Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego za czasów rządów PiS zaangażowała się w wojny śmieciowe na Dolnym Śląsku. Zaczęło się, jak mówią nasze źródła, od nielegalnej inwigilacji koalicjanta PiS – prezydenta Lubina, ale poszło znacznie dalej. I nagle akcja wyhamowała. – W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że zostaliśmy wrobieni w wewnętrzną grę interesów różnych grup działających w śmieciach – mówi funkcjonariusz ABW, biorący udział w inwigilacji.
- Dziennikarze Onetu i Superwizjera TVN dotarli do szczegółów wielkiej i nielegalnej akcji funkcjonariuszy ABW. Przy pomocy specjalnie powołanej firmy, niczym prywatni detektywi, zaczęli inwigilować koalicjanta PiS
- Celem akcji był najpierw Robert Raczyński, prezydent Lubina i lider współpracujących z PiS Bezpartyjnych Samorządowców. W trakcie inwigilacji okazało się jednak, że chce on zarabiać na śmieciach wspólnie z politykami PiS
- W sprawie niejasną rolę odegrali nie tylko politycy PiS, ale także mąż posłanki Trzeciej Drogi, który również jest zaangażowanie w biznes odpadowy na Dolnym Śląsku i który został już oskarżony przez prokuraturę
Robert Raczyński to wieloletni prezydent Lubina i lider Bezpartyjnych Samorządowców, którzy od 2018 r. współtworzą z PiS koalicję rządzącą Dolnym Śląskiem.
Jak ujawniliśmy wczoraj, co najmniej od 2022 r. on i jego najbliższy współpracownik z lubińskiego magistratu Andrzej Pudełko byli celem operacji specjalnej prowadzonej przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Poprzez specjalnie utworzoną zewnętrzną firmę agenci podsłuchiwali ich rozmowy, włamywali się do komunikatorów internetowych, wchodzili w nocy do ich domów i śledzili ich samochody.
Informacje o akcji uzyskaliśmy od naszych informatorów bezpośrednio w nią zaangażowanych. Dostaliśmy blisko tysiąc stron korespondencji z rozmów prowadzonych przez obu mężczyzn na jednym z komunikatorów internetowych, a także zdjęcia i filmy z prowadzonej obserwacji.
Z ich rozmów zdobytych przez ABW wyłania się wstrząsający obraz bardzo szemranych i bardzo dochodowych interesów na śmieciach — na ich zakopywaniu w ziemi, na spalaniu niebezpiecznych odpadów medycznych, co na końcu prowadziło do zatruwania życia mieszkańcom Dolnego Śląska.
Oficer ABW: zostaliśmy wrobieni w wewnętrzną grę interesów
Prezydent Raczyński, koalicjant PiS na Dolnym Śląsku, w stenogramach uzyskanych przez ABW opowiada m.in., że przy współpracy z politykami PiS zamierza wybudować w Lubinie wielką spalarnię. Zarabiać miałaby na utylizacji odpadów niebezpiecznych, ściąganych do Polski również z Europy.
O kulisach tej niecodziennej, prowadzonej na szeroką skalę operacji, opowiedzieli Onetowi i Superwizjerowi TVN funkcjonariusze zaangażowani w inwigilację.
— Nasz przełożony z ABW, kapitan Marcin P., wysłał nas do Lubina, początkowo wiarygodnie tłumacząc, że mamy sprawdzić prezydenta miasta Roberta Raczyńskiego i jego współpracownika Andrzeja Pudełkę. W pewnym momencie zdałem sobie jednak sprawę, że zostaliśmy wrobieni w wewnętrzną grę interesów różnych grup działających w śmieciach. Marcin P. najpierw bowiem ostro krytykował Raczyńskiego i Pudełkę, a potem nagle zmienił front i zaczęliśmy być przez niego wykorzystywani do eliminowania wszelkiej konkurencji, która w branży śmieciowej mogłaby zagrozić Raczyńskiemu. Marcin P. w końcu wyartykułował wprost, że planem centralnym jest powstanie i rozwinięcie spółki Orlen Recykling. Ponad wszelką wątpliwość pojawił się więc tutaj interes pisowski, z którą to partią Marcin P. zresztą sympatyzował — opowiada nasze źródło z ABW.
