Fotowoltaikę może czekać ostre hamowanie

Niezależny dziennik polityczny

Planowane są zmiany zasad lokalizacji farm PV, które branża krytykuje. O tym, na czym ma polegać „planistyczna reforma” i co konkretnie oznaczałaby dla rozwoju projektów PV, rozmawiamy z Jackiem Kosakowskim, prezesem Centralnej Grupy Energetycznej (CEG), dewelopera projektów PV.

  • Opublikowano kolejną, ze stycznia 2023 r., wersję projektu zmiany ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, która dotyczy m.in. lokalizacji farm fotowoltaicznych (PV) i wywołała krytykę tej branży.
  • Projektowane zmiany, jak wskazuje Jacek Kosakowski, prezes CEG, m.in. ograniczają możliwości lokalizacji większych farm PV na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, wydłużając do 3-4 lat czas planistycznego etapu rozwoju projektów.
  • Zdaniem Jacka Kosakowskiego na ograniczeniu możliwości lokalizowania farm PV i wydłużeniu procesu przygotowywania projektów straciłby cały sektor PV, zostałby też przyhamowany rozwój energetyki rozproszonej.

Na stronach Rządowego Centrum Legislacji (RCL) opublikowano  kolejną – z 26 stycznia 2023 r. – wersję projektu zmiany ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz niektórych innych ustaw. Dlaczego ten projekt podniósł ciśnienie przynajmniej części branży PV?

– Zaproponowane zmiany planistyczne są dla fotowoltaiki niekorzystne (z kilku powodów), są też niespodziewane.

Na etapie konsultacji branży PV z resortem rozwoju prowadzącym projekt ustawy  wydawało się, że nie będzie ograniczeń lokalizacyjnych na gruntach IV klasy i ograniczeń terminu ważności decyzji o warunkach zabudowy (WZ). Ale projekt został zmieniony i teraz czujemy się oszukani, bo zakładaliśmy, że resort rozwoju wie, co mówi…

„Zaproponowane rozwiązania w razie wejścia w życie zakonserwowałyby rynek deweloperski”

Na czym w szczegółach mają polegać zmiany w świetle tego nowego projektu? I – dla orientacji – skoro będziemy mówić o lokalizacjach, to jaka jest potrzebna powierzchnia pod farmę PV o mocy 1 MW?

– Obecnie można sytuować farmy PV zarówno na podstawie decyzji o warunkach zabudowy (WZ) wydawanych bezterminowo, jak i na podstawie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego (MPZP).

Przy tym jeśli farma ma obejmować obszar zabudowy powyżej 1 ha, to wystąpienie o WZ musi być poprzedzone uzyskaniem pozytywnej decyzji środowiskowej. W razie lokalizacji na podstawie MPZP decyzję środowiskową uzyskuje się po uchwaleniu planu przestrzennego.

Poza tym farmy można formalnie lokalizować właściwie na wszystkich klasach gruntów rolnych oraz na nieużytkach rolnych i gruntach przemysłowych. W praktyce jednak – ze względu na ochronę gruntów rolnych klas I-III oraz związane z tym koszty – farmy PV nie są lokalizowane właśnie na gruntach klas I-III oraz na gruntach pochodzenia organicznego.

Zaproponowane zmiany ograniczają możliwości lokalizacji farm PV na podstawie WZ na gruntach rolnych klasy IV tylko do instalacji o mocy do 150 kW, a na gruntach rolnych klas V-VI – tylko do instalacji o mocy do 1 MW.

W przypadku gruntów klasy IV wygląda to tak, jakby rząd chciał chronić rolników przed samymi rolnikami, bo przecież nie ma przymusu podpisywania umów dzierżawy i są rolnicy, którzy nie chcą dzierżawić gruntów pod PV… Inna sprawa, że obecnie cena dzierżawy sięga 15 tys. zł/ha/rok, co oznacza wielokrotność dochodów w porównaniu do rolniczego użytkowania ziemi klasy IV.

Poza tym projekt przywraca propozycję ograniczonego do 5 lat okresu obowiązywania decyzji WZ, przy czym – zgodnie z projektem – przepis ten nie miałby zastosowania do decyzji WZ, które stałyby się prawomocne przed dniem wejścia w życie projektu w aktualnej wersji.

Natomiast powierzchnia potrzebna do postawienia farmy PV o mocy 1 MW wynosi od 0,6 do 1,2 ha – w zależności od sposobu montażu modułów.

