Ukraińskie ZAGROŻENIE – źródła i skutki imigracji zarobkowej

Masowa imigracja zarobkowa z Ukrainy odbija się negatywnie na polskim rynku pracy wpływając na spowolnienie wzrostu płac. Czyni nierealną nadzieję nie tylko za powrót rzeszy naszych rodaków-emigrantów, ale na zatrzymanie kolejnych wyjazdów.

W perspektywie niesie zagrożenie dla spójności społecznej i bezpieczeństwa narodowego. Mimo to nie brak jej propagatorów – przestrzega Karol Kaźmierczak.

Obszerny artykuł poświęcony zagadnieniu masowej imigracji Ukraińców do Polski ukazał się ostatnio na portalu Klubu Jagiellońskiego. Monopolizująca ostatnio tematykę ukraińską na tej stronie internetowej Paulina Lang z przekonaniem twierdzi, że na imigracji „obie strony wygrywają”. Według publicystki to ekonomiczny czysty zysk, a Ukraińcy doskonale zintegrują się w polskim społeczeństwie. Analizując szerszy zakres danych i rozpatrując jej w szerszym kontekście niż czyni to Lang, można dojść do całkiem odmiennych od niej wniosków.

Nie ma wątpliwości, że ukraińska migracja związana jest destabilizacją do jakiej doszło na Ukrainie w 2014, w kontekście aneksji Krymu przez Rosję, i wsparcia przez nią ognisk separatyzmu na wschodnich peryferiach Ukrainy i krachu ukraińskiej gospodarki, wcześniej silnie związanej z rosyjską. Tylko do końca 2015 roku 660 tys. obywateli Ukrainy wyemigrowało do kraju militarnego wroga, z czego 440 tys. zwróciło się do rosyjskich władz o nadanie statusu uchodźcy. Potwierdza to ich gotowość do opuszczania ojczyzny, którą odzwierciedla również sondaż ukraińskiej pracowni „Rejting” dla Wszechukraińskiej Asocjacji Przedsiebiorstw z października zeszłego roku, wedle którego 40% Ukraińców chce szukać pracy za granicą, a 30% jest gotowych opuścić Ukrainę na zawsze. Wskazuje to także na możliwy długofalowy charakter presji migracyjnej Ukraińców.

Dane wskazują, że jeszcze przed 2014 rokiem Polska była celem masowej imigracji zarobkowej Ukraińców. Tendencję tę znacznie jednak nasilił konflikt władz kijowskich z separatystami i Rosją, który jednocześnie odbił się niekorzystnie na sytuacji ekonomicznej na Ukrainie, dodatkowo ją pogarszając. Od 2014 roku gospodarka Ukrainy kurczyła się: w 2014 roku Produkt Krajowy Brutto zmniejszył się o 6,8%, w 2015 r. o 13%.  Wartość PKB Ukrainy odpowiadała w 2015 roku wartości PKB wytwarzanego w samym Województwie Mazowieckim. Daje to PKB per capita równe 7519 dolarom, wobec 12 492 dolarów w Polsce w 2015 roku. Średnia płaca na Ukrainie wynosiła w połowie 2015 roku 193 dolary, a średnia emerytura 54 dol. Dla porównania w Polsce średnia płaca w połowie 2015 roku wynosiła 938 dolarów a emerytura 533 dolary. Na ten moment brak przesłanek by przewidywać odczuwalną dla mieszkańców Ukrainy poprawę sytuacji ekonomiczno-socjalnej, zakończenie konfliktu z separatystami i Rosją, czy chociażby jego konsekwentne zamrożenie odciążające budżet państwa. Można się więc spodziewać trwania zewnętrznych warunków wpływających na zarobkową emigrację Ukraińców z ich kraju.

Migracyjna fala

W 2015 r. polskie konsulaty na Ukrainie wydały 925 tys. wiz (Schengen i narodowych), zaś w pierwszym półroczu 2016 roku wydały ich 565 tys. co oznacza wzrost o 30,5 procenta w porównaniu do pierwszego półrocza 2015 (wówczas 433 tys.) Zasadniczo Ukraińcy przybywają do Polski w dwóch celach – podejmowania studiów wyższych i, przede wszystkim, w celu pracy zarobkowej.

