The National Interest: Oto jak może dojść do wybuchu wojny amerykańsko-rosyjskiej w Syrii

The National Interest: Oto jak może dojść do wybuchu wojny amerykańsko-rosyjskiej w Syrii

Siły rosyjskie mają możliwość uderzenia w USA i sojusznicze bazy, nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale także w Europie. Jak twierdzi Gierasimow, Rosjanie nie musieliby ograniczać się do uderzeń w Syrii, uderzaliby w platformy startowe i ich bazy. Broń dalekiego zasięgu, taka jak umieszczony na okrętach podwodnych pocisk Kalibr, oraz pocisk manewrujący X-101, który może być umieszczany na strategicznych bombowcach Tu-95 i Tu-160, umożliwiają Moskwie ataki na bazy USA w całym regionie. Może to być powodem do niepokoju dla amerykańskich sojuszników, którzy będą gościć u siebie amerykańskie samoloty uderzeniowe – przestrzega Dave Majumdar na łamach The National Interest.

Prezydent Donald Trump powiedział, że Stany Zjednoczone badają obecnie dowody i że użycie siły militarnej pozostaje opcją. Trump obiecał odpowiedź, nawet jeśli jego administracja uzna, że to Rosja jest odpowiedzialna za atak. Zapytany o to, czy Rosja ponosi odpowiedzialność za rzekomy atak chemiczny, Trump powiedział, że Kreml może być winny. „On [prezydent Rosji Władimir Putin] może [być winny]. Tak, może. A jeśli tak, to będzie miał bardzo ciężko. Bardzo ciężko” – powiedział Trump podczas spotkania w swoim gabinecie 9 kwietnia. „Każdy będzie musiał zapłacić cenę. On będzie musiał. Każdy będzie musiał”.

Trump powiedział, że około 24 godzin zajmie Stanom Zjednoczonym ustalenie, która strona jest odpowiedzialna za rzekomy atak chemiczny. „Jeśli to Rosja, jeśli to jest Syria, jeśli to Iran, jeśli to wszystko razem, to się zorientujemy i wkrótce poznamy odpowiedzi” – powiedział Trump. „Więc patrzymy na to bardzo, bardzo mocno i bardzo poważnie”.

Trump zauważył, że zarówno Rosjanie, jak i Syryjczycy zaprzeczają, że doszło do takiego ataku. „Mówią, że to nie oni,” powiedział Trump. „Ale dla mnie nie ma wątpliwości, ale generałowie coś wymyślą prawdopodobnie w ciągu najbliższych 24 godzin”.

Komentarze Trumpa nieco zmiękczyły jego wcześniejsze tweety z 8 kwietnia, kiedy to bezpośrednio obwiniał Rosję, Syrię i Iran za rzekomy atak chemiczny. „Wielu zmarło, w tym kobiety i dzieci, w bezmyślnym ataku CHEMICZNYM w Syrii. Obszar okrucieństwa jest zablokowany i otoczony przez armię syryjską, przez co jest całkowicie niedostępny dla świata zewnętrznego” – napisał Trump. „Prezydent Putin, Rosja i Iran są odpowiedzialni za wsparcie zwierzęcia Asada. Duża cena … …. do zapłaty. Otworzyć natychmiast obszar pomocy medycznej i weryfikacji. Kolejna katastrofa humanitarna bez żadnego powodu. CHORE.”

Trump dalej zapewniał, że gdyby prezydent Barack Obama zainicjował kampanię przeciwko reżimowi syryjskiemu w sierpniu 2012 r., kiedy Damaszek przeprowadził wcześniej chemiczny atak na syryjskich rebeliantów, zapobiegłoby to obecnej sytuacji w Syrii. „Gdyby prezydent Obama przekroczył swoją czerwoną linię na piasku, syryjska katastrofa skończyłaby się dawno temu! Zwierzę Asad byłoby historią!” – Trump napisał na Twitterze.

