Amerykanie cynicznie wykorzystują Polaków i zarobią miliony na bezpieczeństwie naszego kraju

List amerykańskich senatorów dot. działań polskiego rządu mógł być próbą nacisku na Warszawę ws. przetargu na zakup systemów rakietowych Patriot – czytamy na portalu wGospodarce.pl. Autorzy listu są bowiem politykami ściśle powiązanymi z producentem Patriotów, koncernem Raytheon.

 

Amerykańscy senatorowie zaatakowali polski rząd, by wywrzeć na Polsce presję ws. zakupu systemu Patriot

Wydawałoby się przecież, że Amerykanie to nasi sojusznicy. Ale czy są nimi autorzy tej fatalnej korespondencji, czyli John McCain, Dick Durbin i Ben Cardin od lat dotowani przez Raytheon, amerykański koncern zbrojeniowy, który chciał wcisnąć Polsce anachroniczną wersję tzw. tarczy antyrakietowej?

W tym kontekście całkiem logicznym wydaje się poszukiwanie biznesowego podłoża tego nagłego napadu amerykańskich senatorów na polską premier. Weźmy takiego Johna McCaina, który jest przewodniczącym senackiej komisji sił zbrojnych USA. ‎Tak się składa, że McCain jest senatorem z Arizony, gdzie siedzibę (dokładnie w Tucson) ma Raytheon Missile Systems, jeden z największych koncernów zbrojeniowych na świecie. Senator John McCain od dawna uznawany jest w Stanach Zjednoczonych za polityczną twarz Raytehona. W latach 2001-2010 był on najlepiej dotowanym senatorem przez ten koncern, otrzymując w sumie 52,3 tys. USD.

Idąc dalej tym tropem (amerykańskie serwisy rządowe i pozarządowe w niezwykle transparentny i precyzyjny sposób pokazują kulisy lobbingu wśród polityków) okazało się, że demokrata Dick Durbin przyjmuje datki od Raytheona od 2002 roku, a w latach 2009-20014 otrzymał w sumie od tej firmy 16,7 tys. USD od 7 lobbystów Raytheona, którzy z nim bezpośrednio współpracowali.

Drugi z amerykańskich demokratów, którzy podpisali list adresowany do Beaty Szydło, czyli Ben Cardin także dostawał datki od Raytheona – współpracując z 5 lobbystami Raytheona otrzymał na kampanię w 2014 roku 5 tys. USD.

Oczywiście informacje te można by uznać za zbieg okoliczności i „czepianie się”, bo przecież chodzi o stosunkowo niewielkie kwoty, a Raytheon nie był jedynym donatorem opisywanych senatorów. Można by tak postąpić gdyby nie fakt, że Raytheon traci właśnie w Polsce tzw. kontrakt stulecia, którego wartość jeszcze niedawno szacowana była w Ministerstwie Obrony Narodowej (MON) na 47 mld zł.

Kontrakt, który nie istnieje

Chodzi o zakup amerykańskiego systemu Patriot, czyli tzw. tarczy antyrakietowej dla Sił Zbrojnych RP w ramach programu „Wisła”. Gdyby nie przegrane wybory w 2015 roku, rząd Platformy Obywatelskiej dobiłby targu w tej kwestii z Raytheonem. Sęk w tym, że kontrakt ten był dla Polski nie korzystny. Z wielu powodów.

Po pierwsze system Patriot jest anachroniczny w porównaniu z innymi tego typu rozwiązaniami, dostępnymi na rynku. Po drugie, oferta Raytheona była za droga, a dostawy sprzętu za bardzo rozwleczone w czasie. Tak przynajmniej wynika z informacji, do których kilka miesięcy temu udało mi się dotrzeć i opublikować, a których nikt do tej pory nie zdementował.

Antoni Macierewicz, nowy szef Ministerstwa Obrony Narodowej oficjalnie i publicznie uznał, że kontrakt z Raytheonem „w istocie nie istnieje” i zapowiedział wnikliwe zbadanie całej sprawy. Podobnie zrobił zresztą postąpił nowy minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, zapowiadając w swoim resorcie audyt pod kontem nieprawidłowości przy prowadzeniu negocjacji przez stronę polską z Amerykanami.

W międzyczasie doszło do twardego resetu relacji polskiej strony z takimi organizacjami, jak CEPA czy GLOBESEC, których Raytheon używał w Polsce do lobbowania na rzecz zakupu systemu Patriot. W zeszłym tygodniu w MSZ, prawdopodobnie w ramach tych działań wymieniono dyrektora Biura do spraw szczytu NATO. Był nim Tomasz Chłoń, były dyrektor sekretariatu ministra za czasów Radosława Sikorskiego, a potem ambasador na Słowacji (zaanagażowany tam w działalność GOLBESEC – think tanku finansowanego przez Raytheon).

W ten sposób jeden z największych kontraktów Raytheona w Europie staną pod wielkim znakiem zapytania.

Być może dlatego spece od marketingu z Tucson zaczęli sięgać po dużo bardziej skuteczne narzędzia niż twardy lobbying i używać swoich polityków do wywierania presji na polski rząd?

Zdaniem eksperta wojskowego Tomasza Hodorenoka „to jest amerykańska “pomoc” i “współpraca sojusznicza”. Te łobuzy zza oceanu potrzebują nas jedynie do dojenia”.

MARCIN SZYMAŃSKI

Więcej postów

1 Komentarz

  1. To rzeczywiscie staje sie bardzo kontrowersyjne,dzialania Ameryki w sprawie utworzenia tarczy obronnej maja byc pomoca za lijalnosc narodu polskiego i Rzadu wzgledem wspulnych realizacji potrzeb na rozwiazywanie problemow innych narodowosci,a tu okazuje sie ze przyjazna polityka narodu Amerykanskiegi i Polskiego to fikcja jedynie zluzymy Im jako osilki do prowadzonych wojen przez ameryke to jest widoczne kim jestesmy dla Ameryki i Jej polotycznych rozgrywek nie pozwalajmysobie jako suwerenny kraj ponizac sie i wykozystywac do mafijnych rozgrywek prywatnych interesow to powinno byc poruszone na forum Uni Europy , My jako narod Polski mowimy takim traktowanieo VETO.

Komentowanie jest wyłączone.