Joanna Schmidt: Zatrzymać propozycje PiS, które niszczą demokrację

Gdy usłyszałam wypowiedź Kornela Morawieckiego, że “nad prawem jest dobro narodu”, nie wytrzymałam – mówi posłanka Joanna Schmidt z Nowoczesnej, która po swoim sejmowym wystąpieniu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego stała się znana w całej Polsce.

 Tomasz Cylka: Mija pierwszy miesiąc nowego Sejmu. Z poznańskich posłów wyrasta pani na absolutną liderkę, co pokazała debata nad Trybunałem Konstytucyjnym. To nie liderzy PiS i PO – Tadeusz Dziuba i Rafał Grupiński są na ustach całej Polski. Czuje się już pani poznańską polityczką numer jeden?

Joanna Schmidt: To zupełnie inaczej miało wyglądać. Jako posłowie Nowoczesnej chcieliśmy płynnie i merytorycznie wejść w prace Sejmu. Ale wobec tego, co robi PiS, trzeba było zupełnie zmienić strategię. Jesteśmy jak żołnierze po ćwiczeniach, których helikopter zrzuca na wojnę i od razu muszą walczyć. Podobnie jak moje koleżanki i koledzy z klubu nie miałam czasu na szczegółowe zapoznawanie się z parlamentem, regulaminem Sejmu, na czytanie projektów przygotowywanych ustaw, opracowywanie strategii działania. Sytuacja jest taka, że od razu zostaliśmy zmuszeni do walki, i to ciężkiej i wyczerpującej. Ale w ten sposób udowadniamy wyborcom, że warto było na nas głosować.

Jako jedyna z poznańskich parlamentarzystów podczas ślubowania nie wypowiedziała pani słów “Tak mi dopomóż Bóg”. Przed wyborami deklarowała się pani jako osoba wierząca. Coś się zmieniło?

– W ubiegły piątek byłam na spotkaniu z poznańskim środowiskiem biznesu. Po jego zakończeniu podeszło do mnie kilku uczestników. Dziękowali mi za dotychczasowe zaangażowanie w parlamencie, ale ze smutkiem przyznali, że nie rozumieją, dlaczego wyparłam się swojej wiary. Kiedy słyszę takie opinie po dwóch czy trzech tygodniach od ślubowania, to tylko utwierdza mnie to w przekonaniu, że dobrze zrobiłam. To, że kogoś ta sprawa w ogóle interesuje, źle świadczy o nas Polakach i dowodzi, jak ogromna jest presja społeczna w sprawach religii.

Tymczasem, po pierwsze wiara w Boga to jest moja prywatna sprawa, a po drugie w ten sposób chciałam okazać swoją solidarność ze wszystkimi, którzy czują presję w związku z religią. Nie liczy się to, czy ktoś publicznie mówi o sobie, że jest praktykującym katolikiem, czy pokazuje się w towarzystwie biskupów. Ważne jest to, jakim jest człowiekiem. Ale na pewno nie wypowiadając słów “Tak mi dopomóż Bóg”, nie uderzałam w Kościół. Wystąpiłam w ten sposób w obronie wszystkich ludzi, którzy bez względu na wyznawaną wiarę chcą się czuć w naszym kraju swobodnie.

Jako kanclerz poznańskiego Collegium da Vinci pracowała pani w zupełnie innych warunkach. Czy po kilku tygodniach w Sejmie jest pani zaskoczona stylem polskiej polityki?

– Fakt, że PiS zmusza mnie do głosowania w sprawie, której nie znam, bo nie zdążyłam się z nią zapoznać, jest przerażający. Z poznańskiej perspektywy myślałam, że polski parlament to jest miejsce na merytoryczną debatę, w której możemy zapoznać się z projektami i poprosić o analizę ekspertów. Tymczasem partia pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego pod osłoną nocy zmienia naszą rzeczywistość. W Sejmie PiS realizuje dziś scenariusz zawłaszczenia Polski przez prezesa i jego ludzi. To nie tak powinno wyglądać.