Jednocześnie, wciąż nie jest jasne, kto był odpowiedzialny za atak chemiczny w Doumie, jeśli rzeczywiście w ogóle miał on miejsce. Syryjsko-Amerykańskie Towarzystwo Medyczne (SAMS) twierdziło, że Douma była celem czegoś, co prawdopodobnie miało być atakiem broni chemicznej w sobotę, 7 kwietnia, o godzinie 19:45 czasu lokalnego. „Ponad 500 pacjentów, z których większość stanowią kobiety i dzieci, zostało przywiezionych do lokalnych ośrodków medycznych z objawami wskazującymi na kontakt z czynnikiem chemicznym” – poinformowało SAMS. „Pacjenci wykazywali objawy niewydolności oddechowej, centralnej sinicy, nadmiernego pienienia się w jamie ustnej, oparzeń rogówki i emisji zapachów przypominających chlor”.

SAMS nie sugeruje, która strona była odpowiedzialna za atak. Zamiast tego, organizacja wezwała do przeprowadzenia dochodzenia i do międzynarodowej interwencji. „SAMS i Syryjska Obrona Cywilna domagają się natychmiastowego zawieszenia broni w mieście Douma i wejścia międzynarodowych zespołów śledczych z Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) w celu zbadania tego haniebnego chemicznego ataku” – poinformowało SAMS. „SAMS, wraz z Syryjską Obroną Cywilną, wzywają do natychmiastowej interwencji społeczności międzynarodowej w celu egzekwowania międzynarodowego prawa zabraniającego używania broni chemicznej, a także do zapewnienia ochrony placówek medycznych i humanitarnych, aby umożliwić im kontynuowanie ich ratującej życie pracy”.

Nie było jednak żadnej niezależnej weryfikacji raportu SAMS, chociaż Departament Stanu USA uważa, że ​​raport jest wiarygodny. Na przykład Kreml odrzuca samą myśl, że nastąpił atak chemiczny na Doumie. Minister spraw zagranicznych Moskwy, Siergiej Ławrow, powiedział, że siły rosyjskie, wraz z organizacją Czerwonego Półksiężyca, nie znalazły dowodów na atak chemiczny. „Nasi specjaliści wojskowi odwiedzili to miejsce, wraz z przedstawicielami syryjskiego Czerwonego Półksiężyca … i nie znaleźli żadnych śladów chloru lub innych substancji chemicznych stosowanych wobec ludności cywilnej” – powiedział Ławrow.

Rosjanie twierdzą, że dowody są fałszowane, aby w istocie obciążyć syryjski rząd za atak chemiczny. „Rozpowszechniane są fałszywe informacje o domniemanym użyciu chloru i innych substancji toksycznych przez syryjskie siły rządowe” – stwierdził rosyjski MSZ w oświadczeniu. „Ostatnie fałszywe wiadomości o chemicznym ataku na Doumę zostały opublikowane wczoraj. Raporty te ponownie odnoszą się do słynnych Białych Hełmów, które nieraz udowodniły, że pracują ręka w rękę z terrorystami, a także z innymi pseudo-humanitarnymi organizacjami mającymi siedziby w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych” – twierdzą Rosjanie.

Rosjanie twierdzą, że domniemane użycie broni chemicznej jest prowokacją ze strony „tych, którzy nie są zainteresowani wyeliminowaniem jednego z ostatnich miejsc terroryzmu w Syrii i prawdziwym porozumieniem politycznym”, aby podważyć reżim Assada. „Niedawno ostrzegaliśmy o możliwości takich niebezpiecznych prowokacji” – powiedział rosyjski MSZ. „Celem tych absolutnie nieuzasadnionych kłamstw jest ochrona terrorystów oraz radykalnej opozycji, która odrzuciła polityczne porozumienie, a także usprawiedliwienie możliwego użycia siły przez podmioty zewnętrzne”.

