Niestety coraz bardziej to widać. Zapatrzona w USA Polska obecnie rządzącej elity, staje się hamulcowym Unii Europejskiej.
Najpierw swego czasu, głównie dlatego, żeby nie stała się krzywda amerykańskim inwestorom w Polsce nie zdecydowano się na wprowadzenie takiego samego rozwiązania podatkowego jak w całej Strefie Euro – podatku od transakcji kapitałowych. W ten sposób Polska po raz pierwszy od początku integracji powiedziała Brukseli „NIE” i ten nasz sprzeciw został zapamiętany. Ponieważ nie dotyczy czegoś w istocie tak tymczasowego jak udział w okupacji Iraku, ale kluczowych dla Unii spraw finansowych, będzie jeszcze długo pamiętany przez europejskich decydentów, dla których nasze nieopodatkowane transakcje finansowe po prostu stanowią konkurencję. Na szczęście nikt nas nie oskarżył przed Komisją, ale to głównie dlatego ponieważ była fakultatywność we wprowadzaniu tego nowego podatku, który jest niesłychanie potrzebny, albowiem opodatkowuje kapitał a nie konsumpcję nędzarzy.
Jakby było mało grzechów ekonomicznych, to Polska zdecydowała się przyczynić do końca pokoju w regionie poprzez złą politykę wschodnią, realizowaną pod szyldem Unii Europejskiej. Harce polskich polityków na Majdanie, słynne słowa kierowane do ukraińskich opozycjonistów, że jak nie podpiszą to będą martwi i inne emocjonalne, wręcz rusofobiczne zachowania zostaną nam na długo zapamiętane. Dla znacznej części Zachodu utraciliśmy wiarygodność jako państwo sąsiednie, które dba o swoje bezpieczeństwo, a przy okazji dba o bezpieczeństwo wspólne. Kilka państw co widać, od czasu kelnerowania naszej dyplomacji po Europie, ma nam za złe nasze jednostronne zaangażowanie się, które niepotrzebnie podgrzało emocje na Ukrainie i jesteśmy traktowani poprzez pryzmat ograniczonego zaufania. W ten sposób przestaliśmy się stawać Zachodem, ponieważ państwa zachodnie prowadzą wyraźnie odmienną politykę od Polski jeżeli chodzi o relacje z krajami na Wschodzie.
W tej chwili jak mówi się o potrzebie powołania europejskiej armii, to słychać z Polski głosy sceptycznego niedowierzania, pewnej niechęcie i wskazywania na rolę NATO w Europie, tak jakby polscy decydenci nie zauważyli, że USA wycofało się z szeregu aktywności międzynarodowych, w tym także w Europie, z którą powoli wchodzi w konflikt gospodarczy i polityczny, który dopiero się uwidoczni w najbliższych latach przy negocjowaniu TTIP – Transatlantic Trade and Investment Partnership.
Polska jest osamotniona w regionie i praktycznie w całej Unii, nie licząc stanowiska nieprzychylnej z innych przyczyn Polsce Litwy, jest to pokłosie złej i tragicznie przeprowadzonej polityki wschodniej, która de facto przyczyniła się do dwóch wojen w bezpośrednim otoczeniu NATO. Pierwszej, kiedy to wojska gruzińskie w 2008 roku zaatakowały rosyjskie wojska pokojowe na spornych wówczas terenach, a drugiej która obecnie jak mamy nadzieje dogasa na Ukrainie. Niestety trzeba umieć spojrzeć prawdzie w oczy. Do tego się przyczyniliśmy, działając po myśli interesów USA a nie Europy.
Swego czasu pewien polityk w rządzie w Polsce powiedział pewne niezrozumiałe słowa do Niemców w przedmiocie strachów przed niemieckimi czołgami i niemiecką biernością. Nic z tego nie pozostało w praktyce, albowiem władze w Polsce rządzonej przez Platformę Obywatelską uporczywie czepiają się jakiejś chorej i nie mającej przełożenia na rzeczywistość wizji specjalnych stosunków z USA, które w istocie nie istnieją, nie istniały i nie zadziałają, ponieważ nie jesteśmy jako kraj samodzielny dla tego państwa partnerem i nigdy nim nie będziemy. Możemy co najwyżej robić za „konia trojańskiego”, który skutecznie na pewnym etapie przyczynił się do podpalenia Wschodu, a obecnie może być wykorzystany w tej samej roli do rozsadzenia lub chociaż hamowania jedności europejskiej.
Niestety dla rządzących Polską, Unia to głównie unia transferowa. Dobrze wydaje się niemieckie pieniądze na najdroższe autostrady i inną przeważnie nie zarabiającą i nie poprawiającą jakości przestrzeni infrastrukturę. Jednakże te pieniądze, wcześniej ktoś – konkretnie Niemcy muszą zarobić, odłożyć i odmówić sobie, chociaż wcale tego nie muszą robić. Nie ma w Unii mechanizmów kompensacyjnych pomiędzy krajami Wspólnego rynku, możliwa jest pełna kolonialna eksploatacja. Jeżeli Polska nie będzie w stanie przyjąć swojej roli w systemie powiązań europejskich, w sposób niekonfrontacyjny dla Zachodu, to zostanie na trwałe poza głównym nurtem integracji – nie z własnej woli, ale w wyniku decyzji jakie zapadną w Berlinie i Paryżu, przy poklasku takich stolic jak Praga, Bratysława, Wiedeń, czy Wilno. Będziemy pariasem Europy na własne życzenie, a już mówi się, że kryteria przyjęcia dla Polski Euro będą szczególnie starannie przestrzegane.
Dla każdego kto wierzy w projekt europejski jest jasne, a przynajmniej powinno być jasne, że na jednym z kolejnych etapów integracji nie ma w Europie miejsca dla chylącego się ku upadkowi zamorskiemu imperium. Ameryka jest gospodarczo konkurencyjna wobec Europy i woli ją sobie podporządkować jako klienta, który będzie wzmacniał jej globalny potencjał, niż mieć za partnera, bo to w warunkach globalizacji oznacza konkurencję. To już widać, a za kilka lat będzie się to skandować na ulicach popadających w biedę miast Europy, zalewanej przez tanią produkcję z USA i Chin. Jedni mają tanią energię w nadmiarze, drudzy ciągle tanią siłę roboczą. Europa nie jest w stanie z nimi konkurować na równych zasadach, a po odcięciu politycznym i gospodarczym od Rosji jest jedynie polem spekulacji, skąd będzie wysysać się nagromadzone przez lata dobrobytu bogactwo.
Determinanty polskiej polityki regionalnej, nie mogą uwzględniać transoceanicznej smyczy. Musimy się na coś zdecydować, bo w przypadku gdy przepadniemy w integracji unijnej, to czeka nas znany los przestrzeni „pomiędzy”, czy to będzie niemiecka „Mitteleuropa”, czy coś innego, to będzie bardzo śmiesznie, zwłaszcza jeżeli apogeum nowego kryzysu wydarzy się w 2018 roku.
Naszym największym problemem jest to, że nie mamy elit zdolnych do percepcji rzeczywistości w sposób adekwatny do skali i stopnia złożoności. To musi implikować katastrofę w razie pojawienia się problemów o randze strategicznej. To smutne, ale niestety taką mamy rzeczywistość.
Krakauer