Winnicki: słowa szefa PiS o naciskach USA na Polskę to wyraz jakiejś szamotaniny

Amerykańskie wojska mają umacniać polską suwerenność i niepodległość, tyle tylko, że nie ma czego umacniać. Bo z jednej strony budujemy unijne super-państwo, z drugiej, jak przyznaje szef PiS, rząd USA bezceremonialnie ingeruje w nasze wewnętrzne sprawy – mówi Kresom.pl poseł Robert Winnicki.

Jak informowaliśmy wcześniej, w wywiadzie dla Radia Katowice prezes PiS Jarosław Kaczyński przyznał, że władze USA „niesamowicie” ingerowały w wewnętrzne sprawy naszego kraju, a on sam był naciskany przez Waszyngton „w sprawach, które nie powinny rządu amerykańskiego w najmniejszym stopniu interesować”. Szef PiS liczy przy tym na to, że za kadencji Donalda Trumpa te naciski ustaną.

– Przede wszystkim z jednej strony szef PiS mówi o tych, jak to określa, niebywałych naciskach na państwo polskie ze strony amerykańskiej, z drugiej strony Polska jest pod względem gospodarczym, politycznym, a ostatnio również militarnym, coraz bardziej uzależniona od państw zachodnich. Jeśli to wszystko zebrać razem i okrasić stacjonowaniem wojsk amerykańskich w Polsce, to nie daje to żadnej spójnej całości – mówi poseł Robert Winnicki w rozmowie z Kresami.pl, komentując wypowiedź szefa PiS.

– Według narracji demoliberalnej opozycji czy rządu PiS, potrzebujemy tu podobno wojsk USA, żeby bronić swojej suwerenności. Tylko okazuje się, że tej suwerenności i tak nie mamy – zaznacza szef Ruchu Narodowego.

Czytaj także: Rozdmuchiwanie konfliktu na Ukrainie to SZANTAŻ amerykanów wobec Polski!

– Z jednej strony mamy „niebywałe” naciski ze strony amerykańskiej, za poprzednich kadencji. I wydaje się, że nie tylko za czasów lewicowego Baracka Obamy, ale również jeszcze za rządów George’a W. Busha, gdy Kaczyński stał na czele I rządu PiS w latach 2005-2007. Jarosław Kaczyński mógł mieć na myśli naciski i ingerencje, które miałyby mieć miejsce właśnie w tamtym okresie – mówi Winnicki.

Poseł zwraca uwagę, że z drugiej strony mamy cały kontekst unijny. – Wojska amerykańskie mają umacniać polską niepodległość, tylko okazuje się, że nie ma czego umacniać. Bo z jednej strony budujemy unijne super-państwo, z drugiej rząd USA bezceremonialnie ingeruje w nasze wewnętrzne sprawy. Cała ta oficjalna narracja jest wewnętrznie sprzeczna – uważa Winnicki.

Czy ma jakieś znaczenie to, że szef PiS publicznie przyznaje, że Waszyngton naciskał na polskie władze i ingerował w wewnętrzne sprawy Polski?

– W innych okolicznościach odczytywałbym to jako pewne retoryczne przygotowanie do zmiany geopolitycznej. Gdyby czytać to w klasycznych interpretacjach politycznych, to mielibyśmy do czynienia ze zmianą narracji ze wskazaniem skąd idą nacisk i uzależnienie – z Zachodu. I np. zmianą sytuację Polski na taką, jaką proponuje Ruch Narodowy – na prowadzenie wielowektorowej polityki zagranicznej. Ale tak się nie dzieje, bo z drugiej strony Antoni Macierewicz blokuje inwestycje związane z Jedwabnym Szlakiem, bo trwa uzależnianie Polski od Stanów Zjednoczonych w kontekście stacjonowania ich wojska w naszym kraju. A ponadto, Witold Waszczykowski deklaruje faktyczne poparcie dla superpaństwa unijnego. Więc tutaj nie ma żadnej spójności i konsekwencji. I obawiam się, że wszystko to jest tylko wyrazem jakiejś szamotaniny – mówi Winnicki.

Prezes Ruchu Narodowego odniósł się też do sprofanowania cmentarza w Bykowni, w kontekście wcześniejszego wysadzenia pomnika w Hucie Pieniackiej i wydania prezydentowi Przemyśla zakazu wjazdu na Ukrainę. Jego zdaniem, reakcje polskiej dyplomacji w tych kwestiach są „znikome”. – Co jest skandalem samym w sobie – dodał. – To, co wydarzyło się na Ukrainie, jest po prostu konsekwencją tego, że środowiska neobanderowskie mają się  na Ukrainie coraz lepiej i wcale nie stanowią marginesu. Ponieważ narracja ta jest tak naprawdę oficjalną ideologią państwa ukraińskiego. Nie jest to niestety dziwne – to bardzo smutne – mówi Winnicki.

KRESY.PL / MAREK TROJAN

Więcej postów