Państwo przejmuje kontrolę nad coraz większym obszarem gospodarki. Przedstawia to jako sukces. Co więcej, statystyki pokazują, że zyski firm poszły ostro w górę w tym roku. Wszystko wspaniale, tyle że dzieje się to naszym kosztem. Ceny usług i produktów mogły by być niższe, gdyby nie malała konkurencja na rynku.
W ubiegłym tygodniu PZU razem z PFR – obie instytucje pod kontrolą państwa – przejęły Pekao. Dwa największe banki: PKO BP i Pekao, a do tego jeszcze Alior oraz BOŚ – zarządzane są teraz przez państwowych menadżerów. Rząd Beaty Szydło chwali się, że od teraz banki będą służyć polskiej gospodarce.
PGE kupuje elektrociepłownie francuskiego EdF i jedynym podmiotem w dużej energetyce poza zarządem rządu premier Szydło jest już tylko ZE PAK, należący do Zygmunta Solorza-Żaka. W sektorze paliwowym teoretycznie konkurują ze sobą Orlen i Lotos, tyle że w obu prezesów wybrał ten sam rząd.
Mówi się o repolonizacji, ale coraz bardziej widać obraz monopolizacji gospodarki. Firmy, w których zarząd mianuje władza, coraz mniej muszą się liczyć z konkurencją, a coraz bardziej realizują po prostu politykę rządu.
To potencjalnie duży problem dla konsumentów. Na razie jeszcze tego nie widać wyraźnie, bo wzrost cen hamowany jest przez światowy spadek kursu ropy. W maju inflacja wynosiła średnio zaledwie 1,9 proc. rok do roku. Ceny mogły by być jednak niższe, gdyby na rynku zażarcie walczyło o klienta wiele niezależnych podmiotów.
Zyski na paliwach w górę, czyli ceny za wysokie
W poniedziałek Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych, działające przy warszawskiej SGH, przy okazji raportu o tendencjach inflacyjnych wspomniało, że duże podmioty gospodarcze planują podwyżki, wymieniając producentów ropy.
,,Najsilniejsze skłonności do podnoszenia cen wykazują przedsiębiorstwa duże, zatrudniające powyżej 250 pracowników. Pomimo spadających cen ropy naftowej, nadal największe podwyżki cen, podobnie jak w poprzednich miesiącach, wykazują przedstawiciele przemysłu przetwarzającego ropę naftową” – czytamy w raporcie BIEC.
Na rynku paliw mamy sytuację zbliżoną do monopolu. Producenci ropy – PKN Orlen i Lotos – są pod kontrolą państwa. Ostatnio rząd dość skutecznie wyeliminował część konkurencji, czyli mniejszych importerów paliw, przy okazji ścigania oszustw podatkowych. Państwowe firmy zaczęły czuć się bezpiecznie na rynku, co widać po ich marżach.
Z przesyłanych co miesiąc informacji spółek widać, że marże rafineryjne, czyli różnica pomiędzy przychodami a kosztami zakupu surowca poszły ostro w górę. Marża Orlenu od lutego do maja wzrosła o średnio 14 proc. rok do roku a Lotosu o aż 72 proc.!
Na każdej baryłce ropy Orlen zarabiał od lutego do maja b.r. średnio 6,08 dol., a rok temu w tym samym okresie 5,35 dol. Lotos chwali się zarobkiem 7,44 dol. na baryłce ropy, a rok temu było to 4,33 dol.
To przekłada się na zyski. Orlen zarobił na czysto w pierwszym kwartale 2,1 mld zł, podczas gdy rok temu zaledwie 336 mln zł. Lotos miał 411 mln zł zysku a rok temu 106 mln zł. Dane o marżach wskazują jednak, że… to klient zapłacił. Spadające ceny ropy na światowych giełdach oraz umocnienie złotego względem dolara, nie przekładają się na spadek kosztu zakupu paliwa na stacjach tak, jak by mogło.