Głosy „jastrzębi” w Stanach Zjednoczonych, w tym republikańskich senatorów Lindsey’a Grahama, Johna McCaina i Susan Collins, wzywają już do interwencji zbrojnej w Syrii. To tylko kilka spośród głosów wzywających Trumpa do odrzucenia jego deklarowanej woli, by amerykańskie siły opuściły ten rozdarty wojną kraj, gdy ISIS zostanie wyeliminowane. Rzeczywiście, Trump powiedział, że ponownie rozważa swoje stanowisko i wkrótce podejmie decyzję. „Zamierzamy podjąć decyzję w tej sprawie, w szczególności w Syrii” – powiedział Trump. „Podejmiemy tę decyzję bardzo szybko, prawdopodobnie do końca dzisiejszego dnia. Ale nie możemy dopuścić takich okrucieństw. Nie mogę na to pozwolić”.

Jakie opcje militarne otwierają się obecnie przed Waszyngtonem w Syrii? „Niczego w tej chwili nie wykluczam” – powiedział w Pentagonie sekretarz obrony USA James Mattis. „Pierwszą rzeczą, na którą musimy zwrócić uwagę, jest to, że broń chemiczna wciąż jest w ogóle używana, podczas gdy Rosja była ramowym gwarantem usunięcia całej broni chemicznej, a więc współpracując z naszymi sojusznikami i partnerami od NATO do Kataru i innych krajów, zajmiemy się tą kwestią”.

Podstawowym problemem dla Stanów Zjednoczonych jest to, że siły wielu państw, w tym siły rosyjskie, operują w Syrii blisko siebie, w warunkach chaosu i zamieszania. Oznacza to, że jeśli Waszyngton nie zechce zaryzykować poważnej wojny z Moskwą, takiej, która mogłaby się wymknąć spod kontroli, amerykański personel wojskowy będzie musiał bardzo uważać, aby nie uderzyć w umundurowane siły rosyjskie.

Moskwa powtórzyła, że Rosja odpowie, jeśli ich siły zostaną zaatakowane. „Musimy jeszcze raz powiedzieć, że interwencja wojskowa w Syrii, gdzie siły rosyjskie zostały rozmieszczone na wniosek prawowitego rządu, pod fałszywymi pretekstami jest absolutnie niedopuszczalna i może prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji” – twierdził rosyjski MSZ.

Oświadczenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych potwierdza niedawne oświadczenie szefa sztabu generalnego gen. Walerija Gierasimowa. „Jeśli życie rosyjskich oficerów zostanie zagrożone, Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej będą działać odwetowo przeciwko rakietom i systemom rakietowym” – powiedział Gierasimow 13 marca.

Gierasimow, jak zauważyli amerykańscy i rosyjscy eksperci, nie jest skłonny do blefowania i ściśle przestrzega dyrektyw Putina. „Kiedy rosyjski szef sztabu coś mówi, to musisz słuchać, bo ktoś powiedział mu, żeby to powiedział” – oświadczył niedawno w Center for the National Interest naukowiec z Center for Naval Analyses, Michael Kofman.

Mattis nie odpowiedział bezpośrednio na pytania dziennikarzy o to, w jaki sposób Stany Zjednoczone mogłyby uderzyć w syryjskie składy broni chemicznej, ale dla Waszyngtonu najważniejsze jest to, że musi on bardzo uważać, aby nie uderzyć w rosyjskie siły. Jednak aby powstrzymać Rosjan przed ostrzeżeniem ich syryjskich sojuszników, Stany Zjednoczone będą musiały powstrzymać się od użycia komunikacyjnej linii dekonfliktacyjnej, która jest wykorzystywana do zapewnienia, że ​​dwie wielkie potęgi nie wejdą w niezamierzony konflikt militarny.

