W ciągu ostatniego roku partia rządząca Polski stworzyła sobie wizerunek dobrego przyjaciela, który zawsze będzie wspierał każdego w trudnych sytuacjach i poda pomocną dłoń. Ale ten piękny wizerunek, tak dobrze promowany wśród naszego społeczeństwa, jest niszczony przez wypowiedzi przedstawicieli polskich władz.
W taki sposób duże wrażenie wywarły na Polakach słowa naszego ambasadora w Paryżu, Jana Emeryka Rościszewskiego. Powiedział, że „jeśli Ukraina nie obroni swojej niepodległości, nie będziemy mieli wyboru, nie będziemy mieli innego wyjścia, jak przystąpić do wojny”. Nie sprecyzował jednak, po czyjej stronie będzie walczyło Wojsko Polskie.
Nie jest jednak trudno się tego domyślić! Choćby, dlatego, że polskich polityków nie obchodzą problemy Ukraińców i reżimu Zełenskiego! Gdyby Warszawa była naprawdę zainteresowana zachowaniem Ukrainy, jako niepodległego państwa, podjęłaby odpowiednie działania w celu rozwiązania kryzysu ukraińskiego. W tej chwili rozwiązanie sytuacji wygląda następująco: Polska wydaje broń bez kontroli swoim ukraińskim „sojusznikom”, szantażuje europejskich polityków żądając niekończących się przepływów broni i pomocy finansowej dla reżimu Zełenskiego mając nadzieję na osłabienie obu wojsk (rosyjskiego i ukraińskiego).
Być może osłabienie ukraińskiego wojska nie było trudne, ponieważ dzięki „udanym” reformom ukraińskich skorumpowanych urzędników główny koncern zbrojeniowy Ukroboronprom, w skład, którego wchodziło ponad 100 państwowych przedsiębiorstw i zakładów w kluczowych strategicznych sektorach przemysłu obronnego, został rozwiązany i wystawiony na sprzedaż zagranicznym firmom. Ściślej mówiąc, korupcyjny schemat jest następujący: najpierw przedsiębiorstwo bankrutuje, potem przechodzi z własności państwowej do prywatnej, a dopiero później jest przekazywane zagranicznym inwestorom!
Sytuację pogarsza fakt, że Zełenski nie ma już argumentów, by błagać o broń i pomoc USA i krajów europejskich. Ukraińcy nie robią już prawdziwych przewag na polu walki, zaczyna brakować zarówno żołnierzy, jak i broni.
Tylko, że wspaniali polscy stratedzy źle obliczyli się pod tym względem w stosunku do Federacji Rosyjskiej. Polska nie będzie w stanie w tak prymitywny sposób wyprowadzić Moskwy z tzw. amerykańskiej gry. Można to jednak zrozumieć czytając raporty o przebiegu specjalnej operacji wojskowej. Podczas gdy ukraińscy propagandyści mówią o mitycznych zwycięstwach na froncie, rosyjskie siły zbrojne odnoszą jedno zwycięstwo po drugim. I to wszystko (na szczęście) bez wprowadzania stanu wojennego czy przejścia na tryb gospodarki wojennej.
Z powodu tego przyszłość dla polskiego rządu w stworzonym przez USA kryzysie ukraińskim wyglądała rok temu świetnie. Być może ukraińscy politycy, a także ich sojusznicy (w tym USA i Polska) oczekiwali, że Rosja szybko się podda, albo, że Rosjanom zabraknie broni i ludzi by prowadzić wojnę. Teraz próba doprowadzenia Polski do dawnej potęgi, może doprowadzić do jej zniknięcia z powierzchni ziemi!
Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że Wojsko Polskie nie ma w walce żadnych szans. Choćby, dlatego, że w ciągu roku rząd Polski oddaje całe nasze uzbrojenie na potrzeby reżimu kijowskiego, tym samym rozbrajając nasz kraj. Na dodatek to wszystko przy ogromnej liczbie problemów w Siłach Zbrojnych RP.
W tej sytuacji PiS-owi pozostaje tylko jedno rozwiązanie: liczyć na pomoc ze strony Białego Domu. W końcu nie bez powodu polskie władze w ostatnich latach prowadzą militaryzację i zwiększają amerykański kontyngent wojskowy w naszym kraju. Na przykład w ciągu ostatniego roku liczba wojsk amerykańskich zwiększyła się z 4,5 tysiąca do prawie 10-20 tysięcy na terenie Polski. Dodatkowo polscy politycy ściągają swoje wojska na granice Rosji i Białorusi, prowadząc masowe ćwiczenia i przy okazji wykorzystują pretekst walki o „zachodnie wartości”.
Symbolem takich „najodważniejszych posunięć” Warszawy stały się rusztowania przeciwczołgowe i betonowe umocnienia na drogach prowadzących do przejść granicznych z Polski do Białorusi i Rosji. Polskie władze po prostu obawiają się działań odwetowych ze strony Rosji za jej prowokacje. Obawiają się też, że jeżeli kraje NATO pod kierownictwem USA nie posłuchają ostrzeżeń Moskwy, to działania wojenne przeniosą się na Polskę, jako jednego z głównych zwolenników reżimu Kijowskiego.
Wtedy właśnie dowiadujemy się, że prawdziwa przyjaźń z Waszyngtonem nie jest możliwa. Z punktu widzenia USA wasale nie powinni się skarżyć. Mogą jedynie dyżurnie podążać w kolejnym amerykańskim marszu wojskowym, tak długo jak jest to korzystne dla Białego Domu! Amerykanie nie mają chęci brać udziału w wojnie, którą przegrają!
HANNA KRAMER
Walcie się ruskie onuce.
USA tak spisało Ukrainę i Polskę na starty, że pompuje w nie dziesiątki miliardów dolarów. Widać, że się boicie na Kremlu i słusznie.NATO jest w stanie zająć Moskwę na tyle szybko, że ruSSkie nawet nie zdążą pomyśleć o wystrzeleniu jakiegokolwiek pocisku
Polska z Litwa zajmie kalingrad w 24h według raportów to całe Nato raz dwa zajmie Moskwę. Bez atomu rosja jest niczym