Czy Niemcy zamkną drzwi przed imigrantami?

Spór o uchodźców i imigrantów to część szerszego konfliktu o tożsamość dzisiejszych Niemiec. I znakomita pożywka dla antysystemowej AfD.

O tym dokumencie głośno było od ponad miesiąca, a dopiero we wtorek 10 lipca doczekał się oficjalnej prezentacji. Horst Seehofer, szef bawarskiej Unii Chrześcijańsko-Społecznej (CSU) i minister spraw wewnętrznych w gabinecie Angeli Merkel, przedstawił w Berlinie swój „Plan generalny w sprawie migracji”. W 23-stronicowym opracowaniu mowa o „uporządkowaniu, ukierunkowaniu i ograniczeniu migracji”. „Żaden kraj świata nie może przyjmować uchodźców bez ograniczeń” – czytamy w preambule.

Niemcy chcą zaostrzenia polityki azylowej i migracyjnej

To zapowiedź odejścia od polityki otwartych drzwi realizowanej do tej pory przez rząd Merkel. „Poradzimy sobie!” – mówiła pani kanclerz na konferencji prasowej 31 sierpnia 2015 r., gdy do Europy płynęła największa fala uchodźców i imigrantów. Tysiące Niemców spontanicznie pospieszyło wówczas z pomocą przeciążonym urzędnikom, by na czas zaopatrzyć ośrodki tymczasowego zakwaterowania osób ubiegających się o azyl w odzież, koce i podstawowe środki higieny. Kraj, który wywołał dwie wojny światowe, chciał z dumą pokazać się jako przyjazne miejsce dla każdego, kto ucieka przed konfliktami zbrojnymi dzisiejszego świata.

Niespełna trzy lata później nastroje są zgoła inne. Większość Niemców oczekuje zaostrzenia polityki azylowej i migracyjnej. W czerwcu tylko co trzeci badany (34 proc.) podpisał się pod tezą, że ze względów humanitarnych nie należy utrudniać uchodźcom i imigrantom wjazdu do kraju. Większość (57 proc.) była przeciwnego zdania – wynika z sondażu ośrodka Kantar Public dla tygodnika „Der Spiegel”. Po tym jak tylko w latach 2015–16 przybyło do Niemiec 1,17 mln osób starających się o azyl, wielu ma wątpliwości, czy kraj poradzi sobie z tak dużą liczbą przybyszów, wychowanych najczęściej w innym kręgu kulturowym.

AfD zdobywa coraz większe poparcie

Korzysta na tym antyimigrancka Alternatywa dla Niemiec (AfD), stając się już drugą siłą polityczną w kraju. W istniejącej od 1949 r. Republice Federalnej Niemiec zawsze były tylko dwa wielkie obozy polityczne: chadecy (CDU/CSU) i socjaldemokraci (SPD). W wyborach do Bundestagu górą byli raz jedni, raz drudzy – mniejsze partie mogły się bić tylko o trzecie miejsce. Ta reguła powoli przestaje obowiązywać. Gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę, AfD otrzymałaby rekordowe 17,5 proc. głosów, a SPD tylko 17 proc. – pokazuje sondaż ośrodka Insa dla dziennika „Bild”. Chadecy Merkel zajęliby wprawdzie pierwsze miejsce, ale 29-procentowy wynik byłby ich najgorszym w historii.

Jak nie dać się AfD „obejść z prawej strony”? Receptą CSU miało być zaostrzenie retoryki. Seehofer pomstował na imigrantów, którzy korzystają z niemieckiego socjalu, a jego partyjni koledzy psioczyli na „turystykę azylową” i zapowiadali „konserwatywną rewolucję”. Na to jednak AfD miała prostą odpowiedź: CSU mydli oczy wyborcom, bo i tak nie postawi się Merkel i socjaldemokratom. Bawarscy chadecy poszli więc krok dalej. Zapragnęli konkretów, które pokażą Niemcom, że ci nadal żyją w swojskim kraju znanym z dzieciństwa. W tym roku resort spraw wewnętrznych dopisał sobie w nazwie: „i Stron Ojczystych”, a rząd Bawarii nakazał zawieszenie we wszystkich urzędach landu widocznych krzyży.

W ostatnich tygodniach Seehofer podjął zaś z Merkel bój o „zwrot w polityce azylowej”, co omal nie doprowadziło do rozłamu w chadeckim obozie. Ostatecznie liderzy CDU i CSU zgodzili się na zaostrzenie przepisów. Osoby wjeżdżające do Niemiec, których wnioski o azyl zostały już zarejestrowane w innych krajach Unii Europejskiej, mają być niezwłocznie zawracane na granicy z Austrią. W planie Seehofera jest też mowa m.in. o wzmocnieniu ochrony zewnętrznych granic UE i skuteczniejszym wydalaniu z Niemiec tych, których wnioski azylowe odrzucono.

Fala imigrantów na razie opadła

Komentatorzy polityczni mają wątpliwości, jak będzie to funkcjonowało w praktyce. Dla AfD „nowy reżim graniczny”, o którym z dumą mówi Seefoher, to zresztą i tak tylko półśrodki. Na razie rząd w Berlinie może się cieszyć, że fala uchodźców i imigrantów wyraźnie opadła. W pierwszym półroczu tego roku zarejestrowano w Niemczech już tylko 93,3 tys. wniosków o azyl. Jeśli tendencja spadkowa się utrzyma, emocje wokół tematu być może uda się wyciszyć. Jeśli nie, gabinetowi Merkel grozi kolejny kryzys. Zapewne jeszcze poważniejszy niż ten z ostatnich tygodni.

FILIP GAŃCZAK

Więcej postów