Z Niemiec płyną fatalne wieści, ale Polska może na tym zyskać

Niezależny dziennik polityczny

Niezadowolenie różnych grup interesu, poczynając od wielkich fabryk, a kończąc na indywidualnych gospodarstwach rolnych, rozsadza zaufanie do niemieckiego rządu i państwa. Jaki ma to wpływ na gospodarkę Polski?

  • – Niemiecka polityka klimatyczna nie przystaje do warunków gospodarczych panujących w Niemczech – uważa Siegfried Russwurm, szef Federacji Przemysłu Niemieckiego (BDI – Bundesverbandes der Deutschen Industrie).
  • Ceny energii są w Niemczech nawet dwa razy wyższe niż we Francji i to porównując te same sektory gospodarki.
  • – Jeszcze kilkanaście lat temu Polska jako montownia dla silniejszych firm niemieckich mogłaby bardzo ucierpieć na skutek złej sytuacji gospodarczej u sąsiada, ale obecnie jest to raczej szansa na ekspansję gospodarczą, którą skutecznie wykorzystujemy, zwiększając eksport – skomentowała Anna Czarczyńska, ekonomistka z Akademii Leona Koźmińskiego w wypowiedzi dla WNP.PL.
  • Kłopoty niemieckiej gospodarki mogą być szansą dla Polski. W ramach skracania łańcuchów dostaw część produkcji może być przenoszona do naszego kraju.

Lider głównego niemieckiego stowarzyszenia przemysłowego potępił politykę energetyczną niemieckiego rządu jako „absolutnie toksyczną”, co jest jedną z oznak malejącego zaufania biznesu do zarządzania gospodarką przez kanclerza Olafa Scholza.

Siegfried Russwurm, szef Federacji Przemysłu Niemieckiego (BDI – Bundesverbandes der Deutschen Industrie), powiedział Financial Times, że niemiecki program klimatyczny jest bardziej dogmatyczny/sztywny niż w jakimkolwiek innym kraju, który zna.

– Decyzja tego kraju o wycofaniu energii jądrowej i węgla oraz przejściu na odnawialne źródła energii stawia przedsiębiorstwa w największej gospodarce Europy w niekorzystnej sytuacji w porównaniu z przedsiębiorstwami w innych krajach uprzemysłowionych – dodał przedstawiciel niemieckiego biznesu.

– Nikt nie może dziś z całą pewnością powiedzieć, jak będą wyglądały nasze dostawy energii za siedem lat i dlatego nikt nie może też powiedzieć, jak wysokie będą wtedy ceny energii w Niemczech – stwierdził. – Dla firm, które muszą podejmować decyzje inwestycyjne, jest to absolutnie toksyczne.

Jak podaje Financial Times, niemieccy urzędnicy odrzucają tę krytykę, wskazując na nową strategię przyjętą w poniedziałek w celu budowy i subsydiowania nowych elektrowni gazowych, które mogą przełączać się na wodór, co zapewni wystarczającą moc rezerwową dla turbin wiatrowych lub paneli słonecznych.

Te działania nie rozwiążą problemu energetycznego w perspektywie krótkoterminowej. Russwurm powiedział, że we Francji firmy działające w tym samym sektorze płacą za energię elektryczną o połowę mniej niż w Niemczech.

Przemysł narzeka na zbyt ambitną politykę klimatyczną

Jego komentarze pojawiają się w czasie rosnącego zaniepokojenia perspektywami dla Niemiec, które według Międzynarodowego Funduszu Walutowego były w ubiegłym roku najgorzej radzącą sobie główną gospodarką świata. Kraj ten był nękany wysokimi stopami procentowymi, niskim popytem eksportowym i wysokimi cenami energii wywołanymi inwazją Rosji na Ukrainę w 2022 roku.

Liderzy przemysłu od dawna narzekają na politykę klimatyczną rządu, twierdząc, że jest ona zbyt ambitna. Niemcy planują osiągnąć neutralność pod względem emisji dwutlenku węgla do 2045 r. i czerpać 80 procent zużycia energii elektrycznej z energii wiatrowej i słonecznej do 2030 r., w porównaniu z 41 proc. w 2021 roku.
Polityka energetyczna to tylko jeden z obszarów, w których rząd – zdaniem grup biznesowych – zawodzi. Firmy narzekają również na rosnące obciążenia podatkowe, uciążliwe procedury wydawania pozwoleń i administrację publiczną, która wciąż tkwi w erze analogowej.