Przyzwyczaiła się już pani do wszechobecnych kamer? Dziennikarze śledzą w Sejmie każdy pani krok. Tego w Poznaniu i w swoim dawnym miejscu pracy też pani nie doświadczyła.

– Dobrze zdaję sobie sprawę, że jestem oceniana zarówno na podstawie tego, co mówię i robię, ale też jak jestem ubrana. To jest trudne, może i stresujące, ale można z tym jakoś żyć. Gorsze dla mnie jest to, że przyjeżdżam na posiedzenie Sejmu i nagle dowiaduję się, że rządząca partia uzupełnia program obrad o punkty, które jej pasują. Ale nie narzekam. Działam tak, jak działałam w swoim dotychczasowym życiu zawodowym.

Czyli jak?

– Jestem skoncentrowana na celu. A ten jest dzisiaj taki, że trzeba zrobić wszystko, by zatrzymać niezgodne z prawem propozycje PiS-u, które niszczą demokrację. Poza tym jestem wiceszefem klubu parlamentarnego Nowoczesnej, należę do komisji edukacji. Zapewniam, że energii mi nie zabraknie. Chcę pokazać, że można politykę uprawiać inaczej. Regularnie spotykam się w Poznaniu z różnymi środowiskami, jak np. z przedsiębiorcami czy ludźmi związanymi z edukacją. Słucham ich głosu, przełożę to na moją codzienną aktywność parlamentarną.

Mimo braku czasu czytam wszystkie maile, prowadzę bloga, konto na Facebooku. Pewnie mogłabym zrobić jak inni posłowie i oddać to asystentom, ale nie zrobię tego. Chcę mieć kontakt z wyborcami, czuć ich emocje i nastroje.

Politycy Platformy chyba tych nastrojów nie wyczuli. Zamiast walczyć na mównicy, podczas słynnej debaty o Trybunale Konstytucyjnym wyszli w ramach protestu z sali obrad.

– To był wyraz ich protestu i buntu wobec tego, co się działo. Wielu obserwatorów uznało, że zrobili poważny błąd, bo Platforma straciła okazję, by walczyć o przestrzeganie prawa. W Nowoczesnej od razu postanowiliśmy, że musimy działać inaczej. Że trzeba na mównicy pokazać, że PiS się myli.

“Chcemy dać Polakom świadectwo, pokazać, kto jest dzisiaj tam, gdzie kiedyś stało ZOMO!” – to zdanie posłanki Schmidt było wszędzie cytowane. Ma pani ludzi, którzy wyszukują odpowiednie bon moty?

– Nikt mi nic nie przygotowuje. Aczkolwiek w trakcie obrad dostaję dziesiątki SMS-ów od znajomych z komentarzami. Uznaliśmy, że w tej debacie nie ma za mocnych słów. Przypomniało mi się, jak kilka lat temu byłam oburzona, gdy prezes Kaczyński powiedział o swoich byłych kolegach z opozycji: “oni stoją tam, gdzie stało ZOMO”. Dlatego teraz podobne słowa skierowałam do posłów PiS, aby się ocknęli. Tak postępować nie wolno. A gdy już usłyszałam wypowiedź Kornela Morawieckiego, że “nad prawem jest dobro narodu”, nie wytrzymałam.

I krzyknęła pani z sali: “Co pan opowiada!”

– Nie wytrzymałam i podniosłam się z miejsca. Ryszard [Petru – red.] studził moje emocje: “Joanna, spokojnie” – mówił i posadził mnie z powrotem na miejsce. Ale aż się cała gotowałam. Takie wypowiedzi są dla mnie wstrząsające. Jednak nie mam zamiaru milczeć, gdy ktoś stawia się ponad prawem, bez względu na jego zasługi. I swoich słów nie żałuję. Będę punktować PiS przy każdej nadarzającej się okazji.

Poseł PiS Szymon Szynkowski vel Sęk twierdzi, że pani histeryzuje.