„Jestem pewien, że dołożymy wszelkich starań, aby trafić w odpowiednie cele. Istnieje wiele możliwości, które można wykorzystać do precyzyjnego uderzenia, w tym pociski samosterujące, które mogą być wystrzeliwane z powietrza lub z morza, i być może samoloty bojowe” – powiedział Mark Gunzinger, były pilot  B-52 oraz analityk w Centrum Analiz Strategicznych i Budżetowych. „Oprócz zbliżenia się do wrażliwych obszarów, dokładna platforma i kombinacja broni użytej do uderzeń zależą od czynników takich jak charakter celów, ich „twardość”, mobilność itd”.

Może to oznaczać, że Stany Zjednoczone użyją precyzyjnej broni dalekiego zasięgu, takiej jak rakiety Tomahawk lub samoloty B-52, które wystrzelą konwencjonalny pocisk powietrzny AGM-86C (CALCM), by trafić w cele położone głęboko w Syrii, zmniejszając ryzyko dla samolotów ze strony pocisków ziemia-powietrze. Co więcej, ponieważ pociski samosterujące latają na bardzo małej wysokości, wykorzystując teren do maskowania się przed radarami, bardzo skuteczne rosyjskie systemy obrony powietrznej, takie jak systemy S-400 i S-300V4 rozmieszczone w Syrii, nie byłyby w stanie zaangażować się w pościg za pociskiem, chyba, że zostałyby bezpośrednio atakowane. Zasadniczo, podczas gdy rosyjskie systemy obrony powietrznej zapewniają skuteczną obronę danego obszaru przeciwko zagrożeniom średnim lub wysokim, w przypadku obrony przed pociskami samosterującymi zapewniają jedynie punktową ochronę.

Aby trafić cele w Syrii, Stany Zjednoczone mogą również używać trudno wykrywalnych samolotów, takich jak Northrop Grumman B-2 Spirit i Lockheed Martin F-22 Raptor. Podczas. gdy Rosjanie mogą posiadać zdolność wykrywania tych samolotów, Moskwa prawdopodobnie nie będzie w stanie wytworzyć ścieżki, która pozwoli na użycie S-300V4 lub S-400. Zaletą korzystania z załogowych samolotów typu „stealth” jest to, że samoloty te są wyposażone w czujniki o wysokiej rozdzielczości i są platformą dla różnego rodzaju uzbrojenia, czyli pilot może dopasować odpowiednią broń do odpowiedniego celu, wykorzystując w czasie rzeczywistym dane pochodzące z czujników odrzutowca.

Jeśli rosyjskie siły zostaną zaatakowane przez amerykańskie lub sojusznicze uderzenie lotnicze, Moskwa zareaguje siłą. Kreml nie blefuje, twierdzą analitycy. „Jeśli siły rosyjskie zostaną zaatakowane, będziemy mieli wojnę” – powiedział Wasilij Kaszin, pracownik Centrum Kompleksowych Studiów Europejskich i Międzynarodowych Moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomicznej.

Siły rosyjskie mają możliwość uderzenia w USA i sojusznicze bazy, nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale także w Europie. Jak twierdzi Gierasimow, Rosjanie nie musieliby ograniczać się do uderzeń w samej Syrii, uderzaliby w platformy startowe i ich bazy. Broń dalekiego zasięgu, taka jak umieszczony na okrętach i łodziach podwodnych pocisk Kalibr, oraz pocisk manewrujący X-101, który może być umieszczany na strategicznych bombowcach Tu-95 i Tu-160, umożliwiają Moskwie ataki na bazy USA w całym regionie. Może to być powodem do niepokoju dla amerykańskich sojuszników, którzy będą gościć u siebie amerykańskie samoloty uderzeniowe, mogące stać się z kolei celem rosyjskiego ataku.

Problem z rozpoczynaniem wojny przeciwko innej nuklearnej potędze polega na tym, że takie konflikty nieuchronnie eskalują  i wymykają się spod kontroli. Konflikt między Rosją a Stanami Zjednoczonymi zapewne tak właśnie by wyglądał. „Najprawdopodobniej dojdzie do eskalacji i wymknięcia się spod kontroli” – powiedział Kaszin.

