W roku stulecia Marynarki Wojennej MON ciągle nie ma sensownego planu na rozwoju floty.
Nasze morskie siły zwijają się w szybkim tempie.
8 czerwca bandera została spuszczona na okręcie podwodnym ORP „Sokół”. Okręt ten został wybudowany w 1966 roku w niemieckiej stoczni, pod biało-czerwoną banderą służył od 16 lat, w tym czasie przepłynął 26 tys. mil morskich.
Polska Marynarka Wojenna ma od tego momentu jedynie dwie sprawne takie jednostki. Trzeci okręt ORP „Orzeł” praktycznie nie wychodzi w morze, po serii pechowych wypadków i pożaru. Na razie nie wiadomo, kiedy zostanie on naprawiony.
Nie wiadomo też, jakie będą dalsze losy zakupu trzech nowych okrętów podwodnych w ramach programu „Orka” (według zapowiedzi MON miałyby zostać wyposażone w rakiety manewrujące). Pomimo licznych zapowiedzi poprzedniego szefa resortu Antoniego Macierewicza nie wybrano dostawcy takich jednostek.
Z enigmatycznej odpowiedzi na nasze pytania z MON wynika, że pogram „Orka” jest w fazie „analityczno-koncepcyjnej”.
Wcześniej Macierewicz unieważnił postępowania w sprawie budowy okrętów obrony Wybrzeża „Miecznik” i patrolowców z funkcją zwalczania min „Czapla”.
W roku stulecia Marynarki Wojennej nie widać też żadnych symptomów, aby MON miał jakikolwiek sensowny plan rozwoju floty wojennej. Wszystkie programy dotyczące zakupu okrętów bojowych są opóźnione, a ogromna większość okrętów ma ponad 30 lat. Po przyjęciu do służby w poprzednim roku wybudowanego w polskiej stoczni niszczyciela min „Kormoran II” czekamy na zakończenie budowy okrętu ORP „Ślązak” (dawna korweta „Gawron”). Nikt nie wie, kiedy to się stanie.
Z ubiegłorocznego opracowania przygotowanego przez BBN wynika, że w 2016 r. Marynarka Wojenna liczyła 343 jednostki pływające, w tym 39 okrętów bojowych. Personel liczył ok. 7 tys. osób. Dzisiaj już wiadomo, że kolejny okręt podwodny został skreślony z tej listy. O tym, że Marynarka Wojenna powinna zostać odbudowana, od lat mówią politycy wszystkich opcji. Rok temu Biuro Bezpieczeństwa Narodowego przedstawiło „Strategiczną koncepcję bezpieczeństwa morskiego RP”. BBN stawia m.in. na konieczność pozyskania przez Polskę fregat, a nie korwet lub małych okrętów rakietowych. Biuro rekomendowało zakup okrętów dowodzenia i wsparcia działań połączonych (specjalnych), a także samolotów rozpoznawczych i patrolowych. Według BBN „akwenami o żywotnym znaczeniu dla Polski” powinny być nie tylko Bałtyk z cieśninami duńskimi, ale także morza: Północne, Norweskie i Śródziemne, z przylegającymi do nich obszarami atlantyckimi, Morze Czarne, a także wody Arktyki. Program ten był więc wyjątkowo ambitny. Zdaniem jego autorów polska marynarka powinna dorównywać tym z Kanady, Australii lub Norwegii.
Dokument – zaakceptowany przez prezydenta Andrzeja Dudę – został zaprezentowany w Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.
Z kolei wiceminister obrony narodowej Tomasz Szatkowski także rok temu przedstawił „Koncepcję obronną RP”, w której rysował m.in. rozwój sił morskich. Przewidywała ona np. zbudowanie skutecznego systemu antydostępowego do wybrzeża, zakup czterech nowych okrętów podwodnych oraz trzech niszczycieli min, rozbudowę Morskiej Jednostki Rakietowej, a także odbudowę morskiego lotnictwa bojowego.
Dzisiaj wiemy jednak, że realizacja ani jednej, ani drugiej koncepcji nie jest realna z powodów finansowych. Od roku nie ruszyły żadne prace związane z realizacją tych ambitnych planów. Wprost przeciwnie, w ostatnich miesiącach padły one ofiarą ostrych cięć. Wszystko wskazuje na to, że w kolejnych latach zamiast nowych okrętów stare będą remontowane, aby przedłużyć ich czas służby. To obniża nasze zdolności skutecznego kontrolowania morskiej granicy, a także naszą wiarygodność wśród sojuszników.
Na wstępie koncepcji przygotowanej przez BBN prezydent Andrzej Duda napisał: „Niepełne wykorzystywanie w ostatnich latach przez Polskę potencjału związanego z jej położeniem nad Bałtykiem skutkowało zaniedbaniami, jakie dotknęły siły morskie, w szczególności Marynarkę Wojenną RP”. Dzisiaj te słowa są wyjątkowo aktualne.
MAREK KOZUBAL