Nasz informator z ABW dodaje, że cała operacja prowadzona była bez zwyczajowych i wymaganych przez prawo zgody sądu i nadzoru prokuratury. Za to miała wielki zasięg, nie mogła odbyć się bez wiedzy kierownictwa agencji oraz „czynnika politycznego”.
— Z reguły standardem jest to, że bez względu na to, wobec kogo się prowadzi czynności, to i tak na którymś z etapów, najczęściej po dwóch, trzech tygodniach wstępnego, płytkiego rozpoznania i tak sprawa trafia pod nadzór jakiegoś prokuratora — tłumaczy funkcjonariusz ABW. — Ta sprawa jednak nigdy nie trafiła do żadnego prokuratora. Nie było decyzji ani zgód na prowadzenie inwigilacji wydanych przez prokuraturę, nie było żadnych wniosków prokuratora do sądu, nie było żadnego sądu, nie było żadnego normalnego, standardowego, określonego przepisami nadzoru sprawowanego nad tą sprawą. Ten nadzór nigdy nie wyszedł poza ręce Marcina P. Tu wszystko było robione na gębę albo było papierowo, w ograniczonym zakresie, tylko do użytku własnego w formie teczki podręcznej z informacjami. Sprawa nie miała nadanej sygnatury. Do archiwum ABW nie trafiało nic.
Radny Wild ujawnia: PiS chroniło śmieciowe interesy na Dolnym Śląsku
Toczone od lat wojny śmieciowe w regionie wielokrotnie opisywane były przez Onet i relacjonowane przez Superwizjer i TVN24. We wrześniu 2022 r. stacja opublikowała reportaż „Śmieci pod politycznym parasolem”. Ujawniła wówczas, że ochroną interesów działających na Dolnym Śląsku firm zajmujących się zbieraniem i przetwarzaniem odpadów, w tym tej największej — Chemeko System — zajmują się politycy PiS, na czele z Michałem Dworczykiem, wówczas szefem Kancelarii Premiera i Krzysztofem Kubowem, szefem gabinetu politycznego szefa rządu.
Na to wszystko od lat uwagę zwraca Patryk Wild, radny dolnośląskiego sejmiku, w przeszłości członek tworzonych przez prezydenta Lubina Bezpartyjnych Samorządowców, dziś skłócony z Robertem Raczyńskim.
— Od 2019 r. do radnych sejmiku przychodzili mieszkańcy wiosek sąsiadujących z wysypiskami firmy Chemeko w Rudnej Wielkiej — opowiada nam Wild. — Skarżyli się na smród, na szczury, mówili, że po protestach byli zastraszani, ktoś miał poprzecinane opony przez nieznanych sprawców. My jako radni zaczęliśmy się domagać kontroli tego, ale i kilkunastu innych wysypisk, żeby sprawdzić, co tak naprawdę jest tam zasypywane i kto za tym stoi. Temat był społecznie ważny, bardzo kontrowersyjny, a PiS zapewniało, że kontrole będą i nawet zabezpieczono pieniądze na ten cel. Skończyło się jednak na obietnicach. W końcu minister Michał Dworczyk z PiS, na spotkaniu naszej koalicji w czerwcu 2020 r., powiedział, że kontroli składowisk odpadów ze strony samorządu województwa sobie nie życzy i oczekuje, żebyśmy od tego odstąpili. Dziś uważam, że głównym powodem rozejścia się naszych dróg z Robertem Raczyńskim była właśnie sprawa wysypisk śmieci na Dolnym Śląsku — dodaje radny z Dolnego Śląska.
Właścicielem składowiska w Rudnej Wielkiej jest wrocławska spółka Chemeko, od lat silnie powiązana z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Z życiową partnerką prezesa Chemeko wspólną firmę miała swego czasu również żona innego ważnego dolnośląskiego polityka PiS — Krzysztofa Kubowa, do października 2023 r. szefa gabinetu politycznego premiera Mateusza Morawieckiego. Kubów, jak mówi radny Wild, był na spotkaniu, na którym Dworczyk miał domagać się wstrzymania kontroli wysypisk. I jak dodaje Wild, Kubów milczał.
Michał Dworczyk zaprzecza słowom radnego Wilda, wytoczył mu proces o naruszenie dóbr osobistych.
Krzysztof Kubów zapewnia nas, że nie angażował się w sprawy odpadów i nie ma wiedzy o tej branży.