Kluczowym ułatwieniem dla imigracji zarobkowej stały się obowiązujące od 2014 roku przepisy o uproszczonym trybie czasowego powierzania wykonywania pracy obywatelom Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Federacji Rosyjskiej, Ukrainy, zawarte w rozporządzeniu Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 28 listopada 2013 r. Skorzystali z nich w przytłaczającej większości obywatele Ukrainy. Przepis ten zezwolił obywatelom tych państw na podejmowanie pracy bez konieczności uzyskiwania zezwolenia w okresie maksymalnie do 180 dni w ciągu kolejnych 12 miesięcy. Zatrudnienie takie odbywa się wyłącznie na podstawie oświadczenia pracodawcy złożonego w Powiatowym Urzędzie Pracy. Pracownicy tacy nie muszą posiadać zezwolenia na pobyt czasowy, wystarczy posiadanie wizy. W 2014 r., gdy uproszczony system zatrudniania zaczął obowiązywać, oświadczeń wystawionych na obywateli Ukrainy doliczono się 373 tys., w 2015 roku – już 763 tys. zaś w roku 2016 – 1,3 miliona. Na obywateli Ukrainy przypadało około 97% wszystkich tego typu oświadczeń. Dla porównania przed ułatwieniem zatrudniania w tej procedurze liczba oświadczeń wystawionych na obywateli Ukrainy wynosiła: 2011 r. – 259,7 tys., 2012 r. – 243,7 tys., 2013 r. – 235, 6 tys.

Według danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców w 2013 roku obywatele Ukrainy otrzymali 9595 pozwoleń na pobyt czasowy w Polsce (2450 ze względu na dołączenie do rodziny, 2351 ze względu na naukę,  3863 ze względu na pracę, 931 – inne). W 2014 roku pozwoleń takich wydano już 17108 (rodzina – 2726, nauka – 3798, praca – 13177, inne – 2997). W 2015 roku odnotowano dalszy wzrost do 37864 wydanych pozwoleń na pobyt czasowy (rodzina – 3888, nauka – 7054, 23925, inne – 2997). Według nowych, jeszcze nie skonkretyzowanych danych, w 2016 roku zgodę na pobyt czasowy otrzymało około 77 tys. obywateli Ukrainy. W latach 2013-2016 liczba wydanych obywatelom Ukrainy pozwoleń na pobyt czasowy wzrosła więc aż o 705 proc! Liczba takich pozwoleń wydanych ze względu na zatrudnienie wzrosła w latach 2013-2015 o 519 proc. W przypadku zezwoleń na osiedlenie się w 2013 roku wystawiono ich obywatelom Ukrainy 1697, w 2014 r. – 2413, w 2015 r. – 6715, w 2016 r. – również około 6700. Zatem liczba obywateli Ukrainy posiadających w Polsce pełnię praw poza prawami politycznymi wzrosła w latach 2013-2016 o 395 proc. Wskazuje to na ogólną liberalizację polityki państwa polskiego i praktyki administracyjnej w zakresie wszystkich form legalizacji pobytu obywateli Ukrainy w Polsce. I to właśnie w polityce polskich władz oraz praktyce struktur administracyjnych należy widzieć drugą główną przyczynę masowej imigracji z Ukrainy, w tym przypadku o charakterze wewnętrznym.

W 2015 roku Ukraińcy kupili w Polsce 3754 mieszkania i 1417 lokali użytkowych. To o  15,9 procent więcej niż rok wcześniej i o 20,6 proc. więcej niż w 2013 r. Ukraińcy nabyli w 2015 roku łącznie lokale o powierzchni 35,4 tys. metrów kwadratowych, jedynie o niecałe 2 tys. m kw. mniej niż łączna powierzchnia lokali zakupiona przez, do niedawna zdecydowanie dominujących w tej statystyce, Niemców. W latach 2014-2015 powierzchnia kupowanych przez Ukraińców lokali w Polsce wzrosła o 89,5 proc.

