Szczerski o Tusku i polityce energetycznej UE

Tusk uwielbia piłkę nożną. Może dlatego myśli, że polityka europejska jest jak futbol: grają wszyscy, a wygrywają Niemcy.

 

Dochodzimy powoli do finału rozmów o nowym kształcie polityki energetycznej UE i wszystko staje się coraz bardziej jasne. Wydmuszka „unii energetycznej” rozbiła się o niemiecko-rosyjski wspólny interes, a Polska moze za to dodatkowo zapłacić wyższymi celami redakcyjnymi CO2. I znowu zapłacimy wszyscy za politykę Tuska.

Czas sprowadzić wszystko do właściwych proporcji, czyli na ziemię z chmur PRowskiej ściemy obozu władzy.

Po pierwsze, kwestia reformy polityki energetycznej nie zrodziła sie z inicjatywy Tuska, tylko z góry była przewidziana do rozpatrzenia na czerwcowym posiedzeniu Rady Europejskiej.

Po drugie, projekt takiej reformy nie powstawał w Warszawie, tylko w Komisji Europejskiej pod okiem komisarza Ottingera i miał byc jego politycznym testamentem na koniec kadencji,

Po trzecie, koncepcja komisyjna jest zgodna z dotychczasową linią polityki europejskiej, czyli „solidarność przez rynek”, a wiec wiecej połączeń miedzy panstwami i otwarcie wewnętrznego rynku gazu.

Po czwarte, Ottinger dołożył do tego interes niemiecki, to znaczy wizję, w której Niemcy są głównym kupującym gaz z Rosji (stąd też pomysł drugiej nitki Gazociągu Północnego) a następnie są redystrybutorem tego gazu po całej Mitteleuropie; dalekosiężne konsekwencje takiego układu sa dla wszystkich oczywiste.

Po piąte, pod te prace Komisji Europejskiej chciał sie podłączyć Tusk wysyłając do stolic swój „non-paper” jako stanowisko Polski w pracach Rady. W Polsce przedstawiono to jako śmiały plan nowej unii energetycznej.

Po szóste, stolice innych państw potraktowały to po prostu jako jedno ze stanowisk, które krążą nieustannie w negocjacjach unijnych i odniosły sie chłodno, część propozycji uznano, za możliwe, inne nie, generalnie nic nowego.

Po siódme, z powodów wyborczych pozwolono Tuskowi powozić sie z tym trochę po Europie, bo sukces PO w wyborach do Parlamentu Europejskiego jest ważny dla generalnego sukcesu EPP w tych wyborach, a od tego moze zależeć, to czy szefostwo Komisji Europejskiej padnie łupem tej partii (po raz pierwszy bowiem administracja UE bedzie tym razem upartyjniona i stworzy synekury dla działaczy partii zwycięskiej).

Po ósme, cześć środowisk politycznych i państw wpadło na pomysł, aby zapał Tuska wykorzystać do złamania jego weta wobec podniesienia limitow redukcji CO2 i teraz polscy negocjatorzy znaleźli sie w defensywie, bo muszą się bronić przed tym, aby na czerwcowym posiedzeniu Rady nie doszło do połączenia kwestii energetycznych z klimatycznymi, co realnie grozi.

Po dziewiąte, kanclerz Merkel ostatecznie, zgodnie z przedwidywaniami, postawiła na interes Niemiec i ogłosiła kontynuowanie strategicznej współpracy z Rosja a na dodatek zaczęła stawiać Tuskowi warunki, co do polskiego zaangażowania na Ukrainie, oczekując, że będziemy zmiękczać pomajdanowskie władze w kierunku oczekiwań rosyjskich.

Po dziesiąte, Tusk ugrał tyle, że teraz mamy problemy na wszystkich frontach: ukraińskim, klimatycznym i energetycznym, a na Radzie zostanie przyjęty projekt przygotowany przez Komisję, czyli zgodny z interesem niemieckim, ktory Tusk i tak bedzie ogłaszał jako „swój”, bo jakie ma wyjście?

Tusk uwielbia piłkę nożną. Moze dlatego myśli, że polityka europejska jest jak futbol: grają wszyscy, a wygrywają Niemcy i Polska moze co najwyżej z nimi zremisować po słabej grze i tylko wtedy, gdy na to pozwolą.

Tyle, że polityka unijna to nie futbol. Czas więc wymienić występująca w Unii reprezentację Polski.

Krzysztof Szczerski

Więcej postów