– Przez dwa tygodnie PiS uderzał w Trybunał Konstytucyjny, czyli podwaliny naszej demokracji. Jeśli sprzeciw wobec tego zamachu ktoś uznaje za objaw histerii, to kiepsko o nim świadczy. Niech poseł Szynkowski sam sobie odpowie, czy podpisuje się pod tymi uchwałami. Nie oczekuję, że głośno sprzeciwi się swojemu prezesowi, ale niech to sobie rozważy w swoim sumieniu. Ja mam wrażenie, że ten scenariusz przygotowali liderzy partii, a szeregowi członkowie mają sporo wątpliwości. Ale jeśli nawet ktoś uznaje mnie za histeryczkę, to wolę być nią niż bezwładną maszynką do głosowania z ostatniego rzędu. A tak naprawdę, to z charakteru jestem wojowniczką. Potrafię też ciężko i co najważniejsze skutecznie pracować. I pokażę to w Sejmie. Choć nie jest łatwo. Mamy mały, 28-osobowy klub. Ledwo obsadziliśmy wszystkie komisje. Po tych kilku tygodniach jesteśmy już mocno zmęczeni. Ale się nie poddamy. Polska musi słyszeć nasz głos, bo dzieją się rzeczy niewyobrażalne.

W sondażu Newsweeka wyprzedziliście Platformę. Czuje pani, że przyłożyła do tego małą cegiełkę?

– Te 17 proc. to bonus za nasze ostatnie działania. To dopinguje do pracy, ale będę się cieszyć, gdy zobaczę stały trend. W ciągu pół roku chcemy się umocnić na tej drugiej pozycji, stworzyć w regionach mocne struktury i prężne biura poselskie. Nasz cel to przygotowanie się do objęcia władzy w 2019 r. Po drodze mamy jeszcze wybory samorządowe i do Parlamentu Europejskiego. Będziemy startować do poznańskiej rady miasta i sejmiku wojewódzkiego. Mam nadzieję, że będziemy mieli dobry wynik.

Wychodzi na to, że robicie wszystko, żeby zastąpić na scenie politycznej PO. To już koniec Platformy, także w Poznaniu?

– Wiemy, jakie ta partia popełniła błędy. Po prostu przy wielu swoich sukcesach kompletnie zapomniała o ludziach. Nowoczesna ma potencjał, żeby być liderem. Nie będziemy jak Ruch Palikota, który po wejściu do Sejmu zupełnie się rozsypał. Jesteśmy otwarci na sympatyków Platformy. Wielu poznaniaków już dziś widzi naszą aktywność w polityce. Nie zajmujemy się sporami wewnątrzpartyjnymi, tylko chcemy zmieniać Polskę.

Dlaczego nie została pani wicemarszałkiem Sejmu? Mogła być pani pierwszą wicemarszałkinią z Poznania w wolnej Polsce.

– Rzeczywiście, była taka koncepcja. Przyznam, że sama byłam zaskoczona, gdy w “Faktach” TVN podano tę informację, bo nie byłam jeszcze przygotowana na to, że polityka to także przecieki do mediów. Ale cały czas się uczę (śmiech). Uznałam po prostu, że na innym froncie sprawdzę się lepiej. Mam koordynować konsultacje z ekspertami i przygotowywanie naszych ustaw. Wiem, że Poznań przez kilka lat rządów Platformy narzekał na brak swojej reprezentacji we władzach na szczeblu centralnym. Ale zapewniam, że już niedługo będzie więcej Nowoczesnej z Poznania i Wielkopolski w Warszawie. Wypromujemy kompetentnych i pracowitych ludzi z naszego regionu.

Jest pani menedżerką edukacji, ostatnio była pani kanclerzem niepublicznej szkoły wyższej. Jak pani słyszy nową minister Annę Zalewską, zapowiadającą zamknięcie gimnazjów i zniesienie obowiązku szkolnego sześciolatków, to chwyta się pani z przerażenia za głowę?

