Warszawa znalazła się w potrzasku między Waszyngtonem i Brukselą. Z powodu Iranu.
USA chcą, abyśmy bojkotowali Iran, podczas gdy UE stara się utrzymać układ z Teheranem.
W piątek nad Wisłę przyjechali wysłannicy Departamentu Stanu i Departamentu Skarbu Andrew Peek i Marshall S. Billingslea, by wytłumaczyć, czego Biały Dom oczekuje od Polski po tym, gdy zerwał umowę z Iranem o wstrzymaniu programu jądrowego. – Teheran musi zostać poddany maksymalnej presji gospodarczej, aby zrezygnował ze wspierania terroryzmu, agresywnej polityki w Syrii i na Bliskim Wschodzie oraz budowy rakiet balistycznych. Kraje Unii mają w tej sprawie różne zdanie, ale nie może to osłabiać więzi transatlantyckiej, NATO – powiedział „Rzeczpospolitej” Peek.
Przesłanie jest jasne: wszyscy powinni się przyłączyć do bojkotu Iranu, dla USA to test jedności Zachodu. Tyle że Francja, Niemcy i Wielka Brytania, które są stroną porozumienia z Irańczykami, uważają, że Trump popełnił fundamentalny błąd. – Iran zgodził się na wstrzymanie wzbogacania uranu za korzyści handlowe. Jeśli handlu nie będzie, to po co Teheran miałby się trzymać zobowiązań? To może rozpalić cały Bliski Wschód, gdy w ślad za Irańczykami program jądrowy wznowią Saudyjczycy – mówi „Rzeczpospolitej” wysoki rangą unijny dyplomata.
W sprawie irańskiej Polska lojalnie stała po stronie Europy. Wplątana w spór o praworządność nie chciała mnożyć konfliktów z Brukselą, zwłaszcza przed negocjacjami w sprawie budżetu UE. Nowelizacja ustawy o IPN wywołała z kolei konflikt z USA w chwili, gdy Amerykanie rozważają wzmocnienie obecności wojskowej w Polsce. Władze próbują więc znaleźć trzecią drogę.
– Bardzo ważna jest dla nas jedność Unii. To kluczowe w każdej sprawie o tak poważnym znaczeniu. Polska chce ją aktywnie współtworzyć – mówi „Rzeczpospolitej” minister ds. europejskich Konrad Szymański. Ale dodaje: – Chcielibyśmy, aby kroki podejmowane przez Unię nie pogłębiały nadmiernie napięcia w stosunkach z USA.
Dyplomata z Europy: – Presja Amerykanów na Polskę jest ogromna. Dlatego Polacy chcą być pośrednikiem między Brukselą i Waszyngtonem. Wtedy sprawa się jednak skomplikuje. Amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa nie mogą być uzależnione od tego, czy we wszystkim się zgadzamy z USA.
Transatlantycki spór jest zresztą szerszy. W sobotę Trump wycofał podpis pod deklaracją na koniec szczytu G7 w Kanadzie. – Dyplomacja nie może być uzależniona od ataków złości – ostrzegł przywódcę USA jego niedawny przyjaciel Emmanuel Macron.
RP.PL