„Rząd zamierza zaakceptować kontrowersyjny program ułatwiający specsłużbom i organom ścigania dostęp do danych o obywatelach” – tak wynika z informacji „Rzeczpospolitej”, która dotarła do stanowiska Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w tej sprawie.
Jak przypomina w „Rzeczpospolitej” Wiktor Ferfecki, już rok temu Trybunał Konstytucyjny miał zastrzeżenia do projektu, który „pozwala dziesięciu służbom sięgać po dane telekomunikacyjne bez uzyskania zgody sądu”. Ma to związek z wykazami połączeń, informacji o położeniu telefonu, czy danych osobowych abonenta.
Te rozwiązania krytykuje również generalny inspektor ochrony danych osobowych oraz Biuro Analiz Sejmowych. „Projekt zawiera przepisy niezgodne z prawem Unii Europejskiej” – wskazuje BAS. Chodzi o to, że iluzoryczną może okazać się kontrola sięgania po dane telekomunikacyjne przez specsłużby – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Panoptykon: kręte drogi politycznych priorytetów
„W ubiegłym roku Trybunał Konstytucyjny uznał, że istniejące przepisy dotyczące pozyskiwania przez służby danych telekomunikacyjnych naruszają Konstytucję Rzeczpospolitej Polskiej i nasze fundamentalne prawa. W praktyce oznacza to, że w lutym 2016 r. – w momencie wejścia w życie wyroku Trybunału – przestaną one obowiązywać. To byłaby katastrofa dla policji i innych służb – bez podstawy prawnej nie mogłyby w ogóle sięgać po dane telekomunikacyjne, nawet w poważnych czy nagłych sprawach. Żeby do tego impasu nie dopuścić, rząd i parlament powinny jeszcze w tym roku przygotować nowe prawo, które uwzględni krytykę Trybunału Konstytucyjnego i w sensowny sposób poprawi zasady udostępniania danych telekomunikacyjnych, bez wylewania dziecka z kąpielą” – przypominali niedawno Katarzyna Szymielewicz, Wojciech Klicki i Karolina Szczepaniak z Fundacji Panoptykon.
Autorzy podnoszą również sprawę niezwykle szybkiej ścieżki legislacyjnej. „Polityczne priorytety chodzą w Polsce krętymi drogami: przez prawie 12 miesięcy rząd zwlekał z zaproponowaniem swojej wizji reformy. Aż wreszcie pojawił się projekt, który od razu trafił do Senatu (szybsza ścieżka legislacyjna), a po zaledwie dwóch tygodniach – do Sejmu. Rządząca koalicja najwyraźniej próbuje przepchnąć bardzo skomplikowane i ważne dla ochrony praw obywatelskich zmiany w prawie pod presją czasu i w cieniu kampanii wyborczej. W takich warunkach nie ma przestrzeni na poważną debatę publiczną czy rzetelne konsultacje społeczne” – wskazują przedstawiciele fundacji.
„Rzeczpospolita” nadmienia, że projekt zakłada tzw. kontrolę następczą, czyli brak konieczności zgody sądu na udostępnienie danych telekomunikacyjnych”. Jednak w wypowiedzi dla dziennika, rzeczniczka MSW przekonuje, że nie można przesądzać ostatecznego kształtu dokumentu MSW, a „tempo prac nad stanowiskiem nie jest nietypowe”.
TSUE: niezbędna uprzednia kontrola sięgania po dane abonentów
Fundacja Panoptykon na bieżąco monitoruje kwestie legislacyjne związane z ustawą o dostępie do bilingów. „Projekt senacki jest identyczny ze stanowiskiem, jakie wcześniej przedstawiło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Może to oznaczać, że w praktyce projekt powstał w MSW. To zła praktyka, bo projekt senacki, w przeciwieństwie do projektów rządowych, nie musi być opiniowany przez Rządowe Centrum Legislacji, nie zawiera też oceny skutków regulacji ani jej zgodności z przepisami unijnymi. A ta ostatnia mogłaby być dla projektu dyskwalifikująca” – czytamy w artykule Anny Obem i Wojciecha Klickiego.
„Zanim swój wyrok ogłosił polski Trybunał Konstytucyjny, za nieważną uznana została tzw. dyrektywa retencyjna. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że jest niezgodna z Kartą praw podstawowych, i wyznaczył standardy ochrony danych o obywatelach w zakresie sięgania po dane telekomunikacyjne. Według TSUE kontrola nad sięganiem po nie powinna mieć charakter uprzedni, a tylko w wyjątkowych przypadkach usprawiedliwione byłoby pozyskanie danych przed uzyskaniem na to zgody” – zaznaczają autorzy.
Onet.pl