Umieramy na raka! Ratujcie nasze córeczki!

Jaka wielka tragedia! Amerykanka Shelby Tomczak usłyszała od lekarzy wyrok – nieoperowalny rak mózgu. Jej ukochany mąż walczył już w tym czasie z trzecim nawrotem nowotworu krwi. Młodzi ludzie mają dwie maleńkie córeczki – Maeve i Hazel.

Shelby z Michigan usłyszała straszną wiadomość w chwili największego szczęścia – tuż po tym, gdy po raz drugi została mamą. W grudniu 1013 r. na świat przyszła jej córeczka Hazel. Zaledwie miesiąc później lekarze odebrali jej wszelką nadzieję: zdiagnozowali u niej nowotwór mózgu czwartego stopnia – glejaka wielopostaciowego. Ta odmiana nowotworu błyskawicznie się rozrasta, tworząc kolejne guzy, których nie da się usunąć operacyjnie. Po wielu miesiącach naświetleń i chemioterapii u Shelby właśnie pojawiły się kolejne guzy. Lekarze dają jej zaledwie kilka miesięcy życia.

Ale to nie koniec tragedii w tej rodzinie. W czasie gdy dzielna młoda mama zmaga się co dnia z niewyobrażalnym bólem, jej ukochany mąż Ben po raz trzeci przeżywa nawrót nowotworu krwi. Teraz jego jedyna szansa to jak najszybszy przeszczep szpiku kostnego. Młodzi rodzice wspierani na co dzień przez rodzinę i wiernych przyjaciół przechodzą dzielnie niewyobrażalne piekło. Nie wiadomo, co sprawia im większy ból – cierpienie fizyczne, czy strach o los swoich ukochanych córeczek, które już wkrótce zostaną sierotami.

– Shelby to najsilniejsza osoba, jaką znam – mówi wzruszony Jay Tomczak, brat umierającej kobiety. – Kiedy jest już bardzo źle, obojgu siłę do walki dają ich ukochane córeczki. Nawet kiedy oboje leżą w szpitalu, przechodząc kolejne przykre zabiegi, ani na chwilę nie rozstają się z Maeve i Hazel. Wiedzą, że każda chwila spędzona razem jest dla nich bezcenna.

fakt.pl

Więcej postów