Po trudnym roku, kiedy brakowało spotkań na najwyższym szczeblu, a stosunki między Warszawą i Berlinem były coraz bardziej lodowate – każda próba ocieplenia jest mile widziana.
Niemcy są naszym głównym partnerem gospodarczym i politycznym – mówi nasz nowy minister spraw zagranicznych, prof. Jacek Czaputowicz. Poprzednik ministra Czaputowicza, Witold Waszczykowski, widział w Niemczech głównego partnera gospodarczego, ale sojuszników politycznych szukał w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i na Węgrzech. A Czaputowicz na jedną ze swoich pierwszych zagranicznych wizyt, zaraz po obowiązkowych odwiedzinach u Bułgarów, którzy objęli właśnie przewodnictwo w Unii, pojechał do Berlina, żeby pokazać, że na utrzymaniu z Niemcami dobrych stosunków bardzo mu zależy.
Polska chce się zbliżyć do Niemiec
Czaputowicz ma też misję. Chce ocieplać i ratować, co się da. Wspomniał w Berlinie o reparacjach, ale bez napinania się. Powiedział, że liczy na debatę, większe zaangażowanie w sprawę np. niemieckich mediów i poznanie niemieckiego punktu widzenia. A w odpowiedzi od swojego niemieckiego odpowiednika Sigmara Gabriela usłyszał, że to dobry pomysł, żeby tematem zajęto się w sposób naukowy, ponieważ „nie można ignorować tego, że w Polsce debata na temat reparacji w ogóle istnieje”.
Czaputowicz wspomniał o Trójkącie Weimarskim, na którego spotkanie, jak sam zadeklarował, bardzo liczy. Powiedział, że Polska chce budować z Niemcami wspólne partnerstwo, razem przekształcać Europę i zwiększać jej rolę w świecie. Poruszył też temat naszego sporu z Komisją Europejską w sprawie praworządności (tu podważając kompetencje Komisji do dbania o unijne standardy) i powiedział, że „polscy eksperci są gotowi wyjaśnić naszą perspektywę”. A Sigmar Gabriel mówił, że Niemcy wspierały KE w jej pracy, ale dyplomatycznie też dodał, że oczywiście są otwarci na nowe argumenty.
Chęć zbliżenia się Polski do Niemiec jest widoczna. Widać zmianę w stosunku do ostatniego czasu, kiedy można było odnieść wrażenie, że resort spraw zagranicznych stawał się departamentem podległym różnym ministerstwom krajowym i działał pod ich dyktando. A nad Wisłą rząd na przemian straszył Unią, z którą coraz bardziej nam nie po drodze, i Niemcami, którzy nie rozliczyli się z nami po wojnie, swoje mają za uszami, a teraz chcą nas uczyć demokracji i narzucać nam swoje pomysły nie tylko na politykę społeczną, np. domagać się u nas zalegalizowania małżeństw homoseksualnych, ale i dyktować nam, czy mamy przyjmować do siebie uchodźców czy nie.
Być może teraz rząd uznał, że przed zbliżającymi się przyszłorocznymi wyborami chciałby zawalczyć o umiarkowanego wyborcę, takiego, który chce być w Unii, i z Niemcami dogadywać się jak najlepiej. Poza tym rozmowy koalicyjne u naszych sąsiadów uświadomiły wielu politykom, że np. rząd zdominowany przez SPD nie miałby do nas już takiej cierpliwości jak rząd budowany przez Angelę Merkel. SPD nie tłumaczyłoby Polski i oglądałoby się na nasz kraj, tylko bez skrupułów budowałoby Europę bez nas.
Niemcy uważają, że sprawa reparacji wojennych jest załatwiona
Czego po spotkaniu oczekuje Berlin? Chyba już niczego wielkiego. Może tylko tego, żeby się poznać i chociaż spróbować nawiązać jakąś nić politycznego porozumienia. Poziom oczekiwań jest tak niski, że Niemcy chyba będą zadowoleni, jeśli stan naszych relacji w przyszłości jeszcze się nie pogorszy. Po naszej letniej kampanii, zapowiadającej walkę o reparacje, stosunki polsko-niemieckie zamarły.
Sprawa reparacji przez ostatnie pół roku nie wyszła jednak poza poziom parlamentarny i medialny. Teoretycznie można by więc uznać, że problem poruszono tylko ze względów politycznych, sprawa była potrzebna politykom nad Wisłą do tego, żeby podreperować sobie sondaże, ale żądanie zostało głośno wypowiedziane, zepsuło nastrój i wisi.
Niemiecki rząd utrzymuje konsekwentnie, że ta sprawa jest prawnie i politycznie załatwiona. I nikt nie chce w Berlinie do tego wracać. Większość Polaków popiera jednak roszczenia. Dlatego tu zaczyna się rola polityków, którzy mogą te nastroje podkręcać i udowadniać, że do sprawy jak najbardziej trzeba wrócić, czy też spokojnie wytłumaczyć, co wiąże się z rozgrzebywaniem kwestii reparacji wojennych i dlaczego dzisiaj sprawę lepiej zamknąć i potraktować jako historyczną.
Po naprawdę trudnym roku każda próba ocieplenia jest mile widziana. Wizyta ministra Czaputowicza to dobry początek. Powiało nadzieją, chociaż na przełom chyba się nie zanosi.
AGNIESZKA MAZURCZYK