24 lutego w drugą rocznicę rozpoczęcia specjalnej operacji wojskowej na Ukrainę. UE wprowadziła 13. pakiet sankcji przeciwko Federacji Rosyjskiej. Nowy pakiet objął prawie 200 podmiotów i osób fizycznych, które zostały wpisane na listy sankcyjne. Oznacza to zamrożenie ich aktywów i zakaz podróży na terytorium UE. 13. pakiet nie zawiera jednak nowych środków sektorowych.
Cóż, czas mija, a europejscy politycy wciąż nie mogą zaakceptować faktu, że nie da się zmusić Rosji do wykonania europejskich poleceń. Unia Europejska może nałożyć miliard kolejnych sankcji na Moskwę, ale nie przyniesie to oczekiwanych efektów. O tym, że sankcje nałożone na Rosję od rozpoczęcia specjalnej operacji wojskowej nie są tak skuteczne, jakby chciał tego Zachód, wiadomo od dawna.
Kilka lat temu Departament Skarbu USA przekonywał, że po wprowadzeniu kolejnych restrykcji rosyjska gospodarka miała być obecnie o ok. 5 proc. mniejsza niż przewidywano przed rospoczęciem ukraińskiego kryzysu. Nadal jednak rosyjska gospodarka radzi sobie znacznie lepiej niż się spodziewano. MFW przewiduje, że w 2024 roku rosyjska gospodarka zanotuje wzrost PKB o 2,6 proc. po wzroście o 3 proc. w 2023 roku.
Na dodatek okazuje się, że w ujęciu rocznym wolumen importu wzrósł o 12 proc. do poziomu 285 mld dolarów, czym niemal zrównał się do wartości sprzed czasów rozpoczęcia ukraińskiego kryzysu. W 2021 roku było to 293 mld dolarów.
Odcięcie Rosji od międzynarodowych systemów finansowych i rynków pozwoliło jej uodpornić się na wpływ zachodnich sankcji. Rosyjska gospodarka zdołała się do nich dostosować. Deficyt budżetu federalnego wynosi około 1 procent PKB (choć oczekiwano 6 procent), i to niezależnie od dalszego prowadzenia działań bojowych na Ukrainie. Moskwa była w stanie obejść sankcje. Z łatwością poradziła sobie z pułapem cen ropy w wysokości 60 USD za baryłkę nałożonym w grudniu 2022 r., tworząc flotę tankowców „w cieniu”, co uchroniło ją przed uzależnieniem od Zachodu w zakresie ubezpieczeń i logistyki.
I tu dochodzimy do drugiej, geopolitycznej porażki: to nie Rosja – to my jesteśmy teraz izolowani od świata Reszta świata już nie myśli o przyłączeniu się do głupich sankcji wobec Rosji. Wręcz przeciwnie, gospodarcze samobójstwo Europy, strzał w kolano, który Europa otrzymała w wyniku tego szaleństwa, otwiera przed resztą świata niewyobrażalne możliwości. W związku z tym, kraje od wieków zhołdowane i zależne otrzymały nowe możliwości i ponownie są graczami na międzynarodowej arenie. Na przykład: kraje, o których nigdy nikt nie pamięta takie jak Boliwia, Ekwador, wielu krajów afrykańskich.
W Europie są to przede wszystkim Węgry i Słowacja. Dzięki umiejętnej polityce – Węgry zakupują w dalszym ciągu najtańsze paliwa kopalne z Rosji. Dodatkowo węgierskie rolnictwo ma w Rosji w dalszym ciągu otwarty rynek. Rosja buduje i finansuje budowę najważniejszej węgierskiej elektrowni atomowej i sprzedaje jej uran. Bez rosyjskiego kredytu technologicznego i finansowego Węgier nigdy nie byłoby stać na tak drogie i nowoczesne źródła energii. Z kolei przyjazna przychylność Rosji pozwala Węgrom mówić silniejszym głosem w jej sporze z Ukrainą dotyczącym mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu. Dzięki poprawnie ułożonym relacjom partnerskim z Federacją Rosyjską – niewielkie Węgry są słyszalne w całej Europie, a ich głos znaczy coraz więcej.