Z danych wynika więc, że mamy do czynienia ze skokowym wzrostem legalnej imigracji zarobkowej Ukraińców do Polski. Rzecz charakterystyczna, że tylko 62,6 proc. ukraińskich imigrantów zarobkowych przekraczało granice Polski w latach 2014-2015 na już wystawione oświadczenia pracodawców. Potwierdza to przypuszczenie, że sama podaż taniej, ukraińskiej siły roboczej jest czynnikiem stymulującym miejscowych pracodawców do uprawiania opisywanego procederu. Podaż ta reprodukuje się, bowiem 70,1 proc. zatrudnionych na podstawie oświadczenia pracodawcy imigrantów, wśród przebadanych na potrzeby raportu NBP z 2015 r., zadeklarowało, że kontakt z pracodawcą uzyskało z pomocą krewnych bądź znajomych. Dalszej liberalizacji dokonała kolejna zmiana przepisów (nowelizacja ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy i niektórych innych ustaw wymuszona przez Dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/36/UE z dnia 26 lutego 2014 r)  zgodnie z którą od 1 stycznia 2017 roku, cudzoziemcy w wymienionych wcześniej państw zyskali możliwość co najmniej jednokrotnego przedłużenia zezwolenia i jednokrotnej zmiany pracodawcy bez potrzeby opuszczania naszego kraju.

Zaniżanie płac i standardów pracy

Nie można mówić o zróżnicowaniu sezonowym, w zeszłym roku na każdy kwartał przypadała podobna liczba zarejestrowanych w urzędach pracy zaproszeń, kwartalnie ponad 300 tys. Oznacza to dla zeszłego roku stałe zapełnienie rynku pracy rzeszą imigrantów zarobkowych o liczebności około 600 tys. Związana z określonymi obostrzeniami procedura wydawania pozwoleń na pracę była wykorzystywana mniej chętnie, choć i w tym przypadku widzimy szybki wzrost. Według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w 2014 r. wydano ich obywatelom Ukrainy 43600., w 2015 r. 50655, a w 2016 r. liczba ta najpewniej wzrosła jeszcze poważniej, bowiem według danych za pierwsze półrocze pozwolenia na pracę otrzymało 42653 obywateli Ukrainy.

Według raportu Departamentu Statystyki Narodowego Banku Polskiego z 2015 roku, imigranci zarobkowi z Ukrainy stanowili wówczas problem przede wszystkim z punktu widzenia niewykwalifikowanej klasy pracującej. 70,7% ukraińskich imigrantów zarobkowych podejmowało się prac fizycznych. 23,8% wypełniało rolę robotników wykwalifikowanych. Jedynie 0,3% z nich prowadziło własną działalność gospodarczą, a 6,2 proc. pozostawało bez pracy.

Raport odnotował także obniżanie się średniego wieku ukraińskich imigrantów wynoszącego w latach 2014-2015 roku 32,8 lat w porównaniu do 42,8 lat w okresie przed 2013 rokiem. Dominują wśród nich mężczyźni stanowiący 57,9 proc. w ogólnej liczbie. W roku tym aż 41,3 proc. ukraińskich imigrantów stanowiły osoby przybywające do Polski po raz pierwszy co również wskazuje na niebezpieczną dynamikę zjawiska. Na to, że dalszy masowy napływ Ukraińców jest zjawiskiem realnym wskazuje fakt, że wśród respondentów badania na potrzeby raportu NBP aż 59,8 proc. wskazywało jako powód emigracji niezadowalający poziom płacy na Ukrainie, a tylko 12,5 proc. sytuację polityczną, zaś 20,1 proc. bezrobocie. Trudno wyobrazić sobie szybką niwelację różnicy płacowej między Polską a Ukrainą, trzeba zatem spodziewać się dalszej presji imigracyjnej. Wśród imigrantów zarobkowych z Ukrainy dominują ci z zachodnich i północnych obwodów kraju, stanowiących tę część Ukrainy, w której żywsze są nacjonalistyczne tendencje – w latach 2014-2015 stanowili oni 71,6 proc. ogółu, zaś tylko 28,4 proc. Imigrantów wywodziło się z obwodów wschodnich i południowych (odeskiego, chersońskiego, mikołajowskiego, dnieprowskiego, charkowskiego, zaporoskiego, donieckiego i ługańskiego), w tym 11,7 proc. z dwóch obwodów stanowiących obszar działań militarnych. Potwierdza to znaczenie czynników ekonomicznych w stymulowaniu emigracji z Ukrainy.

