe zachowanie, rośli – jak twierdzą świadkowie prawie dwumetrowi napastnicy – rzucili się z pięściami na niczego nie spodziewających się Polaków. Najbardziej oberwał jeden z synów lekarza, który stracił przytomność. Koszmar rozgrywał się na oczach zszokowanej ciężarnej narzeczonej młodego mężczyzny. Ta widziała zajście z okna na parterze, a więc z odległości zaledwie kilku metrów!
Kiedy napastnicy wyżyli się już na swych ofiarach biegiem ruszyli w kierunku pobliskich koszar. Chwilę później na miejscu była już wezwana przez mieszkańców policja i pogotowie. Wszystko wskazywało na to, że rodzina M. padła ofiarą napaści ze strony stacjonujących w mieście amerykańskich żołnierzy. Sami poszkodowani o wydarzeniach z piątkowego wieczoru niechętnie rozmawiali z reporterem ,,SE” zasłaniając się dobrem śledztwa. Jednak mieszkańcy osiedla nie mają wątpliwości, że napastnikami byli Amerykanie. – No bo skąd nagle na naszym osiedlu znalazło się kilku wrzeszczących po angielsku ciemnoskórych mężczyzn o posturze koszykarzy, na dodatek po pobiciu uciekających jeszcze w kierunku koszar – tłumaczą skwierzynianie.
Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Międzyrzeczu. Zastępczyni prokuratora rejonowego Renata Szynszewska potwierdziła ,,SE”, że podejrzanych o pobicie jest co najmniej trzech żołnierzy amerykańskich. Więcej szczegółów tej bulwersującej sprawy prokurator Szynszewska nie ujawniła. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, krótko po naszej wizycie w międzyrzeckiej prokuraturze sprawa została przekazana do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Polski żołnierz pobił dwóch amerykańskich wojskowych. Jeden z nich w szpitalu
Do bójki pomiędzy żołnierzami doszło 22 lipca w Złocieńcu. W starciu udział wziął jeden polski wojskowy i dwóch jego amerykańskich kolegów po fachu. Bójkę przegrali Amerykanie, z których jeden z poważnym urazem głowy trafił do szpitala.
Do bijatyki pomiędzy wojskowymi doszło w godzinach wieczornym przed jednym z barów w Złocieńcu. Nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną starcia, ale wiadomo, że wzięli w niej udział dwaj Amerykanie, którzy musieli zmierzyć się z jednym Polakiem.
Bójkę wygrał Krystian B. z jednostki wojskowej w Złocieńcu. Polak trafił do aresztu, a jeden z Amerykanów został ciężko ranny w głowę. Najpierw przewieziony został do szpitala w Drawsku Pomorskim, a stamtąd do szpitala w Niemczech, gdzie stacjonuje jego macierzysta jednostka, na dalsze leczenie. Obrażenia drugiego z obcokrajowców ograniczyły się do lekkich obić.
To nie pierwszy taki przypadek
Amerykańscy żołnierze z Grupy Bojowej 3. Brygady Pancernej stacjonującej w Żaganiu, będący pod wpływem alkoholu, zostali aresztowani nocą 9 kwietnia za pobicie mieszkańca Żagania Mirosława R. (28 l.).
Nocą o godzinie 01:15 trzej ciemnoskórzy żołnierze z 3. Brygady Pancernej, korzystając z wolnego dnia, bawili się w centrum miasta. W drodze do koszar spotkali Justynę M. (19 l.), która wracała sama z dyskoteki do domu. Mężczyźni złapali ją za ręce i próbowali zaciągnąć do ciemnej uliczki. Dziewczyna próbowała wzywać pomocy. Hałasy usłyszał Mirosław R, który wracał od przyjaciela. Pobiegł pomóc dziewczynie. Został jednak uderzony w głowę i skopany przez żołnierzy.
Jeden z mieszkańców pobliskiego bloku zadzwonił na policję. Z uwagi na agresywne zachowanie Amerykanów, policja została zmuszona do użycia gazu. Okazało się, że żołnierze byli kompletnie pijani. Mieli od 1,5 do 2,3 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Mirosław R. trafił do szpitala. Doznał urazów kończyn, żeber, a również wstrząśnienia mózgu.
Amerykanie zostali aresztowani, ale już rano ich wypuszczono.Zostali zabrani do jednostki przez dowódcę amerykańskiej brygady płk Christophera Norrie.
Prosimy o liczne udostępnienia i niech się każdy o tym dowie. Jeżeli będziemy siedzieć cicho w tej sprawie, to Ci bandyci będą czuć się bezkarnie i ponownie dopuszczą się do takiego zachowania.
Amerykańscy żołnierze na terenie Polski podlegają bowiem prawu Stanów Zjednoczonych, dlatego w Polsce ta sprawa musiała zostać umorzona.
ŹRÓDŁO: SE.PL, WMERITUM.PL, PUBLISZER.PL
O co wam chodzi, to żołnierze, mają walczyć, czasem im odbije po wódce to i zadyma gotowa, wielka mi nowość …
Wielka mi nowość?, baranie. Nie wiesz o co chodzi? Wojska okupacyjne, pod jurysdykcją amerykańską, panoszą się i obijają bezkarnie Polaków. Pomyślałeś bezmózgi, do czego takie zachowanie możę prowadzić? Czy wtedy zaczniesz myśleć, kiedy tobie matkę i żonę zgwałcą, a tobie połamią nogi i ręce?
Moze ty lubisz, jak policza ci zebra i obija ci pysk, a twoje kobiety zgwalca? A moze twoje kobiety lubia byc gwalcone przez zoldakow z wojska amerykanskiego?
Skoro podlegaja amerykanskiemu prawu to powinni byc wg niego sadzeni. Z tego co wiem to tam wyzsze kary…