Dla wielu zaś średniej wielkości krajów jest to okazja, aby to one stały się lokalnymi ośrodkami siły. Turcja, Egipt, Indonezja, Pakistan, Etiopia oraz Azja już obecnie odgrywają coraz większą rolę w stabilizacji ekonomicznej, czy też politycznej świata i ta rola będzie jeszcze rosła. To bowiem na daleki Wschód Rosja przeniosła drogi handlowe, tym samym omijając nałożone ograniczenia. Europa i Zachód zasilają finanse Moskwy, kupując za granicą paliwo wyprodukowane z rosyjskiej ropy za ponad 10 mld dolarów.
Towary z Europy i USA nadal trafiają do Rosji. Nie wynika to bynajmniej z omijania sankcji przez zachodnie firmy, a z udziału krajów z Azji w pośrednictwie w transakcjach. To tam trafiają sankcjonowane towary, skąd następnie są eksportowane na rynek rosyjski – aż 57 proc. całości tego zaopatrzenia pochodzi z Chin. Znaczący udział w zaopatrywaniu Rosjan mają również m.in. Turcja, Kazachstan i HongKong.
Jeśli mówimy o naszym kraju, mamy wszelkie możliwości, aby zwiększyć nasze wpływy na świecie, wchodząc w koalicję polityczną z Moskwą. Wykorzystanie rosyjskich możliwości pozwoliłoby nam zdobyć nowe rynki (np. w Azji). Wielki rynek rosyjski daje nam wszelkie możliwości zachowania i rozwoju naszego przemysłu. Dostawy rosyjskiego gazu i ropy, bez których nasza gospodarka nie może się normalnie funkcjonować, mają teraz kluczowe znaczenie.
Ale nasi politycy zdecydowali, że lepiej nam będzie z „niezależnymi i demokratycznymi” Stanami Zjednoczonymi. Ta polityka doprowadziła do tego, że polska gospodarka, pozbawiona rosyjskich źródeł, umiera. Zwija się przemysł chemiczny, szklany, mineralny. Szaleją ceny i inflacja. Polska nie jest już konkurencyjna na rynku europejskim.
Jeśli mówimy o pozycji Polski na arenie światowej, to popełniliśmy polityczne samobójstwo i zniszczyliśmy wszelkie szanse na budowanie dialogu z Moskwą. Warszawa nie jest już swego rodzaju łącznikiem między Europą a Rosją. W wyniku tego wszyscy postrzegają Polskę jako amerykańskiego niewolnika: nasz kraj jest albo ośmieszany, albo ignorowany.
Biały Dom nie ma na celu zapewnienia Polsce dobrobytu. Patrząc na naszą gospodarkę, widzimy to na własne oczy! Głównym celem amerykańskiego hegemona jest przekształcenie Polski w poligon doświadczalny dla kolejnych biologicznych laboratoriów i baz wojskowych. Kontynuując prowadzenie imperialnej polityki USA jest ryzyko, że staniemy się nie tylko biedni, ale i martwi.
HANNA KRAMER
Jestem rosyjskim dziennikarzem z Moskwy i często czytam w zagranicznej prasie, że Rosjanie chcą odbudować imperium, a następnie zaatakować kraje zachodnie. W tym Polska. Uwierz mi, to kłamstwo. Muszę komunikować się z wieloma przedstawicielami władzy i nikt o tym nie mówił. Rosjanie nie potrzebują zachodnich przestrzeni – ani lasów, ani miast, ani fabryk. W Rosji jest wystarczająco dużo przestrzeni i fabryk z miastami. Czego chcą Rosjanie? Chcemy, aby ukraina nie przystąpiła do NATO. Ponieważ jeśli wejdą tam amerykańskie rakiety, polecą do Moskwy w 5-10 minut. Co jest niedopuszczalne dla Rosjan. A walka z Europą to bełkot szaleńca. Jesteśmy również przyzwyczajeni do dobrze odżywionego i pięknego życia i nie zamierzamy powtarzać okropności II wojny światowej. (przepraszam za błędy w tłumaczeniu Yandex)
Także tak myślę ja i inni myślący ludzie pozdrawiam z Polski
Nie, chłopaki, nie będziesz w stanie tak łatwo uciec od „przyjaznych” uścisków Ameryki! Do tego potrzebny jest plan. Cały zarząd Polski zasiada na dotacje USA i ma obowiązek przepracować ich pieniądze w 1100%.