Warszawa sprzeciwia się warunkom wysłuchania Polski 26 czerwca, które zaproponowała przewodnicząca w UE Bułgaria. Ostateczna decyzja w sprawie tematów wysłuchania i sposobu, w jaki zostanie zorganizowane, zapadnie jutro na spotkaniu unijnych ambasadorów. Dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon zdobyła dokument, który polskie władze przesłały do Rady UE w tej sprawie. Warszawa apeluje, aby wysłuchanie odbyło się w sposób „uczciwy” i „niedyskryminujący”.
Wczoraj dziennikarka RMF FM ujawniła, że Bułgaria podczas wysłuchania przewiduje ważną rolę dla KE, chce wielu „cząstkowych” wysłuchań, a prawnicy Rady UE proponowali nawet, aby przygotować osobną salę, w której przedstawiciel Polski siedziałby osobno – niczym na ławie oskarżonych. Polska chce, by wysłuchanie wyglądało inaczej niż zaproponowała Bułgaria.
Polska chce ograniczyć rolę Timmermansa podczas wysłuchania
Domaga się ograniczenia roli KE, czyli de facto wiceszefa KE Fransa Timmermansa. Teraz procedura art. 7 odbywa się w Radzie. Komisja nie jest członkiem Rady i może odgrywać tylko rolę pasywną – czytamy w dokumencie. Według polskich władz KE nie powinna decydować o zakresie wysłuchania, kolejnych etapach ani zadawać pytań czy podsumowywać wysłuchanie. Nie ma ku temu podstaw prawnych w Traktacie UE – zaznaczają.
Warszawa argumentuje, że „formalnie powinno istnieć rozróżnienie” między nowym etapem, jakim jest wysłuchanie w Radzie UE, a oceną dialogu między Polską a KE, którą do tej pory przedstawiał Timmermans na spotkaniach ministrów UE ds. europejskich. Teraz zdaniem polskich władz: To prezydencja (obecnie Bułgaria, a od lipca Austria – przyp. red.) i sekretariat Rady powinny zapewnić sprawne i prawidłowe przeprowadzenie przesłuchania.
Polska chce być traktowana na równi
Warszawa domaga się także prawa dla państwa, które jest poddane „wysłuchaniu”. Podkreśla w dokumencie, że „w dalszym ciągu jest członkiem Rady i jako takie uczestniczy na równych zasadach w procesie przesłuchań i innych czynnościach proceduralnych, jedynie z wyłączeniem prawa głosu”. W innym miejscu zaznacza, że ponieważ procedura art. 7 dotyczy „kwestii drażliwych” dlatego „powinna być przeprowadzona w uczciwy, niedyskryminujący sposób”. Powinna opierać się na zaufaniu, obiektywności, przejrzystości, inkluzowości oraz odbywać się w duchu lojalnej współpracy – czytamy w dokumencie.
Polska kwestionuje sposób w jaki przygotowano agendę spotkania ministerialnego 26 czerwca. Sposób, w jaki punkt porządku obrad GAC (ministrów UE ds. europejskich) został zdefiniowany z zamiarem uwzględnienia w tym punkcie przyszłej decyzji w sprawie wysłuchania, był co najmniej niejasny – napisano w dokumencie.
Polska nie chce „grillowania”
Polska przeciwstawia się także „cząstkowym wysłuchaniom”, czyli wielokrotnym powrotom na Radach UE do tematu praworządności. Przewodnicząca w UE Bułgaria tłumaczyła podzielenie wysłuchania na części – przeładowaniem agendy spotkania. Polska wyraźnie obawia się, że takie „cząstkowe” wysłuchania będą pretekstem do ustawicznego „grillowania” Polski. Art. 7.1 Traktatu UE wskazuje jedynie , że Rada wysłucha dane państwo członkowskie. Nie przewiduje, że można to zrobić w częściach. Postanowienie Traktatu UE jest jasne. Przesłuchanie odbywa się w całości – dowodzą polskie władze. I proponują, zorganizowanie przesłuchania jako oddzielnego posiedzenia Rady. Władze w Warszawie argumentują, że ważniejsza jest jakość tego procesu niż czas.
Przebieg wysłuchania wg. Polski
Na koniec władze opisują, jak powinno być przeprowadzone wysłuchanie:
– Wprowadzenie przez prezydencję (Bułgaria, potem Austria)
– Prezentacja dokonana przez Polskę
– Możliwe pytania ze strony państw członkowskich UE (to do prezydencji należy ustalenie w jakiej kolejności i jak długo będą mówić przedstawiciele krajów UE)
– Polska powinna mieć możliwość indywidualnego reagowania na każde pytanie. Powinien być wystarczający czas na udzielanie odpowiedzi.
– Zamknięcie wysłuchania przez prezydencję. Nie powinno być ocen ani prezydencji, ani Komisji Europejskiej. Każde z państw powinno wyrobić sobie własną opinię.
Polska może zaskarżyć procedury do Trybunału UE
Polskie władze w wielu miejscach powołują się na Traktat UE. Podkreślają, że procedura art. 7 nigdy do tej pory nie była stosowana, dlatego stworzy precedens dla wszystkich kolejnych tego typu przesłuchań. To dodatkowy argument – według Warszawy – aby „każdy krok został starannie przemyślany i uzgodniony między państwami członkowskimi”. Władze nie mówią tego wprost, ale sugerują, że błędy proceduralne będzie można zaskarżyć do Trybunału Sprawiedliwości UE.
KATARZYNA SZYMAŃSKA-BORGINON