Produkt krajowy brutto Niemiec skurczył się w ubiegłym roku o 0,3 proc., a eksport spadł w grudniu o 4,6 proc., co było ostrzejszym spadkiem, niż oczekiwali ekonomiści. OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) podała w poniedziałek, że niemiecka gospodarka wzrośnie o zaledwie 1,1 proc. w 2024 roku, co jest znacznie niższym tempem niż średnia OECD wynosząca 3 procent.

Niemcami wstrząsa fala strajków: kolejarze, rolnicy, transport publiczny, lotniska

Nowy rok nie zaczął się dobrze dla rządu w Berlinie. Protesty rolników trwają, z krótkimi przerwami, od 8 stycznia, a ich forma się zaostrza. Przykładowo 1 lutego w nocy w Magdeburgu rolnicy podpalali opony i wysypali obornik na ulice. Tłem prowadzonych od wielu dni protestów na terenie całych Niemiec są planowane przez rząd cięcia budżetowe, m.in. stopniowe znoszenie ulgi podatkowej od oleju napędowego do pojazdów rolniczych.

Ponadto w ostatnich tygodniach również wiele grup zawodowych w transporcie rozpoczęło protesty. I tak, strajk kolejarzy w Niemczech zakończył się ostatecznie porozumieniem 29 stycznia i deklaracją strony związkowej o wstrzymaniu akcji protestacyjnych do 5 marca. Jednakże strajk doprowadził do paraliżu niemieckich kolei przez prawie tydzień, licząc od 23 stycznia. Niemieccy kolejarze domagają się utrzymania dotychczasowych wynagrodzeń przy jednoczesnym skróceniu czasy pracy z 38 do 35 godzin tygodniowo.

Kolejną grupą protestującą byli przedstawiciele transportu publicznego, którzy 2 lutego zorganizowali strajk ostrzegawczy w 80 miastach w 15 krajach związkowych w Niemczech, paraliżując kursowanie autobusów, tramwajów, a także metra. Postulaty protestujących dotyczą – podobnie jak w branży kolejowej – skrócenia czasu pracy przy jednoczesnym zachowaniu dotychczasowych uposażeń.

Protesty nie ominęły również branży lotniczej. Po wcześniejszych strajkach ostrzegawczych od godz. 4 rano 7 lutego rozpoczęli strajk pracownicy naziemni Lufthansy zatrudnieni w 5 największych portach lotniczych kraju: Frankfurcie, Monachium, Hamburgu, Berlinie i Düsseldorfie. Związkowcy chcą dla około 25 tysięcy osób podwyżek wynagrodzeń o 12,5 proc. lub przynajmniej 500 euro miesięcznie. Protest zakończył się 8 lutego o godzinie 7 rano.

Jak te niepokojące sygnały zza Odry wpływają na polską gospodarkę?

– Niemcy, jak pokazują dane za zeszły rok, nie uniknęły recesji. Nie jest to jeszcze sytuacja dramatyczna, ale też wyraźnie widać, że dotychczasowa siła napędowa gospodarki niemieckiej, oparta na wysokim udziale produkcji przemysłowej w PKB rozwijanej dzięki tanim surowcom energetycznym i ekspansji eksportowej, uległa wyczerpaniu. Niemcy ciągle są dla Polski najważniejszym partnerem handlowym, niemal co dziesiąta złotówka wypracowana w Polsce jest pośrednio powiązana z gospodarką naszego sąsiada, a w UE odpowiada za ponad jedną czwartą unijnego PKB – zauważyła w rozmowie z WNP.PL dr Anna Czarczyńska, ekonomistka z Akademii Leona Koźmińskiego.

Jednocześnie ekspertka zauważyła pewien paradoks polegający na tym, że kłopoty w Niemczech mogą być szansą dla Polski. W ramach skracania łańcuchów dostaw może stać się ona beneficjentem przenoszenia produkcji z rynków azjatyckich.

