Z coraz większym rozbawieniem oglądam powszechne i coraz głębsze zaniepokojenie „widmem korwinizmu” w Parlamencie Europejskim.
Politycy z partii postsolidarnościowych wyrażają coraz większe „zatroskanie” groźbą zagoszczenia w Strasburgu europarlamentarzystów wybranych z listy Kongresu Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego, przede wszystkim zaś samego JKM, traktowanego niczym jakieś monstrum, które sprofanuje europejskie salony każdym swoim odezwaniem się, gestem, wręcz samą swoją obecnością.
Za politykami podążają media – zarówno demoliberalne, jak i „prawdziwie patriotyczne”. Jedno z nich nie zawahało się ostatnio najpierw pokazać Janusza Korwin-Mikkego, potem powiedzieć kilka słów o groźbie najazdu na Parlament Europejski przez „partie eurosceptyczne”, by całość zakończyć apelem wnuka jednego z niemieckich nazistów, aby nie głosować na partie „skrajnie prawicowe”. Jakkolwiek nie powiedziano wprost, że KNP i faszyzm to jedno i to samo, to przekaz był czytelny.
Reżim w panice! Czym właściwie zaniepokojeni są postsolidarnościowi politycy i dziennikarze? Wyobraźmy sobie hipotetycznie wariant optymistyczny, w którym KNP zdobędzie z pięć-siedem euromandatów. Cóż w tym strasznego? Dlaczego akurat tak bardzo należy obawiać się mandatów dla KNP, a osobliwie dla Janusza Korwin-Mikkego, a nie na przykład dla Twojego Ruchu, który nie tak dawno także wdarł się do „Bandy Czworga”, przekształcając ją w „Pięciokąt” – i nie ma jak dotąd (a biorąc pod uwagę wyniki sondaży, zapewne mieć nie będzie) reprezentacji w Europarlamencie?
Gdyby chodziło wyłącznie o tych kilka niezwykle cennych (słowo „cenne” proszę traktować dosłownie, jako wymierzalne w brzęczącej monecie) euromandatów, to zwalczano by także partię Palikota. Zresztą mandatów do podziału pomiędzy cztery główne partie nie zabraknie, nawet jeśli kilka weźmie KNP. Zostają przecież do przejęcia mandaty po tych partiach, o których z góry wiadomo, że do Parlamentu Europejskiego już nie wejdą. Mam na myśli schodzące ze sceny politycznej formacje takie jak Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry i Polska Razem Pawła Kowala (nominalnie Jarosława Gowina, rzecz jasna). „Banda Czworga” weźmie więc mniej więcej tyle mandatów, ile dostała w poprzednich wyborach. Ziobrę, Kurskiego, Cymańskiego i Kowala zastąpi po prostu Janusz Korwin-Mikke, Michał Marusik i ktoś tam jeszcze.
Pomiędzy Ziobrą, Kurskim, Cymańskim, Kowalem czy ludźmi Palikota a kandydatami KNP istnieć musi więc jakaś inna różnica, która powoduje, że konserwatywni liberałowie stali się obiektem powszechnej medialno-politycznej nagonki. Zaczyna to wyglądać tak, jak gdyby KNP kandydowała sama przeciwko wszystkim pozostałym. Bo też poniekąd tak właśnie jest. KNP nie jest „normalną” partią w rozumieniu polskiego systemu partyjnego. W czym tkwi różnica?
Parlament Europejski to specyficzne miejsce. Salon nowej demoliberalnej „arystokracji”, gdzie nie każdy pasuje ze swoimi chamskimi, ksenofobicznymi i parafiańskimi chodakami. To klasyczny „świat odrealniony” rodem z francuskiego oświecenia i niemieckiego idealizmu, dosyć luźno łączący się z rzeczywistością empiryczną przeciętnego człowieka. Marii Antoninie przypisuje się bon mot, że gdy ludzie nie mają chleba, to powinni jeść bułeczki. Salony współczesnej Europy mają podobną wiedzę o rzeczywistości empirycznej, co karykaturalny wizerunek małżonki Ludwika XVI, która zresztą – jak twierdzą historycy – słodką idiotką nie była w żadnym razie. Europejska non-réalité także funkcjonuje we własnym świecie walki z nietolerancją i ksenofobią, praw człowieka i praw podstawowych, genderyzmu, problemów z homofobią i transfobią, parytetów dla kobiet i gejów etc.