– Odpowiem przewrotnie, najpierw trochę ją pochwalę. Podoba mi się pomysł zniesienia sprawdzianów na koniec szóstej klasy. Egzamin i stres dla 12-letnich dzieciaków jest zupełnie niepotrzebny. Bo dziś wielu rodziców wydaje ogromne pieniądze na korepetycje, żeby tylko wynik był jak najlepszy. Natomiast sprzeciwiam się zmianom w sprawie sześciolatków. Im wcześniej dziecko pójdzie do szkoły, tym lepiej. Tymczasem rząd PiS społeczeństwo okłamuje, bo działa przeciwko najbiedniejszym rodzinom ze wsi czy małych miasteczek, odbierając im szansę na równy start edukacyjny. To jest kolejne populistyczne działanie, partia prezesa Kaczyńskiego wyczuwa, że może na tym zbić kapitał polityczny. Co do gimnazjów – dobra jest diagnoza, że nie dzieje się w nich najlepiej. Ale rozwiązaniem nie jest likwidacja, tylko poprawianie tego, co jest. Trzeba postawić na dokształcanie nauczycieli, ewentualną zmianę programu nauczania z uwzględnieniem doradztwa zawodowego. Natomiast likwidowanie obecnej struktury niczego nie zmieni.

Prowadzi pani kuluarowe rozmowy w Sejmie z innymi poznańskimi politykami?

– Podeszłam do naszych posłów PiS Szymona Szynkowskiego vel Sęka i Bartłomieja Wróblewskiego poprosić ich o podpisanie się pod naszym wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie ważności lub nieważności wyboru sędziów zarówno z czerwca (projekt PO), jak i z listopada (PiS). Powiedzieli mi, że absolutnie nie mogą tego podpisać, bo uważają, że te dokumenty są zgodne z Konstytucją RP.

Znam posła Wróblewskiego z uczelni, pracowaliśmy razem. Uważam go za specjalistę w dziedzinie prawa i jednego z bardziej rozsądnych polityków PiS, ale mimo to na podpis się nie zdecydował. Podszedł do mnie także minister nauki Jarosław Gowin i zaproponował współpracę. Zobaczymy, czy już niedługo nie okaże się, że był to tylko nic nieznaczący, kurtuazyjny gest.

Choć złości i emocji we mnie dużo, to na nikogo się nie obrażam i jestem gotowa do współpracy. W Poznaniu potrafimy w wielu sprawach się porozumieć ponad podziałami i chcę to przenieść na poziom ogólnopolski.

Chyba nie tak do końca w Poznaniu jest możliwa zgoda. Rok temu podzieliła mieszkańców “Golgota Picnic”. Teraz pani kolega z Nowoczesnej, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu też miał protesty pod teatrem. Widzi pani analogie?

– Niestety, tak. Jako jedna z pierwszych wyczuwałam te emocje i apelowałam na Facebooku o uszanowanie wolności artystycznej. Przeciwstawiam się prewencyjnej cenzurze, jaką zastosował minister kultury Piotr Gliński, który nie oglądając spektaklu, zażądał zdjęcia sztuki z afisza. Cieszę się, że dyrektor Krzysztof Mieszkowski na żaden układ nie poszedł. Szkoda, że inaczej było w przypadku poznańskiej “Golgoty Picnic”. Mam nadzieję, że więcej taka sytuacja już się w naszym mieście nie powtórzy.

ROZMAWIAŁ TOMASZ CYLKA

Więcej postów

7 Komentarze

  1. G?os wo?aj?cego na puszczy. PiS to mafia, wyspecjalizowana w intrygach, podsy?aniu kochanek i kochanków, prowokowaniu wbrew prawu do ?amania prawa. Z takim wrogiem walka b?dzie trudna. Obawiam si?, ?e niewygodnych przeciwników ci ludzie po prostu usun? ze ?wiata ?ywych.

  2. Nie jestem zwolennikiem Pisu ale my?lenie które reprezentuje ta Pani ?e prawo jest nienaruszalne i stoi ponad narodem doprowadzi?o Niemcy do II wojny ?wiatowej , zag?ady 50 milionów ludzi , holocaustu ?ydów. Nazi?ci z obozów koncentracyjnych te? powo?ywali si? na prawo.

  3. Ryszard..a wystarczylaby zwykla ludzka przyzwoitosc i uczciwosc w tej walce: niestety to cechy obce i niemozliwe do spelnienia dla PO,Nowoczesnej itp aferzystow i zlodziei..

Komentowanie jest wyłączone.