Właściciel i kierownictwo Chemeko — System objęci są obecnie prokuratorskimi zarzutami nielegalnego prowadzenia składowiska zagrażającego ludzkiemu życiu.
„Zrozumiałem, dlaczego Raczyński stanął po stronie PiS”
Radny sejmiku dolnośląskiego Patryk Wild na początku 2023 r., podobnie jak inni politycy z Dolnego Śląska, dostał mailem pierwszą część korespondencji, jaką mieli ze sobą prowadzić Raczyński i Pudełko. Uznał, że ponad 40 stron rozmów, które wówczas otrzymał, brzmią bardzo wiarygodne.
— O tych czatach, na początku 2023 r., najpierw napisał lubiński radny Franciszek Wojtyczka z PiS. Na Facebooku podał, że krążą bulwersujące materiały o władzach Lubina, po czym wpis wykasował. Potem te czaty, początkowo ponad 40 stron, dostałem od znajomego. Powiedział: zobacz, bo tam jest także o tobie — wspomina radny Patryk Wild. — Gdy zacząłem to czytać, wszystkie klocki zaczęły mi się układać w całość, otworzyły mi się oczy. Te rozmowy w całości pokrywały się z tym, co faktycznie się wydarzyło. Korespondencja pokazała, że domagając się wcześniej kontroli wysypisk śmieci, być może uderzyliśmy nie tylko w interesy PiS, ale także samego Roberta Raczyńskiego. Zrozumiałem, dlaczego w 2021 r. Raczyński jako lider Bezpartyjnych Samorządowców zachował się całkowicie nieracjonalnie, bo wolał rozpad naszego klubu Bezpartyjnych Samorządowców w sejmiku i stanął po stronie PiS w sprawie niekontrolowania groźnych dla ludzi wysypisk śmieci.
Wild dostał później kolejne kilkaset stron stenogramów. I zaczął mieć wątpliwości.
— W tych kolejnych rozmowach, które mieli prowadzić panowie Raczyński i Pudełko, specyficzny jest ton ich konwersacji. Aż mi się wierzyć nie chce, że pisaliby takie szczegóły domniemanych przekrętów. W tych rozmowach padają też nieprawdziwe sformułowania. Na przykład, że pewien człowiek jest alkoholikiem, a ja wiem, że od zawsze jest abstynentem. Albo z czatów wyłania się poważny konflikt Roberta Raczyńskiego z Maciejem Bodnarem, przedsiębiorcą z branży śmieciowej. To o tyle dziwne, że wiem, że oni obaj od lat prowadzili ze sobą interesy i mają dobre kontakty — podkreśla Patryk Wild.
Jednak w tym wątku, w kontekście relacji Raczyńskiego z Bodnarem, radny Wild ma nieaktualne informacje.
Ekopartner Recykling. Od współpracy z prezydentem Lubina do wielkiej wojny
Maciej Bodnar to 50-letni biznesmen z Wrocławia. Publicznie bardziej znana jest jego żona Izabela Bodnar, od niedawna posłanka Trzeciej Drogi, działaczka Polski 2050 Szymona Hołowni.
Pierwsze kroki w śmieciowym biznesie w Lubinie Maciej Bodnar stawiał kilkanaście lat temu. Początkowo faktycznie współpracował z prezydentem Raczyńskim. Kontrolowana przez Bodnara spółka Econ Trade Service, wraz z komunalnym Miejskim Przedsiębiorstwem Gospodarki Odpadami „Mundo”, powołała do życia spółkę Ekopartner Lubin (dziś Ekopartner Recykling). Jej prezesem został wówczas jeden z bliskich współpracowników prezydenta Lubina.
Interesy firm Macieja Bodnara i miasta Lubin, w branży odpadowej, przez lata były zbieżne. Do czasu. Atmosfera współpracy psuć zaczyna się ok. 2021 r.
Najpierw kontrolowany przez Bodnara Ekopartner wygrywa przetarg na odbiór śmieci z terenu Lubina, w tyle pozostawiając komunalne, lubińskie Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania, a niedługo później inna spółka związana z Bodnarem — Econ — kupuje udziały w innej spółce komunalnej — Miejskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej „Termal”.