Prawdę mówiąc, to miejsce wprost stworzone dla działaczy Twojego Ruchu, w miarę naturalne także dla większości ludzi z Platformy Obywatelskiej. Ktoś powie, że w takim razie do tejże „arystokracji” nie pasują europosłowie Prawa i Sprawiedliwości, Polski Razem Pawła Kowala czy Solidarnej Polski? Nic z tych rzeczy! Partie te mają dwie janusowe twarze: zewnętrzną i wewnętrzną. Na użytek zewnętrzny (europejski) idą w ordynku europejskiego trendu; na użytek wewnętrzny (polityki krajowej) kreują się na eurosceptyków i obrońców narodowych interesów.
Tutaj właśnie KNP stanowi tak duże niebezpieczeństwo, a gadatliwy Janusz Korwin-Mikke w szczególności. W końcu nawet najzagorzalsi przeciwnicy przyznają, że JKM od zawsze kiedy był obecny w polityce, mówił i nauczał tego samego. Może nie być więc skłonny do przyjęcia tradycyjnej dla „prawicy” postsolidarnościowej polityki dwutorowości: eurosceptycyzmu dla wyborców w Polsce i serwilizmu wobec Brukseli w europejskich instytucjach.
Z punktu widzenia establishmentu – nazwijmy sprawę po imieniu – istnieje poważne niebezpieczeństwo, że europosłowie z listy KNP skompromitują „proeuropejski wizerunek Polski”. Z punktu widzenia establishmentu, powtarzając w Strasburgu to, co głoszą w kraju, narobią „obciachu”. Gorzej – to będzie „euroobciach”. Pojawienie się konserwatywnych liberałów z Polski oznaczać będzie zerwanie kompromisu panującego w polskiej klasie politycznej, że w Europie Europy krytykować nie wolno!
Mało tego, europosłowie z KNP muszą dołączyć się do jakiejś frakcji parlamentarnej. Jakkolwiek nie wiem, jakie są plany kierownictwa stronnictwa w tym względzie – a z powodu dostępu do środków finansowych byłoby absurdem przyjąć status parlamentarzystów niezrzeszonych – to establishment musi obawiać się, że przystąpią do jednego lub kilku (zobaczymy, jak to się ukonstytuuje) eurosceptycznych klubów. Myśl, że ktoś z Polski mógłby zasiąść obok kogoś z francuskiego Frontu Narodowego czy brytyjskich niepodległościowców, musi rodzić ciarki na demoliberalnej skórze, przyzwyczajonej, że Polacy zasiadają pośród lewackich socjalistów, lewicujących chadeków lub pośród „reformatorskich” angielskich konserwatystów, będących zwolennikami „małżeństw” homoseksualnych. No i jak tu się dziwić ogłoszonej trwodze i biciu na alarm demoliberalnych dzwonów?
Jest mi przykro ze stracilem tyle czasu na ten portal. przeczytalem z 10 artykulow i wszystkie byly stronicze tj. gw czy tvn. Po prostu artykuly sponsorowane. Panie redaktorze zostaw pana jkm w spokoju ma 4 mandaty ue nie rozwiaze, wiekszosc ludzi zgadza sie w glebi serca z wiekszoscia jego pogladow. tj. z olszewskim, giertychem, petelickim czy lepperem aha tych ostatnich odsuneli od mownicy na zawsze. zajmijcie sie ludzmi przy wladzy wiecej faktow argumentow a mniej jadu szczeniaka. pozdrawiam nieuleczalnych na znieczulice