Kluczowym aspektem są płace dla imigrantów. Według raportu NBP w 2015 roku na terenie aglomeracji Warszawy ukraińscy imigranci zarobkowi zarabiali średnio 2105 zł. netto, przy czym 1862 zł przy pracy w gospodarstwach domowych, 1941 zł w sektorze hotelarsko-gastronomicznym,  1992 zł w sektorze rolniczym, 2000 zł w sektorze handlowym, 2183 zł w sektorze przemysłowym, 2729 zł w sektorze budowlanym, 2342 zł w pozostałych branżach. Jest to poziom wynagrodzenia wyraźnie niższy niż w przypadku polskich pracowników. Ukraińscy psują polski rynek pracy nie tylko pod względem płac ale też warunków pracy. W 2015 r. pracowali średnio 54 godziny tygodniowo, czyli wyraźnie więcej niż polscy pracownicy. Obywatele Ukrainy starają się wydawać w Polsce stosunkowo mało – ok. 33 proc. wynagrodzeń, a zaoszczędzone środki przekazują na Ukrainę. W 2015 r. Ukraińcy krótkookresowo zarobili 8 mld zł, z czego 5 mld zł trafiło na Ukrainę.

Imigranci zarobkowi z Ukrainy koncentrują się głównie w województwach mazowieckim, dolnośląskim, małopolskim, pomorskim, wielkopolskim, śląskim. Koncentrują się w stolicach wojewódzkich, co również może się stać poważnym problemem W ciągu roku w województwie dolnośląskim zgłoszono aż 119,5 tysiąca zatrudnionych Ukraińców. W samym Wrocławiu ich liczba sięgnęła niemal 62,5 tysiąca co stanowi 10 procent ludności czwartego co do wielkości miasta w Polsce. To niepokojąca zapowiedź tworzenia się w polskich metropoliach ukraińskich gett.

Poza głównym tematem tego artykułu pozostaje kwestia napływu ukraińskich studentów. W roku akademickim 2016/17 jest ich na polskich uczelniach 30589 co oznacza, że stanowią 54 proc. wszystkich cudzoziemskich studentów w Polsce. Ich liczny napływ do Polski umożliwiają różnorakie przywileje nadawane im przez poszczególne uczelnie, dążące do liczbowego uzupełnienia stanu uczących się wobec niżu demograficznego w Polsce. Ma to związek z patologicznym mechanizmem finansowania uczelni z budżetu państwa, które uzależnione jest przede wszystkim od liczby uczonych studentów. Prowadzi to czasem do przyznawania studentom z Ukrainy świadczeń wyższych niż te na które mogą liczyć Polacy.

Imigracyjne zagrożenia

Podkreślić należy, że masowa imigracja Ukraińców jest elementem bardzo niebezpiecznego procesu podmiany populacji Polski, który można w tej chwili ująć jako kluczowe zagrożenie dla narodowego charakteru państwa. Sprzyja tej perspektywie młody wiek imigrantów ukraińskich i uchwytna statystycznie wysoka gotowość opuszczenia Ukrainy na stałe. Masową imigrację Ukraińców należy rozpatrywać w kontekście równie masowej emigracji Polaków do państw Europy Zachodniej. W 2015 roku przebywało w nich 2,397 milionów Polaków z tego w Wielkiej Brytanii (720 tys.), Niemczech (655 tys.), Holandii (112 tys.) oraz w Irlandii (111 tys.) i we Włoszech (94 tys.). Badania wskazują na ewidentnie ekonomiczną motywację opuszczających ojczyznę. Masowa imigracja Ukraińców do Polski to nie tylko czysto fizyczne zapełnianie rynku pracy, to także, poprzez wspomniany proces zamrażania wzrostu płac, psucie go do stanu, w którym będzie kompletnie nieatrakcyjny dla emigrantów rozważających powrót. Nie chodzi zresztą tylko o podtrzymanie nadziei na powrót chociaż części naszych wychodźców, ale i zahamowanie procesu emigracji, który przecież nadal trwa. Według raportu Work Service z maja zeszłego roku, aż 19,1 proc. Polaków w wieku produkcyjnym i przedprodukcyjnym, a więc kluczowym dla naszego rynku pracy, chciałoby wyjechać z Polski za granicę w ciągu najbliższych 12 miesięcy – to o 4 proc. więcej niż jesienią zeszłego roku. Brak danych dla przewidywania poprawy sytuacji ekonomicznej Ukrainy nawet w dłuższej perspektywie każe spodziewać się dalszej presji taniej siły roboczej z tego kraju. Podobnie jeśli chodzi o oddziaływanie uwarunkowań politycznych i międzynarodowych Ukrainy.