— „Dochodziły nas głosy, że Robert Raczyński, po tym, jak Grupa Econ nabyła w połowie roku 2022 akcje w Spółce Termal od poprzedniego prywatnego właściciela, wyraźnie okazywał swoje niezadowolenie. Posiadamy informacje, że zakup akcji stał się dodatkowym powodem braku jakiejkolwiek współpracy Miasta z Grupą Econ we wspólnych, lokalnych tematach związanych z obsługą mieszkańców Lubina” — napisał w przesłanym nam oświadczeniu Łukasz Urbańczyk, prezes Ekopartner Recykling — „Na jedynym spotkaniu, które udało nam się odbyć w roku 2022, po zakupie akcji, dowiedzieliśmy się wprost od prezydenta Raczyńskiego, że w związku z zakupem akcji przez Grupę Econ chce on doprowadzić do upadłości Spółki Termal”.
„Dzielimy wobec nas i wobec PiS. Jak z rozbiorami Polski”
Wątek rodzącego się i z czasem przybierającego na sile konfliktu Raczyńskiego z Bodnarem pojawia się w stenogramach.
W kwietniu 2021 r. Robert Raczyński [RR] rozmawia z Andrzejem Pudełką [AP] o pozbyciu się firmy Macieja Bodnara z Lubina, bo stoi ona na drodze do zbudowania śmieciowego imperium. Lider Bezpartyjnych Samorządowców opowiada, że w miejsce Bodnara wprowadzi biznesmenów z Płocka, powiązanych z tamtejszym politykiem PiS. To z nimi miasto wejdzie w dochodowy biznes na spalaniu odpadów — w spółkę o nazwie „Lubin Energy”.
Raczyński tak mówi Pudełce, jak pozbędą się Bodnara:
RR: — „Chodzi o jego i jego wysypisko. Właściwie nie tyle wysypisko, ile spółki. Wpływy. Chcemy, żeby [tu pada nazwa pewnej spółki z Płocka] się tutaj wpierd***a i to zakosiła. Dzielimy wobec [nazwa spółki], wobec nas i wobec PiS. Jak z rozbiorami Polski”.
Na pytanie Pudełki, co w zamian miasto Lubin otrzyma od nowo wprowadzanych biznesmenów z Płocka, Raczyński odpowiada krótko: „spalarnię”.
Mniej więcej od tego czasu, od 2021 r., klimat wokół spółek Macieja Bodnara zaczyna się w Lubinie psuć. W jego firmach na dobre zaczynają się kontrole Krajowej Administracji Skarbowej (KAS).
W stenogramach co pewien czas pojawia się zresztą wątek „dojeżdżania” firm Macieja Bodnara. W rozmowie datowanej na 19 grudnia 2022 r. Raczyński mówi Pudełce, którego żona Katarzyna zatrudniona jest w Izbie Administracji Skarbowej we Wrocławiu, o zaangażowaniu jej do pomocy w pozbyciu się biznesmena.
AP: — Robert, ale chciałem cię poprosić o jakiś wieczór wolny przed świętami. Muszę ogarnąć starą. Zrobić zakupy, choinkę w końcu ubrać. Zrobić podkład.
RR: — Rozumiem, że pod KAS?
AP: — Tak.
RR: — Jak ona się na to zapatruje?
AP: — Pomoże, ale stawia warunki.
RR: — Jakie?
AP: — Chce, żeby odciążyć ją z niszczenia B. przez Legnicę.
Kontrole w firmach Macieja Bodnara to fakt. W ciągu dwóch ostatnich lat było ich około dwunastu. Do tej pory żadna nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Czy jakikolwiek związek z działaniami wobec firm Bodnara miała Katarzyna Pudełko?
Gdy pytanie takie zadaliśmy Markowi Lechowi, oficerowi prasowemu Izby Administracji Skarbowej z Wrocławia, odmówił odpowiedzi, zasłaniając się tajemnicą skarbową.
„Planem centralnym: powstanie i rozwinięcie spółki Orlen Recykling”
Choć w stenogramach często pojawia się motyw zemsty na Macieju Bodnarze i wyrzucenia go ze śmieciowych biznesów w Lubinie, nasze źródła z ABW podkreślają, że biznesmen sam był zaangażowany w wojny śmieciowe na Dolnym Śląsku. W wojny, w których przeplatały się interesy polityków oraz prywatnych firm. W wojny, na których cierpieli mieszkańcy regionu, sąsiadujący ze szkodliwymi dla zdrowia wysypiskami odpadów niewiadomego pochodzenia.
