Unijne fundusze, jakie trafiają do Polski, nie są efektem dobroczynności zachodnioeuropejskich elit. To raczej rekompensata za całkowite otwarcie polskiego rynku dla zachodnich przedsiębiorstw i korporacji.
I właśnie dlatego reakcja starounijnych elit, gdy ktoś im zaczął ograniczać strefę wpływów, była zupełnie do przewidzenia. Pod pozorem troski o „stan demokracji” podjęto działania, których celem było zagwarantowanie status quo dla interesów swoich oraz swoich korporacji.
Mam poważne wątpliwości czy troska unijnych elit o „stan demokracji i wolności” w Polsce byłaby tak samo intensywna, gdyby nie wprowadzono podatku bankowego, nie próbowano przeforsować podatku handlowego czy też nie podjęto działań zmierzających do uregulowania rynku medialnego (na wzór i podobieństwo do rozwiązań obowiązujących we Francji)? Czy francuskiej złośliwości i porównywanie „reżimu Kaczyńskiego” do reżimu Putina czy Erdogana byłyby możliwe, gdyby zakup Caracali wchodził obecnie w fazę realizacji? Czy całe zaniepokojenie sytuacją wokół Trybunału Konstytucyjnego byłoby tak samo silne, gdyby obecne władze w Warszawie tak samo czołobitnie realizowały polecenia płynące z Berlina, czy Brukseli (choćby w zakresie przyjmowania migrantów z Bliskiego Wschodu czy Afryki)?
Wszystko wskazuje na to, że gdyby nie szereg zmian o charakterze finansowym, które bezpośrednio dotknęły niemieckie czy francuskie przedsiębiorstwa, gdyby nie twardy sprzeciw wobec procesu przyjmowania migrantów, to mało kto w Berlinie, Brukseli czy Paryżu mówiłby dziś o „zagrożeniu demokracji w Polsce”. Pojęcie „demokracji” jest używane w tym przypadku przedmiotowo. Jest formalnym powodem dla reakcji prawnej unijnych struktur (wszczęcie procedury sankcyjnej), której faktyczne przyczyny leżą w zupełnie innym miejscu. W rzeczywistości demokracja w Polsce musi być zagrożona, gdyż zagrożone są niektóre interesy starounijnych elit. Unijne fundusze, jakie trafiają do Polski, nie są efektem dobroczynności Niemiec, Francji czy Belgii. To raczej rekompensata za całkowite otwarcie polskiego rynku dla zachodnich przedsiębiorstw i korporacji. Gdy ktoś tę otwartość rynku próbuje delikatnie domknąć (np. poprzez wspomniane regulacje takie jak podatek bankowy), to nie ma miejsca na kompromisy, czy ustępstwa.
Kasa i przychody muszą się zgadzać. Warto o tym pamiętać, szczególnie w kontaktach z silnymi i rozwiniętymi gospodarkami.
NIEWYGODNE