Środowa „Polityka” stawia śmiałą tezę, która rzuca nowe światło na błyskawiczny wyjazd Macierewicza ze Smoleńska w kwietniu 2010 r. Tuż po katastrofie, zdecydował się na natychmiastowy powrót do kraju. Dokąd i dlaczego tak się spieszył?
„Polityka” przypomina, że po powrocie z Rosji, Macierewicz błyskawicznie udał się do Pałacu Prezydenckiego. Oficjalnie – by oddać hołd tym, którzy zginęli w katastrofie. Kiedy to zrobił, miał rozpocząć „serię spotkań z pracownikami Kancelarii oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego”. Szefowie obu instytucji – odpowiednio Władysław Stasiak i Aleksander Szczygło – zginęli pod Smoleńskiem. Co było prawdziwym powodem błyskawicznej rejterady obecnego szefa MON z Rosji?
Tygodnik sugeruje, że Macierewicz chciał przejąć kopie archiwów Służby Kontrwywiadu Wojskowego, m.in. akt Wojskowych Służb Informacyjnych czy nagrania z posiedzeń komisji weryfikującej cztery lata wcześniej żołnierzy i funkcjonariuszy WSI. Miał wejść w ich posiadanie w październiku 2007 r. jako szef SKW, a wcześniej przewodniczący komisji weryfikacyjnej.
Według tygodnika miały one znajdować się w Kancelarii Prezydenta. Kiedy wchodzili do niej ludzie z otoczenia Bronisława Komorowskiego, po aktach nie było już śladu. A były to dokumenty niezwykle istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa. Jak czytamy, dotyczyły zasobów wojskowych służb specjalnych: informacji dotyczących agentów i informatorów oraz firm i przedsiębiorstw, zakładanych z udziałem żołnierzy, nierzadko także popełnionych przez nich przestępstw. To potężna i bardzo niebezpieczna wiedza, jeśli dostałaby się w niepowołane ręce. A według tygodnika, nie wszystkie dokumenty i dane, które znalazły się w posiadaniu Macierewicza, odnalazły się.
FAKT.PL