Według naszych źródeł z ABW to kapitan Marcin P. miał być pomysłodawcą inwigilacji i zaproponować Maciejowi Bodnarowi swoją pomoc w zbieraniu haków na Raczyńskiego i Pudełkę. Do tego celu zaangażował w operację swoich podwładnych, m.in. specjalistów od cyfrowej inwigilacji i śledzenia. Biznesmenowi taka akcja była na rękę, bo dotyczyła jego wrogów z Lubina. Finał był taki, że agenci ABW, na początku 2022 r., niczym prywatni detektywi do wynajęcia pojechali do Lubina nielegalnie inwigilować prezydenta miasta.
Potem, jak mówią nasze źródła, gdy okazało się, że w śmieciach swoje interesy mają także osoby związane z PiS, cel akcji się zmieniał.
— W pewnym momencie zaczęliśmy być wykorzystywani do eliminowania wszelkiej konkurencji, która w branży śmieciowej mogłaby zagrozić Raczyńskiemu. Marcin P. wyartykułował wprost, że planem centralnym jest powstanie i rozwinięcie spółki Orlen Recykling — opowiada nasze źródło.
Zapytaliśmy Macieja Bodnara, czy prawdą jest, że z jego inspiracji ludzie ABW zaczęli śledzić prezydenta Lubina? Biznesmen odpowiedział tak:
— „Nie rozumiem, jak może zadawać Pan takie pytanie?!” — oburza się, gdy pytamy go wprost o wersję podaną przez naszego informatora, który szczegółowo opisał nam, że to właśnie on zlecić miał kapitanowi z ABW zbieranie haków na prezydenta Lubina.
Potwierdza jednak, że zna kapitana Marcina P., o którym słyszymy, że stał za wielką inwigilacją w Lubinie. Pytany o szczegóły tej relacji, Maciej Bodnar wykręca się od odpowiedzi:
— „Poznałem tego człowieka, choć nie miałem potwierdzonych tak dokładnie danych, jak pan go przedstawił. Nie jestem jednak upoważniony do przekazywania dalszych szczegółów”.
Maciej Bodnar: jakiś skrawek tej wiedzy był również w moim posiadaniu
W czerwcu 2022 r., gdy agenci ABW bez nadzoru prokuratury, bez wiedzy i zgody sądu prowadzą tajną inwigilację w Lubinie, nieoczekiwanie to Maciej Bodnar wpada w poważne kłopoty. Do jego domu z samego rana wpadają agenci ABW.
Tyle że u niego pojawiają się w ramach innego — oficjalnie prowadzonego śledztwa dotyczące działalności lobbysty Tomasza J., który w czasie rządów PiS, w zamian za łapówki miał podejmować się załatwiania różnych spraw w urzędach państwowych.
Jak wynika z posiadanych przez Onet i Superwizjer informacji, podczas przeszukania domu Bodnara w czerwcu 2022 r. funkcjonariusze ABW natrafiają w jego sejfie na materiały z inwigilacji Roberta Raczyńskiego. Zabierają je.
Przedsiębiorca potwierdza tę informację w prowadzonej z Onetem i Superwizjerem korespondencji: — „Jakiś skrawek tej wiedzy był również w moim posiadaniu i został zabrany w czasie zatrzymania” — przekazał nam.
W jaki sposób Maciej Bodnar wszedł w ich posiadanie?
— „Stenogramy trafiły do nas jak podobnie jak do tysięcy innych odbiorców, w jednym tylko mailu była informacja bodajże o 17.000 adresatów na skrzynki naszych sekretariatów” — tłumaczy przedsiębiorca.
Jego słowa w tym wątku są zadziwiające, bo przecież ABW była u niego na przeszukaniu w czerwcu 2022 r. i wtedy znalazła w sejfie część materiałów z inwigilacji. Tymczasem wielka akcja rozsyłania maili ze stenogramami do różnych osób z Dolnego Śląska odbyła się dopiero kilka miesięcy później.
A na adresy spółek Macieja Bodnara pierwsze maile trafiły — jak przyznają w korespondencji z nami ich przedstawiciele — w marcu 2023 r.
