W Unii wraca oderwanie od rzeczywistości. To ogromne ryzyko dla polskich kopalń

Niezależny dziennik polityczny

– Będąc w słabej sytuacji negocjacyjnej Polska dokonała cudu, uzyskując emisyjny limit 5 ton do 2027 r. i 3 ton do 2031 r. – mówi Izabela Kloc, europosłanka Prawa i Sprawiedliwości. I opisuje tło negocjacji ws. metanu oraz dalsze kroki polskiej strony.

  • Izabela Kloc wskazuje, że Unia Europejska nie jest klubem dżentelmenów, ale strukturą w której ścierają się, często skrywane przed opinią publiczną, gospodarcze i polityczne interesy.
  • Zaznacza ona, że zapewne są państwa, którym zależy na zachwianiu polskim górnictwem, ponieważ byłby to problem dla naszej gospodarki.
  • Trzeba to sobie jasno powiedzieć, że pośpiech i restrykcyjne normy emisji metanu mają niewiele wspólnego z troską o klimat – podkreśla Izabela Kloc.
  • Problemom górnictwa będzie poświęcona „Debata Czas na węgiel?” na Europejskim Kongresie Gospodarczym, który odbędzie się 24-26 kwietnia w Katowicach. 

W pierwotnej wersji forsowanej przez Brukselę przyjęto poziom 0,5 tony metanu na tysiąc ton wydobytego węgla

Unijne rozporządzenie w zakresie emisji metanu wprowadza normę emisji metanu w wysokości 5 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla. Miałoby to wejść w życie już w 2027 roku. A w 2031 roku miałoby też objąć kopalnie węgla koksowego. Czy jest szansa na złagodzenie tego rozporządzenia?

– Przede wszystkim warto sprostować pewne dane, zawarte także w pańskim pytaniu. Jest to ważne, aby zrozumieć polityczne tło całej batalii o metan. W mediach przyjęło się mówić o emisji 5 ton metanu jako normie, która pojawiła się w unijnych propozycjach. Otóż nie taka była propozycja wyjściowa Komisji Europejskiej.

Zatem jaka?

– W pierwotnej wersji forsowanej przez Brukselę przyjęto poziom 0,5 tony metanu na tysiąc ton wydobytego węgla. Gdyby takie regulacje weszły w życie, nie mielibyśmy o czym rozmawiać.

Oznaczałoby to kres górnictwa w kopalniach metanowych, których mamy w Polsce zdecydowaną większość. Norma, o której pan wspomina – 5 ton do 2027 roku i 3 tony do 2031 – pojawiła się dopiero w stanowisku Rady, czyli forum rządów państw europejskich.  

Warto podkreślić, że jest to ogromny sukces negocjacyjny Polski, ponieważ w tej sprawie nie mamy żadnych, naturalnych sojuszników. Tylko u nas działają kopalnie, które mają być objęte restrykcyjnymi przepisami.

Natomiast jeśli chodzi o kopalnie węgla koksowego nie jest prawdą, że „metanowy” zakaz miałby je objąć w 2031 roku. Po trzech latach od wejścia w życie rozporządzenia w sprawie ograniczenia emisji metanu, Komisja w specjalnym akcie delegowanym ma rozstrzygnąć kwestię kopalń węgla koksowego. W tej chwili nie wiemy, co zostanie zapisane w tym dokumencie, które kopalnie węgla koksowego obejmą restrykcje, ani od kiedy zaczną one obowiązywać.

Polska strona będzie zabiegała o kompromis w unijnym rozporządzeniu metanowym, dający możliwość emitowania przez polskie kopalnie 8 ton metanu na 1000 ton wydobywanego węgla. Czy to jednak nie za mało?

 – Dobrze, że pan wspomniał o kompromisie, bo to jest kluczowe słowo. Pamiętajmy, jaka jest sytuacja wyjściowa. Wbrew propagandowej narracji Unia Europejska nie jest klubem dżentelmenów, ale strukturą w której ścierają się, często skrywane przed opinią publiczną,  gospodarcze i polityczne interesy.  

Zapewne są państwa, którym zależy na zachwianiu polskim górnictwem, ponieważ byłby to problem dla naszej gospodarki, nabierającej coraz większego znaczenia w skali kontynentalnej i globalnej za sprawą naszej roli w ratowaniu Ukrainy. Trzeba to sobie jasno powiedzieć, że pośpiech i restrykcyjne normy emisji metanu mają niewiele wspólnego z troską o klimat.

