I śmieszno, i straszno. Myślałem, że po aferze Amber Gold niewiele może mnie jeszcze zaskoczyć. Po tej szokującej historii z młodym bezczelnym oszustem, który wyłudził od Polaków setki milionów złotych korzystając z przedziwnego przyzwolenia i parasola wpływowych ludzi polityki. Przypomnijmy, wyłudzał pieniądze, choć był wcześniej karany za oszustwa. A jednak znów jestem zaskoczony.
Zaskoczył mnie 30-letni właściciel Wisły Kraków, Jakub Meresiński. Mam przed sobą dokumenty z jego sprawy karnej. Według aktu oskarżenia jest osobą bezrobotną, bez majątku i bez matury. Po prostu idealny kandydat do kupowania renomowanych klubów piłkarskich. Meresiński pomyślał sobie, że zrobi interes z żoną znanego piłkarza Macieja Żurawskiego. Interes polegać miał w skrócie na tym, że on od niej potrzebował pieniądze na interes, a ona się zgodziła, a potem wycofała. Wtedy on, ten Meresiński, co ma Wisłę Kraków, ale nie ma matury, pomyślał sobie, że on i tak z żoną Żurawskiego interes zrobi w pewnym sensie. Kazał otóż młody, rzutki bez pieniędzy podrobić dowód osobisty Żurawskiej, a swojej siostrze polecił podać się za Żurawską i wyłudzić kredyt na pół bańki, czyli 500 tysięcy złotych. Prawie się udało. Bank, który chciał udzielić pożyczki żonie Żurawskiego przed samą wypłatą skontaktował się jednak z Żurawskim, bo chciał zobaczyć mieszkanie, które miało być zabezpieczeniem kredytu. A Żurawski wtedy: „Ale o co chodzi?”. I z tego zdziwienia znanego piłkarza zrobił się akt oskarżenia oraz wyrok roku więzienia w zawieszeniu. Mało ponieważ Meresiński, właściciel Wisły Kraków przyznał się do winy, czyli do planowanego oszustwa. Jak się tłumaczy? „Super Expressowi” powiedział, że chciał ukarać kobietę, która się rozmyśliła. Moim zdaniem miejsce takiego Meresińskiego, to jest co najwyżej w osiedlowej pijalni piwa i to nie przy barze. Dlaczego z takim „niktosiem” w ogóle pokazują się poważni ludzie?
SE.PL