Mąż posłanki Polski 2050 z zarzutami płatnej protekcji
W trakcie tamtej wizyty ABW, w czerwcu 2022 r., Maciej Bodnar został zatrzymany i zabrany na przesłuchanie do Katowic. W tamtejszej prokuraturze dostał zarzuty płatnej protekcji. Śledczy zarzucili mu, że chcąc pozbyć się niechcianych w firmie kontroli „skarbówki” — nasyłanych być może przez jego przeciwników z Lubina — Maciej Bodnar miał zwrócić się o pomoc do lobbysty Tomasza J. On miał powoływać się na wpływy w instytucjach państwowych i za łapówki załatwiać różne sprawy, w tym blokować kontrole w firmach swoich „klientów”.
Śledczy zarzucają, że Maciej Bodnar zapłacił Tomaszowi J. 280 tys. zł na fakturach i 80 tys. zł gotówką. Do sądu został już wysłany akt oskarżenia przeciwko mężowi posłanki Trzeciej Drogi.
Jego linia obrony jest taka: pieniądze dał, ale za legalne usługi. W korespondencji z Onetem i Superwizjerem swoje kontakty z Tomaszem J. tłumaczy tak:
— „Poznałem go w Warszawie, gdy został mi przedstawiony jako prawnik reprezentujący kancelarię podatkową. Zawarł z naszą firmą w imieniu kancelarii podatkowej pisemną umowę na poprawę PR oraz organizację spotkań promujących firmę. Mówił, że dużo trudniej atakować jest podmiot znany i dobrze odbierany. Obiecał, że dołoży wszelkich starań, aby ustalić, kto stoi za tym zmasowanym atakiem i kto ma taką siłę, aby nielegalnie wpływać na organy państwa i nasyłać w tym samym czasie wiele różnych kontroli KAS, które miały wyjątkowo brutalny i niezasadny charakter jasno prowadząc do paraliżu firmy. Tomasz J. został pisemnie poproszony przez nas o rozpoczęcie oficjalnej procedury polegającej na wyjaśnieniu w Ministerstwie Finansów okoliczności dotyczących tych nieprawidłowości”.
Swoje kłopoty — kontrole ze skarbówki i wizytę ABW — Maciej Bodnar wprost wiąże z wpływami Roberta Raczyńskiego, koalicjanta PiS na Dolnym Śląsku. Twierdzi, że „informacje o przestępczej działalności prezydenta Raczyńskiego i jego grupy od blisko dziesięciu lat są tajemnicą poliszynela” i niepojęte jest dla niego, że ta wiedza nie trafiła do sądu.
„Może wygodniej posiadać teczki i haki na prezydenta miasta, lidera partii, niż zrobić z nich oficjalny użytek?” — pyta Maciej Bodnar.
Izabela Bodnar: W naszych samochodach były urządzenia do inwigilacji
O komentarz zapytaliśmy również jego żonę, posłankę Izabelę Bodnar.
Pytana przez nas o wizytę ABW i o znalezienie w sejfie jej męża części materiałów z inwigilacji, co potwierdził nam Maciej Bodnar, posłanka twierdzi, że stenogramy dotarły do nich później, „po jakimś czasie”. Przekonuje nas także, choć jej mąż ma już status oskarżonego o płatną protekcję, że jest on niewinny, nic złego nie zrobił, a ich rodzina tak naprawdę padła ofiarą.
— Zatrzymanie męża przez ABW wiążemy właśnie z tymi stenogramami. Najpierw były kontrole, potem zatrzymanie przez ABW, po którym mąż został już na drugi dzień wypuszczony. Nie było aresztu — podkreśla Izabela Bodnar.
— Chce pani powiedzieć, że prezydent Lubina i jego bliski współpracownik mieli takie możliwości, żeby ściągnąć na was kontrole skarbowe, ABW i prokuraturę? — dopytujemy.
— W normalnej rzeczywistości wydawałoby się to abstrakcyjne, że takie rzeczy się nie dzieją, ale słowa, które padają w tych stenogramach, w pełni zgadzają się z tym, co nas spotkało. To się układa w jeden spójny obraz. Mąż miał wrażenie, że jest śledzony, zaczęliśmy zasłaniać zasłony, czuliśmy się osaczeni, mąż wynajął agencję detektywistyczną. W męża i moim samochodzie, na podwoziu, były urządzenia do inwigilacji — odpowiada Izabela Bodnar.
Źródła z ABW: „Pieniądze były brane od każdej ze stron”
Historię technicznych szczegółów operacji, w tym założenie we Wrocławiu spółki mającej służyć inwigilacji Raczyńskiego i Pudełki, opisaliśmy w naszym poprzednim tekście.
