Amerykańskie wojska wylądowały na Łotwie, ciekawe czy broniący „wolności”, dzielni amerykańscy żołnierze wiedzą jaką politykę wobec polskojęzycznej i rosyjskojęzycznej mniejszości narodowej prowadzą od początku odzyskania niepodległości rządy państw Bałtyckich?
Gdyby się dowiedzieli, że przyjechali do krajów prowadzących politykę apartheidu wobec mniejszość narodowych, tylko dlatego ponieważ Ci ludzie mówią po polsku, rosyjsku, być może ich ochota, żeby „dokopać Ruskim” nieco zmalała. Jednakże w praktyce nie ma to i tak większego znaczenia, ponieważ w tej ilości, w jakiej zostali tam przysłani – jeżeli rozpoczną konfrontację, to „wszyscy będą martwi” (to jest cytat polskiego polityka, który jak widać ma uniwersalny charakter).
Dla każdego wojskowego jest oczywistością, że obrona trzech państw Bałtyckich nie jest możliwa, nie da się ich obronić przed Federacją Rosyjską, jeżeli doszłoby do wojny. Bez względu na to, jakie siły i środki zostaną zaangażowane, to i tak w ostateczności – Rosjanie są w stanie przeciwstawić więcej i walczyć o wiele bardziej intensywnie niż każdy kolejny najeźdźca, który przyjeżdża do krajów bałtyckich, żeby najechać ich kraj.
Państwa bałtyckie są pułapką taktyczną dla każdego żołnierza, który się w nich znajduje. W istocie bowiem ich obrona decyduje się w Polsce i pod Murmańskiem, przy założeniu, że Finlandia jest neutralna i taka pozostanie. Jednakże do takich działań, trzeba zaangażować olbrzymie siły, na wymienionych dwóch kierunkach strategicznej konfrontacji. Przy czym warto być obiektywnym i trzeba mieć tego pełną świadomość, że Murmańsk jest jedną z baz najpotężniejszego elementu rosyjskiej floty północnej i generalnie atakowanie go, jest najdelikatniej mówiąc nie tylko trudne ze względów geograficzno-klimatycznych, ale ze względu na zgromadzony tam potencjał.
Atak na Murmańsk oznacza rozpoczęcie od razu ostatecznej fazy w wojnie termojądrowej, ponieważ to jest stawka 100% Rosja nigdy nie pozwoli na odcięcie zaplecza dla Floty Północnej, która jest bezpośrednim gwarantem potęgi jej strategicznego odstraszania.
W przypadku Polski rozumianej jako Teatr Działań Wojennych może być bardzo różnie. Wszystko będzie zależeć od intencji stron, jeżeli jedna zdecyduje się na wojnę pełnoskalową, to druga przeciwdziałając – spowoduje takie nagromadzenie potencjału, że niewiele nam z Polski pozostanie, nawet przy założeniu, że używano by tylko broni konwencjonalnej.
We wszystkich scenariuszach państwa bałtyckie mogą się przez kilka chwil bronić, jednakże obrona z morzem za plecami i w pełnym odcięciu od terytorium państw NATO to strata sił potrzebnych na innych kierunkach. Ponieważ potencjał nagromadzony na Białorusi i w Kaliningradzie zlikwiduje wszelką próbę obrony korytarza na pograniczu litewsko-polskim. Siły NATO na Łotwie zostaną odcięte i okrążone. Na Bałtyk nie da się wpłynąć lotniskowcem, a uderzenia lotnicze z rejonu Morza Północnego, można łatwo sparaliżować koncentrycznymi atakami jądrowymi. Poza tym obrona przeciwlotnicza Kaliningradu, Białorusi i Północno-Zachodniej Rosji w zasadzie pokrywa swoimi zasięgami całe terytorium państw bałtyckich.
W związku z powyższym trzeba się pogodzić z faktem, że obrona tych państw z punktu widzenia interesów Sojuszu jest nieopłacalna. W ich interesie jest ewakuacja i przygotowanie do ewentualnej okupacji, albo ogłoszenie neutralności połączone z wyjściem z NATO. Inaczej w razie konfliktu, Rosja będzie musiała dla higieny własnego przedpola – zająć terytoria tych państw, gdyż o ile do obrony się nie nadają w ogóle, to jako pozycje wyjściowe do ataku na Rosję są doskonałe.
Oceniając te państwa, należy popatrzeć przez pryzmat ich przydatności dla Sojuszu. Przede wszystkim, te kraje są pasażerami na gapę jeżeli chodzi o bezpieczeństwo. Przez ostatnie lata oszczędzały na wojsku, wydając dużo mniej niż zalecane 2% PKB na obronę! W ten sposób dokonały przerzucenia części odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo na partnerów z NATO. Czego najlepszym dowodem jest konieczność osłabienia obrony powietrznej NATO, przez ciągłe dyżurowanie nad tymi krajami, które nie posiadają własnego lotnictwa bojowego. Tymczasem niewiele większa Słowacja takowe posiada. To nie jest tak, żeby tych krajów nie było stać na zakup lub dzierżawę kilkunastu (np. wspólnej eskadry) samolotów bojowych, przeznaczonej właśnie do wykonywania zadań obrony powietrznej nad terytorium tych państw.
NATO nie może polegać na przerzucaniu odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo na sąsiadów. To co oszczędziły chciwe rządy państw bałtyckich na swoim bezpieczeństwie, musiały wydać rządy innych krajów, żeby zapewnić im to bezpieczeństwo o które proszą. Tak nie może być dalej, jak również w zakresie innych kwestii bezpieczeństwa. W zakresie walk lądowych, te państwa powinny dać sobie radę same, przynajmniej tak długo, jak długo będą się toczyć negocjacje o przerwaniu walk.
Obecność amerykańska w tamtym rejonie jest niepotrzebna i szkodliwa, ponieważ nie zmienia sytuacji strategicznej, a jedynie naraża NATO na przyśpieszoną konfrontację, gdyż polityka niektórych z tych krajów jest wyjątkowo krzywdząca dla polskiej mniejszości narodowej. Na dzień dzisiejszy mamy taką sytuację, że wojska NATO, dołączyły do aparatu przemocy, który ten ucisk zabezpiecza. To bardzo smutne dla każdego, kto rozumie i dla którego bliskie są zachodnie wartości cywilizacyjne.
Marcin Szymański
?wietny artyku?, gratuluj?! 🙂