Czy to pierwsze skutki nocnej prohibicji w Olsztynie czy tylko pechowy zbieg okoliczności?! Potężny wybuch wstrząsnął w sobotę blokiem przy ulicy Iwaszkiewicza w Olsztynie. Eksplozja była tak silna, że w mieszkaniu na parterze wyleciało okno wraz z futrynami, a lokator Cezary R. (31 l.) trafił do szpitala z poparzeniami głowy, klatki piersiowej i rąk!
Huk był taki, że strażacy, którzy przybyli na miejsce, byli pewni, że to wybuchł gaz. Ewakuowali mieszkańców, policja zapewniła im nawet opiekę psychologa, a Inspektor Nadzoru Budowlanego przyjechał, by ocenić stan budynku. Dopiero kryminalni się zdziwili, gdy zamiast resztek eksplodujących rur znaleźli w kuchni… resztki instalacji śmierdzącej jeszcze zacierem! A jakże, po bliższych oględzinach rozsadzone ustrojstwo okazało się być aparaturą do pędzenie bimbru.
Wybuch nastąpił najpewniej dlatego, że producent alkoholu zapomniał o jednej małej rzeczy. – Pewnie nie umieścił na baniaku z zacierem zaworu bezpieczeństwa – fachowo wyjaśnia jeden z sąsiadów. – I ciśnienie rozsadziło ustrojstwo! U mojego wujka jak pędził w bańce po mleku bimber 20 lat temu, to jak wybuchło, to pół ściany w piwnicy wywaliło!
Mieszkańcy bloku mówią, że nie słyszeli, by ich sąsiad pędził bimber. Ale zastanawiają się, czy to nie z powodu ograniczenia w sprzedaży alkoholu. W sierpniu rada miasta wprowadziła w Olsztynie częściową prohibicję, zabraniając sprzedaży w całym mieście sprzedaży alkoholu w godzinach od 22 wieczorem do 6 rano.
Policja już wszczęła śledztwo. Jak mówi aspirant Rafał Prokopczyk z olsztyńskiej policji, Cezaremu W. grożą trzy lata więzienia.