O samej firmie wiadomo niewiele: zarejestrowana w KRS została w styczniu 2022 r., dotychczas nie złożyła sprawozdania ze swojej działalności. W połowie ubiegłego roku została zaś postawiona w stan likwidacji.
Warto zaznaczyć, że stenogramy, w których posiadaniu jesteśmy, obejmują okres od 2021 do 2023 r. Jak to możliwe, skoro inwigilacja Raczyńskiego i Pudełki rozpocząć się miała dopiero w roku 2022? Z takim pytaniem zwróciliśmy się do jednego z zaangażowanych w akcję oficerów ABW.
— Oni to mieli w plikach backup [kopia zapasowa — przyp.red.] wykonywanych automatycznie ze swoich urządzeń przechowywanych na serwerze zewnętrznym — opowiada nasze źródło. — Byli przekonani, że to są backupy zabezpieczone, że to jest szyfrowane. Natomiast faktycznie nie mieli o tym pojęcia, bo szyfrowali to prostym oprogramowaniem i bez problemu udało nam się wyjąć to wszystko.
Jak twierdzi nasz rozmówca, w pewnym momencie akcja przeciwko Raczyńskiemu i Pudełce wyhamowała. To znaczy, nie oni byli już jej głównym celem, lecz ich przeciwnicy w biznesie śmieciowym, tacy jak Maciej Bodnar.
Ta zmiana miała zbiec się w czasie z wizytą ABW u Bodnara w czerwcu 2022 r. i postawieniem mu zarzutów przez katowicki wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej. Wtedy właśnie nastawienie kapitana Marcina P., nadzorcy inwigilacji, ulega zmianie.
— Marcin zaczął to wszystko hamować — słyszymy od źródła. — Po akcji katowickiej dotarło do mnie, że to jest jedna wielka, śmierdząca kupa g****. Myślę, że Marcin P. brał pieniądze od każdej ze stron tej sytuacji, czyli od zarówno Andrzeja Pudełki i Roberta Raczyńskiego, jak i od Macieja Bodnara — analizuje nasz informator zaangażowany w nielegalną inwigilację prezydenta Lubina.
Raczyński i Pudełko nie chcieli z nami o sprawie rozmawiać. Kompromitujące ich treści ze stenogramów nazywają nieprawdą i science fiction.
ABW: prowadzimy czynności, mające na celu wyjaśnienie przedstawionych zdarzeń
Mniej więcej w połowie ub. roku stenogramy w prokuraturze złożył mężczyzna, który również otrzymał je e-mailem z anonimowego adresu, znajomy radnego sejmiku dolnośląskiego Patryka Wilda. Niedługo potem w ich mieszkaniach doszło do policyjnych przeszukań. Wild nie ma pretensji o wizytę policji, podkreśla, że sprawa jest bardzo poważna, a wątki poruszone w stenogramach bardzo szerokie. Dotyczą kwestii finansowych, napuszczania kontroli na niewygodne osoby, ale także wątków politycznych i obyczajowych.
Jak udało nam się ustalić, śledztwo w sprawie treści ze stenogramów prowadzi Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu. Jej rzeczniczka prok. Anna Placzek-Grzelak odmówiła przekazania nam jakichkolwiek, choćby podstawowych informacji związanych ze sprawą.
— Dla dobra postępowania i planowanych czynności nie mogę powiedzieć nawet, z jakiego artykułu kodeksu karnego jest ono prowadzone. Ujawnienie wskazywałoby bowiem na przyjęty przez prokuraturę kierunek działania — przekazała w rozmowie z Onetem i Superwizjerem prokuratorka.
W reakcji na naszą wczorajszą publikację komunikat wydała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
„W związku z dzisiejszą publikacją na stronach Onet pt. „Afera na Dolnym Śląsku. PiS-owska ABW nielegalnie inwigilowała lidera Bezpartyjnych Samorządowców” informujemy, że na polecenie Szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego są prowadzone czynności, mające na celu wszechstronne wyjaśnienie okoliczności przedstawionych zdarzeń. W szczególności badana jest kwestia, kierowanych pod adresem funkcjonariuszy, podejrzeń o prowadzenie działań niezgodnych z prawem. Zakończenie tych działań pozwoli na podjęcie dalszych decyzji w przedmiotowej sprawie” — poinformowała w oświadczeniu ABW.
Źródło: onet.pl