Od nich Macierewicz ściągnął „koncepcję”. Oto prawdziwa Obrona Narodowa

Najlepiej pasowałby cytat Franza Maurera z filmu „Psy”: „To, co dla chłopców Macierewicza będzie szczytem marzeń, dla członków Obrony Narodowej jest już rutyną”. Wyekwipowali się i uzbroili za własne pieniądze, przeszkoli u weteranów GROM, a na ostatnich ćwiczeniach w Gorcach odszukali i pojmali „zielonych ludzików”.

Rzekomo formowane właśnie Wojska Obrony Terytorialnej wprawdzie mają już swojego dowódcę pułkownika Wiesława Kukułę, zaprzysiężonych oficerów, listę chętnych do wstąpienia ale wciąż istnieją tylko na papierze. Trzy brygady? Sejm nie uchwalił jeszcze stosownej ustawy, a wojsko nie może nawet podpisać umów ze zgłaszającymi się ochotnikami.

Co innego spontaniczna Obrona Narodowa powstała jako stowarzyszenie na rzecz obrony terytorialnej w Polsce. Sformowali już 6 regionalnych plutonów lekkiej piechoty, a całe stowarzyszenie liczy 1000 osób uzbrojonych i przeszkolonych do walki. Amatorzy?

– Na ćwiczenia Anakonda wystawiliśmy trzy kompanie, w sumie 450 osób. W Wodzisławiu Śląskim scenariusz walk miejskich w wojnie hybrydowej trenowało 120 osób, także lokalna policja, straż miejska, państwowa straż pożarna. Były to jedyne w Polsce takie ćwiczenia, w prawdziwym, żyjącym centrum miasta – Stanisław Drosio, jeden z założycieli Obrony Narodowej, wylicza sukcesy organizacji.

To nie wszystko. 21 października podczas manewrów w Gorcach członkowie Obrony Narodowej wraz z lokalną policją odszukali i pojmali „zielonych ludzików”. Przeciwnikiem był nie byle kto, bo zawodowi żołnierze polskich Wojsk Specjalnych.

Na debatę o utworzeniu wojsk obrony terytorialnej w Polsce czekali kilkanaście lat. Na bazie doświadczeń amerykańskiej gwardii narodowej, szwedzkiej Hemvarnet i brytyjskiej Territorial Army stworzyli autorski plan utworzenia obywatelskiej armii. W Sejmie mają swojego przedstawiciela, posłankę Annę Marię Siarkowską z Kukiz 15′. Jak przyszło do konkretów… Antoni Macierewicz zupełnie ich pominął, organizując wojska OT po swojemu.

Stanisław Drosio, stowarzyszenie Obrona Narodowa – Zamiast tworzyć oddziały złożone z rezerwistów, zatrudniać 30-40 proc. zawodowych żołnierzy, wydawać duże pieniądze MON powinien włączyć do Obrony Terytorialnej istniejące już organizacje paramilitarne. To prawie 60 tys. ochotników już obeznanych ze szkoleniem wojskowym. 70 procent z nich bez problemu zdaje certyfikowany egzamin w jednostkach wojskowych. OT powinny być armią w pełni obywatelską. Niczym ochotnicza straż pożarna współpracująca z Państwową Strażą Pożarną

Drosio skarży się, że uruchomiono „monowską machinę biurokratyczną”, więc choć cel ministra Macierewicz jest dobry, to trudno przewidzieć, co z tego wyjdzie. Wątpi w skuteczność zapowiadanego systemu szkolenia OT, czyli ćwiczenia rezerwistów raz na rok.

Po pierwszych wypowiedziach organizatorów oddziałów OT widać, że dużo pary idzie w propagandę, dyskusję o tradycjach czy ozdobniki, jak wybór munduru galowego zaprojektowanego na wzór strojów Żołnierzy Wyklętych.

Prawie jak wojsko

Dla porównania, członkowie Obrony Narodowej trenują wspólnie raz na miesiąc. Raz w roku spotykają się na dużych 2-tygodniowych manewrach. Przechodzą też specjalistyczne kursy np. saperski (zakładanie min przeciwczołgowych), medyczny, zwiadowczy. W sumie około 30 dni szkoleń w roku, gwarantuje utrzymanie umiejętności strzeleckich i zgranie zespołów. Inna sprawa, że większość członków Obrony Narodowej zainwestowała średnio 1500 złotych w wyposażenie wojskowe. Do tego broń krótką czy karabinki półautomatyczne, kupione w procedurze zezwolenia na broń do celów sportowych (tutaj jest ich internetowy poradnik w sześciu krokach). Organizacja Reduta kupiła karabin maszynowy PK, sfinansowany dzięki zbiórce publicznej na portalu PolakPotrafi.pl.

Kim są założyciele ruchu Obrona Narodowa? Prezes stowarzyszenia Grzegorz Matyasik to szef ochrony jednej z fabryk we Wrocławiu. Stanisław Drosio to programista w dużej firmie. Paweł Makowiec do doktor historii. O członkach ruchu mówią, że to często białe kołnierzyki w wieku 25+. Niektórzy są rezerwistami, część nie była w wojsku, ale zdobytymi umiejętnościami dorównują zawodowym żołnierzom.

To podobnie jak w szwedzkim Hemvarnet. Tyle że tam członek tej służby jest przeszkolony i wyposażony na koszt wojska. Trzyma broń i ekwipunek w domu. Jest przydzielony do lokalnego batalionu nie dalej niż 40-50 km od domu i gotowy do akcji na każde wezwanie.

Tańsi niż MON

Koszty utworzenia oddziałów OT w tym roku zamkną się w kwocie 394,4 mln zł. W przyszłym roku powoływanie brygad będzie kosztować 639 mln zł. W 2018 roku wydatki przekroczą miliard złotych, by w 2019 roku zbliżyć się do 1,5 mld zł. Obrona Narodowa w wydaniu obywatelskim kosztuje znacznie mniej.

Według nich, do budowy i utrzymania Krajowego Systemu Obrony Narodowej będzie potrzeba około 1 proc. wartości budżetu MON, co stanowi 320 mln zł w skali kraju. – Aby ubiec pytania o miejsce pozyskania tych kwot, wskazujemy na dotacje, których wartość obecnie stanowi 3,6 proc. całego budżetu MON. Większość z organizacji proobronnych i tak w jakiś sposób partycypuje w dotacjach MON. W związku powyższym zmniejszenie tych kwot będzie wyłącznie uporządkowaniem przepływów finansowych pomiędzy MON a organizacjami pozarządowymi – przekonują.

TOMASZ MOLGA

Więcej postów