– Wydawałoby się, że oznacza to czarne chmury dla polskich firm powiązanych z rynkiem niemieckim, szczególnie w sektorze automotive, i rzeczywiście odnotowały one znaczące spadki zamówień. Ale z drugiej strony polskie firmy stają się bardziej konkurencyjne, a więc skutecznie wygrywają ze swoimi niemieckimi odpowiednikami ze względu na ciągle jeszcze niższe koszty pracy oraz bardzo dobrą pozycję technologiczną – dawno już przestaliśmy być krajem zapóźnionym. Również produkcja przenoszona z Chin ze względu na słabość łańcuchów dostaw ciągle częściej ląduje w krajach Europy Środkowo-Wschodniej niż w Niemczech. Co więcej, polskie firmy skutecznie dokonują ekspansji na rynku niemieckim, który, co prawda, obecnie obniża poziom konsumpcji, ale docelowo jest też gigantycznym rynkiem zbytu. Poza tym Polska ze swoją atrakcyjną cenowo ofertą właśnie w czasie dekoniunktury gospodarczej może umocnić swoją pozycję i przejąć część produkcji zamykanej na rynku niemieckim – dodała ekonomistka z Akademii Leona Koźmińskiego.

Kilkanaście lat temu Polska nie mogłaby się obronić przed kryzysem w Niemczech

– Reasumując, jeszcze kilkanaście lat temu Polska jako montownia (miejsce montażu – dop. red.) dla silniejszych firm niemieckich mogłaby bardzo ucierpieć na skutek złej sytuacji gospodarczej u sąsiada, ale obecnie jest to raczej szansa na ekspansję gospodarczą, którą skutecznie wykorzystujemy, zwiększając eksport – skonstatowała dr Anna Czarczyńska.

Polska stanowi dla Niemiec dogodną lokalizację w ramach projektów badawczo-rozwojowych. Ta ekspansja na rynek polski jest związana z całościową strategią biznesu niemieckiego, który szuka bezpiecznego miejsca pod inwestycje.

– Polska jest cenioną lokalizacją inwestycji dla niemieckich przedsiębiorców. W badaniu przeprowadzonym przez niemieckie izby przemysłowo-handlowe za granicą wśród przedstawicieli biznesu w 16 krajach Polska zajęła pierwsze miejsce jako najpopularniejsza lokalizacja inwestycji. Doceniane są zalety jednolitego rynku europejskiego, dobra sieć dostawców i wysoki poziom kwalifikacji na rynku pracy – zauważył w rozmowie z WNP PL dr Lars Gutheil, dyrektor Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej (AHK).

– W ostatnim czasie Polska zyskała ponadto na znaczeniu ze względu na reorganizację międzynarodowych łańcuchów dostaw, stając się miejscem relokacji przedsiębiorstw lub ich części. Wielu niemieckich inwestorów rozbudowuje swoje zakłady w Polsce i wzmacnia swoją odporność, produkując blisko rodzimego rynku lub rozpoczynając projekty badawczo-rozwojowe. Polska staje się też coraz ważniejszą lokalizacją usługowa, powstają tu np. centra IT. Już dziś niemieckie firmy zatrudniają w Polsce ponad 430 tys. osób, a w 2024 roku spodziewamy się dalszego wzrostu tej liczby – skomentował ekspert AHK.

O zaangażowaniu niemieckiego biznesu w Polsce najlepiej świadczą inwestycje poczynione na naszym rynku. Wykraczają one poza model prostych montowni i stanowią o potencjale polskiego know-how.

– O niesłabnącym zainteresowaniu świadczy również fakt, że dwie największe inwestycje zrealizowane przy wsparciu PAIH w 2023 roku to projekty niemieckiego inwestora – firmy Robert Bosch: fabryka pomp ciepła pod Wrocławiem oraz fabryka elektronarzędzi pod Rzeszowem. Wartość tylko tych dwóch projektów wyniosła 400 mln euro. W drugiej połowie roku Volkswagen Poznań ogłosił inwestycję w produkcję nowej generacji samochodów elektrycznych od 2027 roku. Volkswagen jest również zaangażowany poprzez swoją spółkę PowerCo wraz z Umicore w inwestycję o wartości 1,7 mld euro w produkcję materiałów akumulatorowych do pojazdów elektrycznych, która ma zostać zrealizowana w Nysie do 2030 roku. We wschodniej Polsce możemy wskazać na przykład inwestycje Trilux i Kostal Automotive w Świdniku. Polska staje się dla Niemiec również ważnym partnerem technologicznym i to właśnie nasz rynek przyciąga zaawansowane inwestycje – czytamy w podsumowaniu przygotowanym dla WNP.PL przez Polsko-Niemiecką Izbę Przemysłowo-Handlową.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów