Pułkownik z Wrocławia kierował samochodem miał 1,7 promila

Podpułkownik Waldemar K. z Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych został zatrzymany w środę, 11 stycznia, o godzinie 16.00 przez patrol wrocławskiej drogówki. Kierował samochodem, choć w organizmie miał 1,7 promila alkoholu.

Sprawę jazdy po pijanemu opisywaliśmy już dwa dni temu. Prowadzi ją już Żandarmeria Wojskowa. Przypomnijmy, że jest to przestępstwo, za które grozi do dwóch lat więzienia. Ale istnieje jeszcze inne przestępstwo. Kolejne dwa lata odsiadki grożą żołnierzowi, który „wprowadził się w stan nietrzeźwości po wyznaczeniu do służby lub będąc w służbie”. Wykroczeniem – za które grozi miesiąc aresztu – jest wykonywanie obowiązków służbowych „w stanie po użyciu alkoholu”.

„Stan po użyciu alkoholu” jest wtedy kiedy w organizmie jest mniej niż 0,5 promila. Przy większym stężeniu alkoholu mamy do czynienia ze „stanem nietrzeźwości”.

Podpułkownik K. został zatrzymany o godz. 16.00. Według nieoficjalnych informacji, krytycznego dnia był w pracy. Policjanci złapali go niedługo po tym, jak z niej wyszedł. Rzecznik Szkoły Oficerskiej, major Piotr Szczepański, odmówił odpowiedzi na pytanie o której godzinie pułkownik K. naprawdę wyszedł z pracy. Czy był więc trzeźwy na terenie jednostki, czyli szkoły przy ul. Czajkowskiego? Z nieoficjalnych informacji, jakie do nas docierają, wynika, że mógł być pijany również w szkole.

Takie wrażenie mieli odnieść uczestnicy zajęć, na których był miedzy innymi pan podpułkownik Waldemar K.

Choć – czysto teoretycznie – jest też możliwe że oficer był w pracy trzeźwy, a alkohol wypił zaraz po wyjściu z jednostki i wsiadł za kierownicę.

Doktor Marcin Zawadzki, toksykolog z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu tłumaczy nam, że musiałby zaraz po wyjściu – zakładając, że było to o 15.30 – wypić 300-400 gramów wódki. Wtedy po pół godzinie mógłby osiągnąć stężenie alkoholu takie, jak wskazał alkotest policjantów wrocławskiej drogówki.

Jeden z naszych rozmówców twierdzi, że oficer skończył udział w zajęciach dokładnie o godzinie 15.30.

Kto powinien wyjaśnić, czy oficer był trzeźwy, a wypił zaraz po wyjściu za bramę jednostki, czy też może – jak sugerują nasi rozmówcy – był nietrzeźwy również w czasie zajęć?

Wszystko zależy od dowódcy jednostki, czyli – w tym wypadku – komendanta rektora Wyższej szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych.

Niezależnie od tego, czy mówimy o wykroczeniu, czy przestępstwie, komendant może sam prowadzić postępowanie dyscyplinarne i ukarać żołnierza. Najsurowsza możliwa kara dyscyplinarna to wydalenie ze służby.

Może też wnioskować o ściganie przez żandarmerię. Tak też było w tej sprawie. – Zdaniem komendanta, mamy do czynienia z podejrzeniem wykroczenia, a nie przestępstwa. I o ściganie wykroczenia wystąpił komendant rektor do Żandarmerii Wojskowej. W Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych nie ma zgody na łamanie prawa – mówi rzecznik uczelni mjr Piotr Szczepański.

Przypomnijmy, że pijany oficer jechał autem ulicą Sobieskiego. Patrol drogówki zwrócił na niego uwagę, bo przekroczył dozwoloną prędkość. Policjanci zatrzymali go do kontroli drogowej. Za przekroczenie prędkości dostał mandat . Ale okazało się też, że kierowca samochodu jest pijany.

GAZETA WROCŁAWSKA

Więcej postów