Oficjalnie partia rządząca będzie się powoływać na PKW, która podważała termin głosowania.
Poważne obawy o termin, koszty oraz frekwencję – to podstawowe wątpliwości, jakie ma Prawo i Sprawiedliwość co do pomysłu referendum konsultacyjnego, do którego dąży prezydent Andrzej Duda. W tym tygodniu Senat na ostatnim posiedzeniu przyjmie lub odrzuci wniosek, który w ubiegły piątek zaprezentował prezydent Andrzej Duda. Jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej”, wszystko wskazuje na to, że wniosek prezydenta Dudy zostanie w głosowaniu odrzucony przez senatorów PiS.
LOS PRZESĄDZONY?
To, że losy referendum są przesądzone, zasygnalizowała już w piątek rzecznik PiS i wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek. – Musimy brać pod uwagę to, co mówiła Państwowa Komisja Wyborcza – przyznała w piątek w Sejmie. I dodała, że PKW w swoim stanowisku podkreśliła, że termin 10–11 listopada utrudni lub uniemożliwi przeprowadzenie referendum.
Jeśli senatorowie PiS odrzucą wniosek prezydenta – a wszystko na to wskazuje – to zapewne tłumaczeniem będzie właśnie termin i jego nałożenie się z obchodami 100-lecia niepodległości. Prezes PiS Jarosław Kaczyński wielokrotnie podkreślał, że łączenie referendum z rocznicą nie ma dla niego uzasadnienia. – Stulecie niepodległości powinno być czasem dumy z własnego państwa, nie ma sensu zakłócać go obowiązkiem uczestnictwa w referendum, nawoływaniem do pójścia do lokali wyborczych – podkreślał w styczniu tego roku w rozmowie z „Gazetą Polską”. Senat nie może modyfikować wniosku prezydenta z datą 10–11 listopada i pytaniami, może go tylko przyjąć lub odrzucić.
Politycy PiS zarówno nieoficjalnie, jak i publicznie wyrażali obawy, że referendum może się skończyć bardzo niską frekwencją, na poziomie tej z referendum zarządzonego na wniosek Bronisława Komorowskiego, które odbyło się 6 września 2015 roku. Wtedy wyniosła 7,8 proc. – Taka frekwencja posłużyłaby opozycji do przekonywania, że Polacy odrzucili w referendum całą „dobrą zmianę” – mówi nam polityk PiS. Ale PiS zapewne – mimo spodziewanego odrzucenia wniosku – nie będzie dążyć do zaognienia relacji z prezydentem. Dlatego na pierwszy plan w zastrzeżeniach już teraz wysuwa się stanowisko PKW. Politycy PiS w przeszłości sugerowali, że referendum mogłoby się odbyć w przyszłym roku łącznie z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Ale prezydent konsekwentnie podkreślał, że interesuje go tylko data 10–11 listopada.
Obaw PiS nie rozwiały też pytania, które w piątek zaprezentował prezydent. Jest ich dziesięć. Dotyczą między innymi obniżenia progu referendalnego do 30 proc., wprowadzenia systemu prezydenckiego lub gabinetowego, wprowadzenia JOW w wyborach. Niektóre pytania – jak te dotyczące systemu wyborczego i ustrojowego – mają swoje warianty. Prezydent chce też zapytać o wpisanie do konstytucji ochrony rodziny, pracy, polskiego rolnictwa oraz podziału na powiaty, gminy i województwa. Jest też – mocno krytykowane przez opozycję – pytanie o wpisanie do konstytucji członkostwa w NATO i Unii Europejskiej oraz pytanie dotyczące podkreślenia w Konstytucji RP znaczenia chrześcijańskich źródeł państwowości i kultury Polski. W pierwszej wersji pytań referendalnych było 15.
TYLKO KUKIZ
To wszystko powoduje, że jedynym sojusznikiem prezydenta Andrzeja Dudy w referendum są politycy Kukiz’15, którzy w piątek poparli projekt referendum w kształcie, jaki zaprezentował ostatecznie prezydent, i zapowiedzieli wsparcie.
– Dziękujemy, panie prezydencie, za te pytania. Pokazał pan, że jest prezydentem nie tylko jednej opcji politycznej, ale prezydentem wszystkich Polaków – powiedział poseł Kukiz’15 Łukasz Rzepecki.
W Senacie Kukiz’15 nie ma jednak swoich przedstawicieli. Politycy pozostałych sejmowych partii opozycyjnych – PO, PSL, Nowoczesnej – zapowiadali konsekwentnie od wielu miesięcy, że nie będą popierać projektu Andrzeja Dudy.
Po odrzuceniu wniosku o referendum głównym tematem politycznym aż do września pozostanie zapewne spór o Sąd Najwyższy, tym bardziej że emocje nie gasną. W sobotę cztery osoby zatrzymane pod Sejmem otrzymały zarzuty „naruszenia nietykalności cielesnej” policjantów. Nie przyznają się do winy.
Coraz bardziej intensywna jest też „prekampania samorządowa”, zwłaszcza w Warszawie. Już w poniedziałek rano Rafał Trzaskowski ma rozpocząć jej nowy etap poprzez akcję „18 spotkań w 18 dzielnicach Warszawy”.
RP.PL