Imigracja Ukraińców do Polski psuje rynek pracy przyczyniając się do pogorszenia warunków zatrudnienia w rozległych gałęziach gospodarki, szczególnie pracowników niewykwalifikowanych. W czasie nasilenia imigracji Ukraińców wzrost płac realnych wyhamował po okresowym odbiciu, po kryzysie płacowym trwającym od 2009 roku. Jeszcze w roku 2011 nominalny wzrost średniej płacy wynosił 5,4 proc., w 2012 – 3,5 proc., 2013 – 3,6 proc, 2014 – 3,6 proc., w 2015 – 2,9 proc., za trzy pierwsze kwartały 2016 roku o 3,9 proc. Charakterystyczne przy tym, że w sektorze przedsiębiorstw, którego dotyczy napływ taniej siły roboczej z Ukrainy wzrost ten wyniósł już tylko 2,7 proc. Wzrost PKB w tym czasie wynosił: 2013 – 1,6 proc., 2014 – 3,3 proc., 2015 – 3,6 proc. Oznacza to niską dynamikę wzrostu płac. Jeśli w ciągu dwóch lat nie była ona dotkliwa dla obywateli to głównie wskutek panującej w 2015 i 2016 roku deflacji.

Podchodząc do przedmiotowej kwestii strukturalnie, trzeba ocenić, że polityka opierania „rozwoju” polskiej gospodarki na imporcie taniej siły roboczej, jest raczej prostą droga do wpadnięcia w pułapkę średniego dochodu, jak słusznie zauważył wywiadzie dla Kresów.pl prezes Agencji Ratingu Społecznego Cezary Mech.

Obniżanie się wieku imigrantów i odnotowana skłonność do osiedlania się może prowadzić do zmiany struktury etnicznej Polski. W tym kontekście trzeba zaznaczyć, że masowa imigracja Ukraińców odbywa się w warunkach pobudzenia emocji narodowych sąsiedniego społeczeństwa na kanwie wojny z Rosją oraz powszechnej na Ukrainie i wspieranej instytucjonalnie gloryfikacji organizacji OUN-UPA, co posiada niewątpliwie pewien potencjał antypolski. Jak wykazały dane statystyczne większość imigrantów przybywa z zachodniej części Ukrainy, gdzie tradycja banderowskich organizacji jest solidnie zakorzeniona. Nie jest przekonującym powoływanie się na kolejne sondaże wykazujące wysoką sympatię mieszkańców Ukrainy do Polski i Polaków. Są to bowiem emocje wirtualne, które zmieniają się każdorazowo gdy Ukraińcy spotykają się z negowaniem przez Polaków uprawianej przez nich gloryfikacji Stepana Bandery i OUN-UPA. Dość wspomnieć o kolejnych burzach jakie wywołują na Ukrainie wszelkie działania strony polskiej o tak minimalnej dozie asertywności jak zeszłoroczna uchwała Sejmu w rocznice wołyńskiej „krwawej niedzieli”, czy kolejne przypadki gdy funkcjonariusze Straży Granicznej nakazują przybyszom z Ukrainy schowanie czerwono-czarnych proporczyków. Zderzenie się skrajnie odmiennego podejścia do kwestii ważnych dla tożsamości obu narodów najpewniej szybko doprowadzi do narastania napięć, w kontekście bardzo wyraźnego, na tle polskiej elity, rezonu czy wręcz nieustępliwości Ukraińców. Znajduje to odzwierciedlenie w takich zachowaniach jak obnoszenie się studentów z Ukrainy z flagą OUN-UPA czy też przyjęcie właśnie jej czerwono-czarnych barw jako własnych przez amatorski zespół piłkarski Dynamo, założony w zeszłym roku przez ukraińskich imigrantów we Wrocławiu. Ukraińcy założyli dla siebie odrębny związek zawodowy w ramach OPZZ, a młodzież ukraińska chętnie uczęszcza na rozrywkowe „imprezy dla rosyjskojęzycznych” w klubach. Jeśli już w tej chwili dochodzi do tego rodzaju procesów izolowania się ukraińskich imigrantów, trudno mieć nadzieje na ich integrację w przypadku napływu kolejnych. A wszystko wskazuje na to, że migracyjny potok będzie płynąć dalej wartkim nurtem.

