Nie ma na to jednej dobrej odpowiedzi. Bo komu ma się udać? Andrzejowi Dudzie osobiście?
Uczciwszy uszy, mało mnie to obchodzi, czy jakiemuś facetowi się powiedzie w jego sferze osobistej. To znaczy, trzymam kciuki za ogólny błogostan każdego, ale w przypadku prezydenta jego samopoczucie ani mnie ziębi, ani grzeje.
Bardziej mnie ciekawi, czy prezydent Duda potrafi spowodować, by udało się wszystkim obywatelom Polski za jego kadencji. I owszem, tutaj za sukces Andrzeja Dudy trzymam kciuki tak mocno, jak potrafię. Tylko czy pan prezydent jest do tego przygotowany? Jeżeli popatrzeć na „Umowę programową Andrzeja Dudy z Polakami. 10 zobowiązań”, to można sobie wyobrazić, że jeżeli je zrealizuje, to mu się uda w tym sensie, że uda się nam wszystkim.
Wiemy z tego dokumentu, że Duda chce służyć obywatelom, słuchać ich, a także preferować w sposobie swojego działania dialog, porozumienie i rozmowę (pkt 1 i 2 oraz 6). To krzepiące. Potrzeba mi tylko jeszcze kilku uzupełnień. Czy aby na pewno wszystkim obywatelom? Bo to żadna sztuka dogadywać się z tymi, którzy klaskali mu na wiecach przedwyborczych. A co z tymi, którzy nie lubią Andrzeja Dudy?
Gorzej, co z tymi, których prezydent Duda nie lubi? Czy będzie słuchał na przykład starych komuchów? Szczególnie wtedy, kiedy zechcą mu się poskarżyć, że obrzucani są inwektywami tylko za to, że kiedyś po wojnie odbudowywali Polskę ze zniszczeń wojennych. Że uwierzyli w hasła o sprawiedliwości społecznej? Że nosili legitymację organizacji, której uwierzyli, że będzie lepiej i trochę przecież było? Służyli Polsce może mylnie, ale uczciwie. To prawda, reprezentują oni wszystko to, co wstrętne Andrzejowi Dudzie, ale czy to oznacza, że tracą przez to prawa obywatelskie?
A co z dialogiem z tymi, którzy uważają na przykład, że polska polityka wschodnia nie sprawdziła się przez wszystkie lata jej obowiązywania i sugerują, żeby z Rosją raczej szukać porozumienia niż ślepo realizować zamówienia amerykańskie na podsycanie konfliktu z Rosją? Pan prezydent Duda będzie z nimi szukał porozumienia, czy też przyłączy się do akcji, że to „pożyteczni idioci Kremla”, który to epitet zastępuje w dzisiejszej Polsce wszelką dyskusję?
Nadzieje wlewa też w serca determinacja Andrzeja Dudy, by Polakom przywrócić zaufanie do swojego państwa i spowodować, by Polska była państwem uczciwym, silnym i sprawnym, nastawionym na przyszłość, a jednocześnie dumnego ze swej historii i korzeni (pkt. 5,6,7 i 8). Ale toteż wymaga uszczegółowienia.
Czy uczciwość państwa włącza w siebie umiejętność przyznania się do własnych błędów? Na przykład we wspomnianej polityce wschodniej? Czy nastawienie na przyszłość oznacza spojrzenie nieco dalej niż tylko do najbliższej dyrektywy amerykańskiego sojusznika? Oczywiście jesteśmy członkiem NATO i jako tacy powinniśmy realizować swoje sojusznicze zobowiązania. Jednak czasem warto może włączyć myślenie i zastanowić się, czy warto, by sojusz realizował interesy przede wszystkim jednego jego członka? Przywiązanie do historii, korzeni i przodków torzecz chwalebna. Ciekawe bardzo, jak będą wybierane te korzenie. Dumni będziemy z bohaterów wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku, ale tak samo powinniśmy być dumni z żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, którzy z Armią Czerwoną wyzwalali Polskę i w Berlinie wieszali polską flagę obok radzieckiej?
Czy pana prezydenta Dudę stać będzie na odrzucenie szkodliwej polityki historycznej, która do tej pory jedyne, co skutecznie robi, to wzbudza nienawiść do Rosji i wychowuje kolejne pokolenia, dla których traktowanie Rosjan jak gorszego gatunku ludzi jest traktowane jak cnota? To wymaga odwagi i umiejętności dalekowzrocznego spoglądania na interes kraju, którego się jest prezydentem.
Gdyby to wszystko Andrzej Duda, prezydent Polski, potrafił zrealizować, mógłby śmiało uważać, że mu się udało. Nam bysię udało. Będę temu kibicował.
Marceli Szpaczyński