Żołnierze Rosji i państw NATO stoją już twarzą w twarz

Na Bałtyku, Litwie, Łotwie i w Kaliningradzie rozpoczęły się wojskowe manewry: jednocześnie zachodnich państw i Rosji.

 

Morskie ćwiczenia BALTOPS będą prowadzone na Bałtyku od Gotlandii po Bornholm. – To nie są natowskie ćwiczenia – zastrzega w rozmowie z „Rz” szef Biura Informacyjnego NATO w Moskwie Robert Pszczel. – Formalnie dowództwo sprawuje VI Flota USA.

Poza państwami NATO uczestniczą w nich Szwecja i Gruzja, służą „lepszej koordynacji działań w sytuacjach kryzysowych” – nie są więc manewrami wojskowymi. Początkowo sojusz zaprosił na nie i Rosję. – Miała być poważnym uczestnikiem (dwa okręty, samolot, helikopter) – przypomina Pszczel. W związku z kryzysem na Ukrainie NATO wycofało zaproszenie.

Lądowe ćwiczenia wojskowe („Saber Strike” – „Cios szablą”) rozpoczęły się we wtorek na terenie Litwy i Łotwy. Na tamtejsze poligony przybyło 4,8 tys. żołnierzy z dziesięciu państw sojuszu (ale znów dowództwo sprawują Amerykanie) i 800 pojazdów bojowych. Dzień przed ich rozpoczęciem rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Władimir Titow powiedział, że Rosja nie będzie „bezczynnie się przyglądać militaryzacji otaczających ją państw”. Razem z „Saber Strike” rozpoczęły się rosyjskie ćwiczenia w obwodzie kaliningradzkim. Moskwa poinformowała, że liczba ćwiczących żołnierzy „jest porównywalna” z natowskimi.

– Z rosyjskiego oświadczenia zrozumiałem, że uważają swoje ćwiczenia za odpowiedź na kroki podjęte przez nas w celu wzmocnienia kolektywnej obrony – powiedział sekretarz generalny sojuszu Anders Fogh Rasmussen.

Rosyjscy spadochroniarze lecący prosto z Pskowa będą ćwiczyć desant, potem walczyć z wrogim desantem morskim, ale i niszczyć „uzbrojone bandy”. – Gdy się nagle przemieszcza tak duże ilości ludzi, to kosztuje kolosalne pieniądze – tłumaczy Pszczel, dlaczego NATO nie urządza takich niespodziewanych ćwiczeń.

– Manewry wojskowe nie odbywają się bez przyczyny i wszystko wskazuje na to, że ćwiczenia w Kaliningradzie nie będą ostatnie – powiedział „Rz” Aleksiej Podbieriozkin, dyrektor moskiewskiego Centrum Badań Wojskowo-Politycznych i doradca przewodniczącego rosyjskiego parlamentu.

– Nasze ćwiczenia mają charakter obronny. Podobne ćwiczenia Rosjanie urządzili w pobliżu Kaliningradu na początku marca (wraz z rozpoczęciem inwazji na Krym). Wtedy desantowano ok. 3,5 tys. żołnierzy, budząc znaczne zaniepokojenie, również w Polsce. W zeszłym tygodniu zaś rosyjska armia prowadziła manewry nad Morzem Czarnym: startujące spod Saratowa bombowce dalekiego zasięgu atakowały cele wskazane przez okręt zwiadowczy. Również tam Rosjanie zetknęli się z natowcami, po morzu pływają cztery zachodnie okręty.

Do 5 czerwca z kolei trwały ćwiczenia wojskowe w rosyjskim Zachodnim Okręgu Wojskowym, połączone m.in. z wystrzeliwaniem rakiet. Według rosyjskich ekspertów był to rodzaj nacisku na władze w Kijowie.

– Ameryka świadomie ignoruje interesy rosyjskie i tym samym doprowadza do eskalacji konfliktu, który na razie odzwierciedla się w ćwiczeniach wojskowych. Rosja tego konfliktu nie chce – twierdzi Podbieriozkin. – Obecnie Rosja występuje w obronie swojej tożsamości narodowej, która jest często bagatelizowana przez Stany Zjednoczone. Dziś Moskwa musi bronić „rosyjskiego świata”, który opiera się na rosyjskiej kulturze, rosyjskim języku, sztuce i nauce.

Andrzej Łomanowski

Więcej postów