Asertywność Ukraińców – naiwność Polaków

Dodatkowym czynnikiem tej asertywności, jest fakt, że przybywając do Polski, masy ukraińskich imigrantów stykają się z miejscową mniejszością ukraińską liczącą 51 tys. osób. Choć stosunkowo nieliczna, mniejszość ta jest dobrze zorganizowana i obudowana instytucjonalnie. Ta sieć instytucjonalna zdominowana jest przez Związek Ukraińców w Polsce, zdecydowanie krytyczny wobec państwa polskiego, recypujący fenomen OUN-UPA już nie w potencjalnie, ale w rzeczywiście antypolskim kontekście. Mniejszość ta posiada swoich reprezentantów na poziomie samorządu różnych szczebli, przede wszystkim na Ziemiach Odzyskanych. Posiada lokale oraz media w postaci portali i pism.

W ubiegłym roku ZUwP  korzystał z dotacji państwowej w wysokości ponad 2 mln złotych: na prace związane z Narodnym Dimem (720 tys. zł), wydawanie „Naszego Słowa” (420 tys.), działalność ukraińskich chórów i zespołów artystycznych (142 tys. zł) czy ośrodków kultury ukraińskiej (248 tys.). Z kolei Towarzystwo Ukraińskie otrzymało w 2016 roku ponad 250 tys. zł dotacji, w tym 33 tys. zł na projekt związany ze 150. rocznicą urodzin Mychajło Hruszewskiego, w którego twórczości pojawiały się wątki antypolskie. Związek Ukraińców Podlasia otrzymał zaś ponad 435 tys. zł. Ponadto, ze środków budżetowych dofinansowano również festiwal kultury ukraińskiej Ekołomyja (40 tys. zł), a także wydanie rocznika literackiego w języku ukraińskim (14 tys. zł). Tygodnik „Nasze Słowo” jest stosunkowo szeroko dostępny, kolportowany także przez kler greckokatolicki w świątyniach, oraz część kleru prawosławnego.

ZUwP wyraźnie próbuje zacierać różnicę między prawami autochtonicznej mniejszości ukraińskiej w Polsce a statusem imigrantów i sytuować się w roli reprezentanta także tych drugich. Najświeższym tego przykładem jest żądanie legnickiego koła Związku Ukraińców w Polsce oraz zarządu głównego Zjednoczenia Łemków, do stworzenia ukraińskojęzycznej szkoły podstawowej obok funkcjonujące już szkoły średniej o takim charakterze. Przewodniczący struktur legnickich Związku motywował postulat: „Dzięki tej szkole w Legnicy będzie w przyszłości przybywać Ukraińców, którzy właśnie tutaj będą chcieli żyć i kształcić swoje dzieci”. 15 lutego rada miasta Legnicy zaakceptowała żądanie ZUwP.

