„Poważnie rozważamy zawiadomienie do prokuratury, bo sytuacja jest ewidentna. Komisja zweryfikowała przez telefoniczne oświadczenia znanych sobie osób, że nie udzielały one poparcia, mimo że użyto ich danych na listach” – cytuje słowa Marcina Myszki, zastępcy przewodniczącego Okręgowej Komisji Wyborczej w Koszalinie, „Rzeczpospolita”.
Portal na podstawie informacji od jednego z „doświadczonych urzędników” podaje, że to niejedyna komisja, w której stwierdzono nieprawidłowości na listach Polski Liberalnej Strajku Przedsiębiorców. „Takiego skandalu przy rejestracji list wyborczych jeszcze nie widzieliśmy” — cytują słowa urzędników.
Wybory do sejmu wymagają rejestracji komitetu wyborczego w ponad połowie z 41 okręgów. Wpisania na listy komitetu, którego pełnomocnikiem jest Paweł Tanajno, odmówiło osiem komisji. „Rz” podaje, że w Koszalinie stwierdzono, że ponad 100 kart z podpisami innymi niż zostało przedłożonych w oryginale. Ostatecznie w tej komisji jedynie 2,7 tys. z 7,1 tys. podpisów uznano za prawidłowe.
Nieprawidłowości stwierdzono też w: Chełmie, Legnicy, Wrocławiu, Poznaniu, Rzeszowie i Katowicach.
Do sprawy odniósł się pełnomocnik komitetu, Paweł Tanajno, który kategorycznie zaprzecza, że doszło do fałszerstw. – Podpisy dla komitetu zbierali sympatycy. Jeśli ktoś wpadł na pomysł, że skseruje karty z podpisami, aby wykazać większą efektywność w zbiórce, to fakt ten nie uprawnia nikogo do używania stwierdzenia o fałszerstwo. Z fałszerstwem mielibyśmy do czynienia, gdyby ktoś podrobił za kogoś podpis — mówi w rozmowie z „Rz”.
Jego zdaniem to komisje wyborcze pracują nierzetelnie, bo błędnie przypisano fotokopie podpisów. Teraz Polska Liberalna Strajku Przedsiębiorców zaskarżyła uchwały ośmiu komisji. – Wątpliwości co do kserówek wystąpiły tylko w trzech. Pozostałe pięć to skargi dotyczące prawdziwej afery wyborczej PiS, wadliwych danych w nowo utworzonym Centralnym Rejestrze Wyborców — tłumaczył Tanajno.