Po finałowym meczu mundialu świat pokochał prezydent Chorwacji Kolindę Grabar-Kitarović przede wszystkim za jej swojskość. Sami z zachwytem pisaliśmy, że pani polityk na czas turnieju wzięła urlop, a do Rosji przyleciała klasą ekonomiczną. Potem poznaliśmy jej poglądy polityczne. I cały urok jakby prysnął.
Fani piłki nożnej o demokratycznych poglądach mieli spory problem z Mistrzostwami Świata w Rosji. Tylko garstka bezkompromisowych kibiców od początku do końca bojkotowała mundial. Większość, wprawdzie z lekkim poczuciem winy, brała udział w karnawale organizowanym w kraju, który za nic ma osiągnięcia cywilizowanego świata. Mówimy o państwie, w którym gnębi się opozycję polityczną, prześladuje osoby homoseksualne, morduje bezdomne psy i czyni wiele innych, bardzo złych rzeczy. W lożach VIP chętnie pokazywali się tacy politycy jak: Władymir Putin, Emmanuel Macron, Muhammad ibn Salman (książę Arabii Saudyjskiej) czy Kolinda Grabar-Kitarović. A my obserwowaliśmy ich beż większej żenady.
Ta ostatnia skradła serca fanów futbolu na całym świecie. Pokazywano ją podczas każdej transmisji rewelacyjnej drużyny znad Adriatyku, a ona sprytnie te pięć minuty sławy wykorzystywała. W przeciwieństwie do reszty oficjeli Grabar-Kitarović kibicowała swojej drużynie ubrana w swojską, by nie powiedzieć “januszowatą” koszulkę z szachownicą. Ludzie w mediach społecznościowych, od prawa do lewa, ścigali się w dostarczaniu sympatycznych informacji na temat jej zachowania. Hitem stał się news o tym, że pani Kolindra przyleciała do Rosji w ramach urlopu, tym samym pokazując, że jest normalną obywatelką, która nie balowała na koszt podatnika. Nie mówiąc już o viralowych fotkach, na których Grabar-Kitarović jako jedyna nie miała nad głową parasola i w strugach deszczu wręczała medale.
Nikt w trakcie mistrzostw, w tym my, nie informował o tym, co powinno być najważniejsze w ocenie pani polityk – o jej poglądach. A tutaj pojawiają się pewne komplikacje, bo okazuje się, że chorwacka prezydent jest historyczną rewizjonistką, która w mniej lub bardziej otwarty sposób wspiera tradycję ustaszy – chorwackiego ruchu faszystowskiego z lat 30. XX w., który dążył do powołania wielkiego, etnicznie homogenicznego państwa chorwackiego i miał na swoim koncie czystki etniczne. Łączna liczba ofiar ustaszy waha się od 100 tys. do nawet 600 tys., co klasyfikuje ich działania w kategorii ludobójstwa.
Temat Grabar-Kitarović w wyczerpujący sposób na łamach „Polityki” opisał Mateusz Mazzini. Wprowadzając w skomplikowany kontekst chorwackiej polityki, autor artykułu przypomina, że – podobnie jak w Polsce – również tam dyskurs przesunął się mocno na prawo. A Grabar-Kitarović dołożyła do tego swoją cegiełkę. „Kilkanaście lat temu do codziennego użytku przywrócone zostało bowiem pozdrowienie >Za dom spremni!< („Za Ojczyznę-gotowi!”), którym witali się ustasze i które było dla nich ekwiwalentem nazistowskiego Sieg Heil! (…) Rok temu w wywiadzie telewizyjnym [Grabar-Kitarović] stwierdziła, że Za dom spremni! to stare, tradycyjne, rdzennie chorwackie przywitanie i nie można przypisywać go jedynie ustaszom. Zdanie to jednak ma mniej więcej tyle historycznego sensu, co definiowanie swastyki jako pochodzącego z sanskrytu symbolu szczęścia” – pisze dziennikarz. By zrozumieć ciężar gatunkowy słów Grabar-Kitarović, Mazzini porównuje jej zachowanie do sytuacji, w której Mateusz Morawiecki czy Andrzeja Duda przy okazji mundialu wykrzyczeliby „Śmierć wrogom ojczyzny!”.
Grabar-Kitarović swój nacjonalizm wyraźnie zaznaczyła w debacie na temat migracji, która odbyła się w całej Europie. I tutaj niemiła niespodzianka – Grabar-Kitarović, ramię w ramię z politykami Prawa i Sprawiedliwości oraz Wiktorem Orbanem, podgrzewała islamofobiczne nastroje, multiplikowała mity na temat uciekinierów oraz podsycała strach. Twierdziła, że do Europy nie przyjeżdżają uchodźcy, a tzw. migranci ekonomiczni, których trzon stanowią dorośli mężczyźni. – Powinni walczyć w wojnie – stwierdziła w jednym z wywiadów, zupełnie ignorując skalę dramatu, jaki spotkał przybyszów z Syrii, Erytrei czy Nigerii. Powtarzała te same szkodliwe bzdury, które od 2015 roku słyszymy z ust polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Prezydent Chorwacji da się lubić, bo jej zachowanie jest bliskie zwykłemu obywatelowi. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że daliśmy się wmanewrować w maskaradę politycznych PR-owców, którzy perfidnie wykorzystali naszą uśpioną czujność. Bo przecież łatwiej nacisnąć przycisk udostępnij i zgarnąć kilka lajków, niż poczytać o tym, jak ta sympatyczna pani spogląda na świat. Nasze lenistwo tym samym degeneruje świat poważnej polityki, bo na czele rządów coraz częściej stają showmani, a nie geniusze.
PAWEŁ KORZENIOWSKI, NOIZZ.PL
Ma fantastyczne poglądy – brawo!!!!
Mądra Pani Prezydent!! Brawo za poglądy!!
Prawdziwy komunista czuwa, nie daje się zmanipulować prawackim PR’owcom. Wstyd dla nas! Wymazujemy wszystkie pozytywne wpisy dotyczące pani prezydent! Poglądy prawicowe wykluczają bycie sympatyczną osobą, tego chyba nie trzeba tłumaczyć osobom o prawidłowych poglądach, nie?