Dla takiej Polski nie ma miejsca w Unii Europejskiej

Polska, decydując się na wstąpienie do Unii Europejskiej, zaakceptowała – decyzją parlamentu i w referendum – traktaty akcesyjne. Ich część stanowią tzw. kryteria kopenhaskie, podstawowy katalog zasad demokratycznych, które państwa kandydackie muszą spełniać, żeby ubiegać się o przystąpienie do UE. Polska, łamiąc dobrowolnie przyjęte zobowiązania, które nakłada na siebie wspólnota 28 demokratycznych państw, jednostronnie zmienia zasady, którymi kieruje się Unia Europejska.

Taka forma dyktatu jest jawnym pogwałceniem woli wszystkich pozostałych państw członkowskich, z których żadne nie zgodziło się na rezygnację z niezależności władzy sądowniczej jako jednego z podstawowych kryteriów przynależności do europejskiej rodziny.

Polska, podejmując jednostronnie decyzje stojące w sprzeczności z jej międzynarodowymi zobowiązaniami, stawia się poza instytucjami, do których z własnej, nieprzymuszonej woli zdecydowała się przystąpić. Delikatne napomknienia Komisji Europejskiej są być może wynikiem politycznej kalkulacji, ale ośmieszają Unię Europejską jako wspólnotę wartości i organizację międzynarodową kierującą się zestawem określonych reguł przestrzeganych przez wszystkich.

Jeśli Polska decyduje się zrezygnować z niezależnego sądownictwa, obywatele innych państw nie mają gwarancji, że ich spory z organami polskiego państwa czy polskimi obywatelami, np. interpretacji zwrotu VAT czy opieki nad dziećmi po rozwodzie, będą rozstrzygane w sposób niezależny, czy też pod dyktando ministra sprawiedliwości lub innego polityka. Kraje członkowskie UE nie mają prawa, o ile szanują własnych obywateli, uznawać wyroków takich sądów.

Gdyby postąpiły inaczej, oznaczałoby to, że nie tylko tolerują naruszanie wspólnotowego prawa, ale że nad prawo do uczciwego sądu swoich obywateli stawiają wyżej dobicie targu z takim nieuczciwym rządem. To byłoby z ich strony skrajnie niedemokratyczne działanie.

Skoro polski rząd sam decyduje, które unijne reguły mu odpowiadają, a które nie, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Francuzi zabronili polskim firmom funkcjonować na ich rynku, Niemcy wprowadzili cło na polskie produkty spożywcze, Szwedzi zakazali wjazdu polskim pracownikom, a wszystkie państwa unijne gremialnie zdecydowały się nie transferować do narzucającej im swoje decyzje Polski funduszy unijnych i przywróciły kontrole graniczne z krajem, który uważa, że może naruszać suwerennie przyjęte przez wszystkich reguły gry.

Kraje tworzące Unię Europejską, jeśli nie chcą patrzeć, jak ta misterna konstrukcja rozpada się na ich oczach, nie mogą pozwolić na to, żeby jedno, nawet najgłośniejsze i najbardziej awanturnicze państwo jednostronnie decydowało o tym, na jakich zasadach ma funkcjonować tworzona przez nie wspólnota. Rzym, Dublin czy Praga nie mają prawa narzucać polityki Warszawie, tak samo polski rząd nie ma prawa narzucać innym krajom podstawowych zasad ich funkcjonowania w Unii Europejskiej.

Taką jednoznaczną wiadomość powinni Prawu i Sprawiedliwości przekazać unijni przywódcy. Jeśli przymkną dziś oczy na dyktat w sprawie obowiązywania w Unii niezależnego sądownictwa, mogą być pewni, że prędzej czy później oni i ich kraje dostaną rykoszetem.

Polska może być, jeśli zechce, zakazującą międzynarodowych inwestycji gospodarczą autarkią, ubezwłasnowolniającym kobiety państwem religijnego fanatyzmu i wyroków ferowanych przy partyjnym stoliku. Ale dla takiej Polski nie ma miejsca w Unii Europejskiej.

LESZEK JAŻDŻEWSKI, POLITYKA.PL

Więcej postów