Którzy posłowie wykorzystywali ryczałty na przejazdy?

Nie tylko Radosław Sikorski, mając na każde skinienie służbową limuzynę, brał dodatkowo z Sejmu wielkie pieniądze na paliwo do prywatnego auta! Ryczałt na przejazdy skusił wielu innych polityków, niezależnie od przynależności partyjnej. Oznacza to, że co roku tracimy na tym setki tysięcy złotych!

 

Wystarczy znać odpowiednie zarządzenie marszałka Sejmu i wyciągnąć rękę po pieniądze, a płyną one wartkim strumieniem. Chodzi o przepis mówiący o ryczałcie na biuro poselskie. Pieniądze z tej puli mogą być wydane m.in. na „pokrycie kosztów przejazdów posła w związku z wykonywaniem mandatu poselskiego samochodem własnym lub innym, z którego poseł korzysta na podstawie posiadanego tytułu prawnego”. Ta sztywna formułka daje przeogromne możliwości. Można rozliczyć 3500 km miesięcznie – czyli wziąć do ręki prawie 3 tys. zł! I posłowie chętnie korzystają z tej możliwości.

Choćby taki wicemarszałek Marek Kuchciński (59 l.) z PiS. Tylko w 3 lata tej kadencji prywatnym autem spalił rzekomo paliwo za 70 tys. zł! To i tak nic w porównaniu z wyczynami Beaty Kempy (48 l.) – w czasach dwóch lat rządów PiS – mimo iż była wiceministrem sprawiedliwości, której przysługiwało ministerialne auto – wzięła z Sejmu na paliwo aż 61 334 zł!

W tej kadencji Sejmu – według informacji radia RMF FM – na podróże służbowe prywatnym autem najwięcej wydał wiceminister zdrowia z PO Sławomir Neumann (46 l.). Rozliczył aż 75 tys. zł kilometrówki. Wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke (56 l.) z PO wystawił rachunek ma kwotę 74,5 tys. zł. Były minister sprawiedliwości Marek Biernacki (55 l.) z PO wydał ponad 66 tys. zł, minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska – 58 tys., a wicemarszałek Eugeniusz Grzeszczak (60 l.) z PSL – 48 tys. zł.

Jak widać, proceder z poselskimi rozliczeniami za paliwo od lat kwitnie w najlepsze, bo sprawy rozliczeń są niejasne i niejednoznaczne. Dlatego czas najwyższy z tym skończyć, aby nie dochodziło więcej do nadużyć.

Fakt.pl

Więcej postów