Na świecie jest kilka firm oferujących gotowe i bardzo kosztowne technologie umożliwiające spełnienie unijnych, wyśrubowanych norm

Jakie jest zatem tło tego całego zamieszania?

– Tło tego zamieszania jest inne. Dlatego proponowane przez Polskę 8 ton jest propozycją nie tylko kompromisową, ale także optymalną do dalszej gry o metan. Wiadomo, że mamy kopalnie emitujące więcej metanu – 13, a nawet 15 ton na kilotonę węgla. Średnia wartość wynosi 5,9 ton. 

Warto przy tym pamiętać, że sama kwestia obniżenia emisji metanu nie jest w Polsce nowością. Nasze kopalnie zajmują się tym od wielu lat, ale w sposób dobrowolny, planowy i racjonalny. Na przykład Jastrzębska Spółka Węglowa od 2017 roku realizuje duży program gospodarczego wykorzystania metanu. Trzeba jednak podkreślić, że zawsze był problem z pozyskaniem odpowiedniego finansowania na te projekty.

Dlatego teraz, w kontekście radykalnych zapisów rozporządzenia, kopalnie nie powinny zostać same z tym problemem. W Niemczech, przy aprobacie Komisji Europejskiej, zostało to zrealizowane przy pomocy środków z pomocy publicznej.

A skoro jesteśmy przy naszych zachodnich sąsiadach, to warto wiedzieć, że na świecie jest kilka firm oferujących gotowe i bardzo kosztowne technologie umożliwiające spełnienie unijnych, wyśrubowanych norm. Liderem tej branży jest niemiecki koncern Dürr Megtec. Proszę to potraktować, jako podpowiedź do pytania: na czyją korzyść działa ten niebywały pośpiech i naciski, aby wdrożyć przepisy anty-metanowe.

Czy polscy europarlamentarzyści z różnych partii zdają sobie sprawę ze skali zagrożenia dla polskiego górnictwa w związku z rozporządzeniem metanowym?

 – Jako kontrsprawozdawca rozporządzania metanowego w komisji ITRE mogę liczyć na koleżanki i kolegów z „mojej” grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Staramy się wykazywać niekonsekwencje i nielogiczności, od których roi się w projekcie tych przepisów.

Natomiast czy polscy europarlamentarzyści z innych frakcji zdają sobie sprawę ze skali zagrożenia – ocenimy ich po czynach. Wkrótce odbędzie się „metanowe” głosowanie w Parlamencie Europejskim.

Liczę na to, że polscy deputowani nie zawiodą Polaków. W szeregach innych frakcji zasiadają między innymi Jerzy Buzek, Leszek Miller, Włodzimierz Cimoszewicz. To są byli premierzy. Oni wiedzą najlepiej, jak trudno rządzi się państwem pod zewnętrzną presją. W każdym razie namawiam polskich deputowanych z innych frakcji, aby choć ten jeden raz zakopali topory wojenne, zapomnieli  o wewnątrzkrajowych sporach politycznych i zagłosowali tak, jak wymaga tego interes narodowy.

Polska niczego przespała, za to Bruksela obudziła się wcześniej, niż nastawiła budzik

Czy ta kwestia dotycząca emisji metanu nie została przespana przez polski rząd? Środowisko górnicze, w tym Górnicza Izba Przemysłowo-Handlowa, czy też górnicze związki od dłuższego czasu biły na alarm…

– Absolutnie nie. Przypomnę, że rząd podpisał ze stroną społeczną historyczną umowę w sprawie stopniowego zamykania kopalń do 2049 roku. Naciskała na to też Komisja Europejska, ponieważ od tego zależy pomoc publiczna dla górnictwa. W czasie negocjowania  dokumentu nikt z Brukseli nie powiedział: nic z tego nie wyjdzie, bo i tak nie przeskoczycie metanowych norm emisyjnych.

Polska niczego przespała, za to Bruksela obudziła się wcześniej, niż nastawiła budzik. Wrócę też do tego, o czym mówiliśmy już wcześniej. Polska jest osamotniona w kwestii węgla.  

Na początku negocjacji w Radzie zaostrzeniom metanowym sprzeciwiała się też Bułgaria, ale trwało to krótko. Pozostałe państwa unijne skupiły się na uzyskaniu dobrych zapisów w rozdziale gazowym rozporządzenia. O węgiel, poza Polską, nikt nie walczy.