Agresywne nastawienie działaczy organizacji autochtonicznej mniejszości ukraińskiej, masowość i koncentracja osiedlania się ukraińskich imigrantów, wspomniane pobudzenie narodowe społeczeństwa Ukrainy, czynią bezpodstawną nadzieję na proces asymilacji przybyszów do narodu polskiego. Inna sprawa, że spętana swoistą poprawnością polityczną w stosunku do Ukraińców, polska elita od lewa do prawa nawet nie stara się nawet zgłaszać jakichkolwiek koncepcji stymulujących ich asymilację. Jak potwierdza przykład legnickich radnych jest wprost przeciwnie. Nie są oni przykładem odosobnionym. Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz jeszcze w zeszłym roku zapowiedział wprowadzenie do niektórych szkół w mieście nauczania języka ukraińskiego i historii Ukrainy. Pisanie w tym kontekście o łatwości integracji Ukraińców jako „bliskich kulturowo” jest pobożnym życzeniem lub świadomym mydleniem oczu. Tak się składa, że Europa od wieków targana jest konfliktami narodów „bliskich kulturowo” wobec siebie, tak było w wieku XX, tak jest zresztą także w wieku XXI, o czym zresztą przekonali się Ukraińcy w swoim własnym państwie. Trudno też zapomnieć doświadczenia II Rzeczpospolitej z liczną mniejszością ukraińską. Politycy III Rzeczpospolitej gorliwie pracują nad sprokurowaniem zagrożeń z którymi nie poradzili sobie ich poprzednicy.

Kto napędza imigrację?

Masowa imigracja Ukraińców jest stymulowana przez kręgi biznesowe oraz część polityków i zaplecza centroprawicowego obozu rządzącego. Czołowym lobbystą jak najszerszego otwarcia Polski na imigrację z Ukrainy jest Związek Pracodawców Polskich. W styczniu 2016 roku jego przewodniczący Cezary Kaźmierczak oficjalnie zadeklarował konieczność przyjęcia przez Polskę 5 milionów imigrantów do 2025 roku, wskazując na Ukrainę, Białoruś i Wietnam jako ich źródło. W czasie konferencji prasowej  szef ZPP twierdził, że ustalenia w tej sprawie poczyniono już „na szczeblu wiceministerialnym”. ZPP ponawiał swoje apele w zeszłym roku. Otwarcie rynku na imigrację zarobkową popiera również Robert Gwiazdowski z Warsaw Enterprise Institute. Na poziomie lokalnym trzeba odnotować rozwój całego biznesu związanego z transferem i akomodacją taniej siły roboczej z Ukrainy. Powstają agencje pośrednictwa pracy i pośrednictwa najmu nieruchomości sprofilowane niemal wyłącznie na imigrantów z Ukrainy.

O tym, że cytowane apele należy traktować poważnie świadczą wypowiedzi wicepremiera i ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego w czasie ubiegłorocznego, wrześniowego Forum Ekonomicznego w Krynicy. Morawiecki ogłosił tam konieczność ściągnięcia do Polski „miliona-dwóch ukraińskich obywateli”. Znacznie dalej poszedł wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Bartosz Marczuk, który w czasie tego samego panelu dyskusyjnego obwieścił, że „aby utrzymać obecny poziom gospodarki do 2050 roku, musimy przyjąć około 5 milionów imigrantów”. Wobec tego wszystkiego nie jest najpewniej przypadkiem, że w sektorze mediów prorządowych szczególnie zaangażowanych w forsowanie agendy giedroyciowskiej (TV Republika, „Gazeta Polska” i jej codzienna mutacja, tygodnik „wSieci”) pojawia się narracja ukazująca imigrację Ukraińców do Polski jako nieszkodliwą a nawet pozytywną. Najwyraźniej dołączył do nich także Klub Jagielloński.

W ramach obozu rządzącego pojawiają się propozycje liberalizowania nabywania obywatelstwa RP przez imigrantów. Nietrudno pojąć, że tacy nowi obywatele popierali by nie tylko polityków utrzymujących granice szeroko otwarte na kolejne fale przybyszów, ale też tych gotowych do trwonienia zasobów Polski i ryzykowania jej racją stanu w imię interesów ich ukraińskiej ojczyzny. Ewentualne rozdawanie obywatelstwa imigrantom z Ukrainy trudno rozpatrywać jako coś innego niż sprowadzanie oczywistego zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego.

KAROL KAŹMIERCZAK

Więcej postów