Elementem poza kontrolą jest Izrael i inne regionalne potęgi zaangażowane w Syrii. Rosjanie oskarżyli ostatnio Izraelczyków o przeprowadzenie ataku na syryjską bazę lotniczą T-4. „9 kwietnia, pomiędzy 3:25 a 3:53 czasu moskiewskiego, dwa samoloty F-15 należące do Izraelskich Sił Powietrznych, przeprowadziły atak z użyciem 8 pocisków naprowadzanych na lotnisko T-4. Atak został przeprowadzony bez wchodzenia w przestrzeń powietrzną Syrii, z terytorium Libanu” – oświadczyło rosyjskie Ministerstwo Obrony, wg agencji TASS.

Rosjanie twierdzą, że syryjska obrona przeciwlotnicza strąciła 5 z wystrzelonych pocisków, podczas gdy pozostałe 3 trafiły w cel – co wzbudza wątpliwości, zważywszy na stan w jakim znajduje się syryjska obrona przeciwlotnicza. TASS twierdzi, że wśród ofiar nie było rosyjskich doradców wojskowych, mimo, iż doniesienia mówią o 14 śmiertelnych ofiarach, w tym o pewnej liczbie irańskiego personelu. Oznacza to, że możliwość nieintencjonalnego konfliktu pomiędzy potęgami jest spora.

Wcześniej Pentagon został zmuszony do zaprzeczenia udziałowi amerykańskich wojskowych w ataku. „Departament Obrony obecnie nie prowadzi uderzeń z powietrza w Syrii. Mimo to, nadal bacznie przyglądamy się sytuacji i wspieramy trwające zabiegi dyplomatyczne zmierzające do pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy używają broni chemicznej w Syrii, czy gdziekolwiek indziej” – brzmi oświadczenie Pentagonu.

W zależności od decyzji Trumpa, w ciągu następnych dwudziestu czterech do czterdziestu ośmiu godzin, świat może stanąć w obliczu najniebezpieczniejszej konfrontacji mocarstw od czasu kryzysu kubańskiego. Rezultatem może być katastrofa, w której dojdzie do otwartej wojny między Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Może się również okazać, że jest to doświadczenie edukacyjne, które zapobiegnie podobnym kryzysom w przyszłości.

Społeczność odpowiedzialna za bezpieczeństwo narodowe w Waszyngtonie w dużej mierze zapomniała o zimnowojennej koncepcji odstraszania nuklearnego i zarządzaniu konfrontacjami z rywalem uzbrojonym w broń nuklearną. W ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat Waszyngton przyzwyczaił się do świata, w którym nie ma przeciwników o dużej mocy, a jedyną prawdziwą groźbą jest terroryzm.

„Ludzie mają dziecinne poglądy na temat konfrontacji wielkich potęg” – uważa Kofman – „W rzeczywistości wielu ludzi nawet nie rozumie już zbyt dobrze strategii nuklearnej, doktryny odstraszania i mechanizmu eskalacji. Można się o tym przekonać w rozmowach. Tak długo zajmowaliśmy się walką z terroryzmem i partyzantką, że ludzie zapomnieli z czym mają do czynienia na wyższych szczeblach. Słyszę to cały czas. To wszystko przepis na konfrontację z inną wielką potęgą z lat 50-tych i 60-tych”.

Być może amerykański establishment potrzebuje nowej wersji kryzysu kubańskiego z 1962 roku, aby zrozumieć, jak niebezpieczna może być konfrontacja z rywalizującą z USA potęgą nuklearną. „Nie lubię tego mówić, ale być może to dobrze” – twierdzi Kofman. „Uważam, że taki kryzys może się okazać właściwie czymś dobrym, by wszyscy w końcu dojrzeli”.

DAVE MAJUMDAR, KRESY.PL

Więcej postów