W pozostałych państwach kopalnie zostaną zamknięte w przeciągu kilku lat, albo węgiel wydobywany jest metodą odkrywkową, która nie jest objęta restrykcyjnymi zapisami rozporządzenia. Będąc w takiej słabej sytuacji negocjacyjnej Polska dokonała wręcz cudu, uzyskując emisyjny limit 5 ton do 2027 roku i 3 ton do 2031.

Europa przeszła przez zimę w miarę obronną ręką i znów powróciły pomysły oderwane od rzeczywistości

Jaki scenariusz wydarzeń w tej sprawie pani przewiduje? Czy jest realna szansa na to, żeby UE uwzględniła specyfikę polskiego miksu energetycznego?

– W negocjacjach w Brukseli często słyszy się powiedzenie: nothing is agreed until everything is agreed (nic nie jest uzgodnione, dopóki wszystko nie jest uzgodnione – red.). Szansa zawsze jest. Ale w tej chwili to Parlament Europejski musi wyjść do Rady z dobrą propozycją. Niestety o to będzie bardzo trudno.

Dlaczego?

– Parlament jeszcze nigdy nie był tak „zielony”, lewacki, skrajnie ideologiczny i odporny na racjonalne argumenty. Przez moment wydawało się, że kryzys energetyczny podziała trzeźwiąco na eko-radykałów, ale nic z tego.

Europa przeszła przez zimę w miarę obronną ręką i znów powróciły pomysły oderwane od rzeczywistości. W Parlamencie Europejskim zwolennicy rozsądku są w mniejszości, a ten stan rzeczy mogą zmienić jedynie Europejczycy swoimi decyzjami wyborczymi w maju przyszłego roku.

W sprawie metanu  liczymy, że przyniosą efekt nasze rozmowy kuluarowe które prowadzimy od wielu miesięcy. Naszym celem jest wprowadzenie jak najwyższego progu i maksymalne odsunięcie daty wejścia zakazu, aby  kopalniom dać czas na dostosowanie się do wymogów, a naszym instytucjom naukowo-badawczym możliwość opracowania najbardziej efektywnych technologii obniżenia emisji metanu w kopalniach.

Obecnie mamy wojnę na Ukrainie i kryzys energetyczny. Czy można liczyć na to, że zostanie to przez UE uwzględnione podczas negocjowania kwestii emisji metanu?

– Nie sądzę. Dla wielu unijnych polityków wojna nie jest punktem zwrotnym w historii, ale przykrym incydentem, który  wcześniej czy później się skończy, a potem sytuacja wróci do „normy”. Poza tym   ceny energii ostatnio  ustabilizowały się w Unii Europejskiej, a niebawem przyjdzie wiosna.

Niektórym się wydaje, że jest już po kryzysie. Oczywiście, nie jest to prawdą. Wystarczy poczytać opracowania eksperckie. Na przykład Międzynarodowa Agencja Energetyczna przestrzega, że kluczowa będzie zima 2023-2024.

Pozytywnym sygnałem z ostatnich dni jest potwierdzenie węgla koksowego na liście surowców krytycznych. Być może będzie to stanowiło argument, aby jak najpóźniej dla tego surowca wprowadzić rozporządzenie o ograniczeniu emisji metanu.

Obecnie mamy wojnę na Ukrainie i kryzys energetyczny. Czy można liczyć na to, że zostanie to przez UE uwzględnione podczas negocjowania kwestii emisji metanu?

– Nie sądzę. Dla wielu unijnych polityków wojna nie jest punktem zwrotnym w historii, ale przykrym incydentem, który  wcześniej czy później się skończy, a potem sytuacja wróci do „normy”. Poza tym   ceny energii ostatnio  ustabilizowały się w Unii Europejskiej, a niebawem przyjdzie wiosna.

Niektórym się wydaje, że jest już po kryzysie. Oczywiście, nie jest to prawdą. Wystarczy poczytać opracowania eksperckie. Na przykład Międzynarodowa Agencja Energetyczna przestrzega, że kluczowa będzie zima 2023-2024.

Pozytywnym sygnałem z ostatnich dni jest potwierdzenie węgla koksowego na liście surowców krytycznych. Być może będzie to stanowiło argument, aby jak najpóźniej dla tego surowca wprowadzić rozporządzenie o ograniczeniu emisji metanu.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów