Zamordował ukochaną i dziecko, 3 dni mieszkał ze zwłokami, potem się powiesił?

Rodzinny dramat w Wielkopolsce! Łukasz K. z Gostynia zabił swoją narzeczoną i małego synka, trzy dni mieszkał ze zwłokami bliskich, aż w końcu sam popełnił samobójstwo. To wstępna hipoteza śledczych, którzy dwoją się i troją, by rozwikłać tajemnicę trzech ciał w jednym mieszkaniu.

Drzwi były zamknięte od środka, nie było żadnych oznak włamania, mieszkanie nie zostało splądrowane, ale przerażający odór, który czuć było od progu, nie zapowiadał niczego dobrego. Gdy policjanci zaalarmowani przez bliskich rodziny, weszli do mieszkania, szybko odkryli źródło zapachu. Martwa Katarzyna Ś. leżała na kanapie, była przykryta kołdrą. Ciało małego Maksa zobaczyli w łóżeczku. Drzwi do pokoju uszczelnione były ubraniami. W łazience na rurze wisiał Łukasz K.

Śledczy przyjęli najbardziej prawdopodobną wersję. – Kobieta i dziecko zostali zamordowani. Nie jest wykluczone, że sprawcą jest partner kobiety i ojciec dziecka – mówi Magdalena Mazur Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. – On ją musiał zabić w czwartek albo w piątek, a sam powiesił się w niedzielę. W sobotę jeszcze odwiózł swoje auto do rodziców, a w niedzielę pisał do nas SMS-y – mówi Sylwester Ś., ojciec Katarzyny Ś.

Czytaj także: Macierewicz lobbuje za obcymi, a nie polskimi interesami

Nikt nie może zrozumieć, dlaczego doszło do tej tragedii. Młodzi niedawno zaczęli wspólne życie. Prawie rok temu Łukasz kupił w Gostyniu wyremontowane mieszkanie, w marcu ubiegłego roku urodził im się synek. – Łukasz kochał Maksia, przewijał go, bawił – mówi pan Sylwester. Z pozoru niczego im nie brakowało. On dobrze zarabiał w żwirowni, ona była na urlopie macierzyńskim i zajmowała się dzieckiem i domem. – Córka nigdy nie skarżyła się na narzeczonego – zapewnia Sylwester Ś.

A jednak coś potwornego wydarzyło się za zamkniętymi drzwiami ich mieszkania. – Biegli określili, że kobieta nie żyje od 4-5 dni, dziecko od 2-3 dni, a mężczyzna od dwóch – wyjaśnia Magdalena Mazur Prus. Łukasz K. zostawił co prawda dwa krótkie listy pożegnalne do rodziny i znajomych, ale niczego w nich nie wyjaśnia. Śledczy nie wiedzą też, jak zginęła Katarzyna i Maks. – Nie znamy mechanizmu śmierci. Nie ma śladów walki ani zewnętrznych obrażeń – mówi Mazur Prus. Dlatego śledczy badają też, czy matka lub dziecko mogli umrzeć z przyczyn naturalnych.

– Najbardziej zagadkowa dla nas jest obecność w mieszkaniu, między innymi w pralce i lodówce, pianki montażowej – mówi Jacek Masztalerz z Prokuratury Rejonowej w Gostyniu.

Dziś w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu odbędzie się sekcja zwłok rodziny.

SE.PL

Więcej postów