Coraz większe zyski firm naszym kosztem
Dużo więcej niż rok temu zarabiały też firmy energetyczne i to mimo wzrostu cen węgla – a ten sektor jak już wspominaliśmy też kontroluje państwo. Jak podaje GUS, na każdych 100 zł przychodów firmy miały na czysto 9,9 zł zysku w pierwszym kwartale, podczas gdy rok temu 9,2 zł. Największy skok rentowności zanotowały Tauron i Energa, które zarobiły na czysto o ponad 300 mln zł więcej niż rok temu.
Generalnie wyniki średnich i dużych firm (zatrudniających powyżej 50 pracowników) spoza sektora finansowego mocno wzrosły w pierwszych trzech miesiącach 2017 r. Zyski operacyjne, czyli nie licząc podatków i działalności finansowej (odsetki itp.) poszły w górę o 4,6 mld zł rok do roku. To oczywiście bardzo dobrze, o ile nie odbywa się kosztem klienta, czyli nie jest efektem braku konkurencji na rynku.
Z naszych obliczeń wynika, że firmy spoza sektora finansowego na każdych 100 zł przychodów zarabiały w pierwszym kwartale b.r. 5,10 zł na poziomie operacyjnym, podczas gdy rok temu 4,93 zł. Marże jak widać poszły w górę.
Wpływ działań państwa na zyski firm i koszty klientów widoczny jest szczególnie w przypadku ubezpieczycieli. Tam, na każde 100 zł zebranej składki ubezpieczeniowej (brutto), wynik techniczny (różnica między składką a odszkodowaniami) wynosił w tym roku 7,77 zł, podczas gdy rok temu 5,63 zł.
Tak duży wzrost wziął się z podwyżek OC na samochody, do których zmotywował ubezpieczycieli nadzorca rynku, czyli KNF, argumentując, że za dużo na nich tracą. Przez to w pierwszych trzech miesiącach roku ubezpieczyciele zarobili na czysto o ponad 400 mln zł więcej niż rok temu, czyli ponad miliard złotych.
Wspomnieć przy tym trzeba, że kontrolowana przez państwo grupa PZU w pierwszym kwartale zarobiła kwotę równą 92 proc. zysku netto całego sektora ubezpieczeniowego. Na czysto było to 940 mln zł, czyli 80 proc. więcej niż rok temu. I to, mimo że PZU musiał opłacić 124 mln zł podatku od instytucji finansowych (tzw. podatek bankowy) – czyli o 57 mln zł więcej niż rok temu. Na podwyżkach skorzystała więc głównie firma kontrolowana przez państwo.
Jeśli już o podatek bankowy chodzi, to sytuacja jest też ciekawa i w sektorze bankowym. Mimo że do budżetu z podatku wpływa około 350 mln zł miesięcznie, to banki tylko w styczniu miały zyski znacząco niższe niż rok temu – o 401 mln zł.
Spowodowane było to nie tylko podatkiem, ale i skumulowanymi na początek roku opłatami na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, wyższymi w pierwszym kwartale o 350 mln zł niż rok temu.
Sektor nadrabia straty na podatku i BFG, ale robi to w sposób trudny do zauważenia dla klientów, co wskazuje, że rynek jest nadal dość konkurencyjny. Obniżono oprocentowanie lokat a mimo to ludzie trzymają więcej pieniędzy w bankach, czyli można powiedzieć, że banki wykorzystały trend na rynku. Utrzymane zostały odsetki od kredytów a prowizje tylko nieznacznie poszły w górę. W ten sposób banki rekompensowały sobie koszty opodatkowania. Czy tak będzie dalej?
Od kilku lat sektor trafia coraz bardziej pod skrzydła państwowe. Przejęcie Nordea Banku przez PKO BP, potem Aliora i Banku BPH przez grupę PZU, wreszcie tydzień temu doszło do kupna pakietu kontrolnego w Pekao też przez PZU do spółki z PFR – dzięki temu państwo kontroluje już banki, stanowiące 48 proc. aktywów sektora. Nadal połowa sektora jest w prywatnych rękach, ale czy stopień koncentracji w rękach jednego właściciela zapewni utrzymanie jakości usług i cen? Obserwując politykę koncernów paliwowych można się tylko obawiać.
MONEY.PL
Nie chodzi o jednego „właściciela”, to nie prywaciarz właśnie, to jest państwowe, czyli my też na tym zyskami z czasem.