Co zatem w sumie oznaczałoby wejście w życie omawianego projektu?

– Zaproponowane rozwiązania zakonserwowałyby rynek deweloperski, bo ci deweloperzy, którzy już mają przygotowane portfele projektów, będą dalej działali, a nowym inwestorom będzie trudniej… Stałoby się tak, bo projektowane przepisy oznaczają dla fotowoltaiki znaczne ograniczenie możliwości lokalizowania farm PV i bardzo wydłużają czas przygotowania projektów.

Prowadzą też do tego, że przygotowywanie nowych, już tylko małych projektów na podstawie WZ może pójść na marne. Pięć lat ważności WZ może się okazać za mało, bo wygaśnięcie decyzji WZ powoduje, że ewentualne zmiany późniejszych dokumentów, na przykład pozwolenia na budowę, wymagać będą wydania nowej decyzji WZ lub uchwalenia MPZP.

„Bez decyzji lokalizacyjnej nie można wystąpić o warunki przyłączenia do sieci”

Czy – mimo wszystko – zaproponowane zmiany zasługują, żeby porównywać je do tzw. ustawy 10H i na twierdzenie, że jeśli przejdą, będą dla PV tym samym co 10H dla wiatraków, stopując rozwój nowych projektów?

– Podzielam te opinie. Można je jednak zrozumieć, dopiero biorąc pod uwagę cały proces rozwoju projektów farm PV do stanu gotowości do budowy, którego proces planistyczny jest bardzo ważnym elementem, ale nie jedynym. Projekt ustawy nie bierze tego pod uwagę.

Małych projektów farm PV, do 1 MW, w energetyce zawodowej pod produkcję prądu na sprzedaż już się praktycznie nie robi, bo nie są one uzasadnione ekonomicznie. Małe projekty PV mogą być korzystne dla małych firm i gospodarstw rolnych – jako sposób na autoprodukcję.

W przypadku większości inwestycji, tzn. zajmujących ponad 1 ha, najpierw trzeba uzyskać decyzję środowiskową, co – w zależności od formuły (z raportem oceny oddziaływania na środowisko lub bez tego raportu) – zajmuje od około 9 miesięcy do ponad 12 miesięcy.

Dopiero po uzyskaniu decyzji środowiskowej można wystąpić o WZ. Jej otrzymanie powinno zająć nie więcej niż 2-3 miesiące, ale praktyka pokazuje, że czasami na WZ trzeba czekać nawet ponad 12 miesięcy… W przypadku lokalizacji farmy na podstawie MPZP cały ten proces trwa o wiele dłużej, bo dopiero po 2-3 latach od złożenia wniosku można liczyć na zakończenie procesu planistycznego.

Przymus uzyskiwania lokalizacji większych farm PV na podstawie MPZP, a na gruntach klasy IV już o mocy ponad 150 kW, wydłużyłby okres planistycznego rozwoju projektów z nieco ponad 12 miesięcy (9 miesięcy na decyzję środowiskową plus 2-3 miesiące na wydanie WZ) do 3-4 lat (2-3 lata procesu planistycznego plus 9 miesięcy lub więcej na decyzję środowiskową). Ale i na tym nie koniec problemów.

Skoro tak, to co jeszcze jest ważne, czy może inaczej – co w procesie rozwoju projektu farmy PV zależy od uzyskania lokalizacji?

– Bez decyzji lokalizacyjnej nie można wystąpić o warunki przyłączenia do sieci. Projektowane przepisy oznaczałyby, że nowe projekty większych farm zmuszonych do uzyskiwania lokalizacji na podstawie MPZP mogłyby występować o wydanie warunków przyłączenia dopiero po 3-4 latach od ich rozpoczęcia. Oczywiście z ryzykiem odmowy.

Te 3-4 lata w naszej branży to szmat czasu ograniczający ze względu na ryzyka regulacyjne szanse na realizację projektów.

„Z racji coraz trudniejszych warunków działania ceny projektów PV sięgają 150-200 tys. euro/MW”

Jak trudno jest obecnie uzyskać warunki przyłączenia do sieci projektów PV?

– Teraz „wskaźnik uzyskiwania” warunków przyłączenia do sieci przez projekty farm PV – w przeliczeniu na moc – spadł do około 5 proc. To dramatyczny spadek! Nigdy nie było idealnie, ale pojawiały się okresy, kiedy ten wskaźnik wynosił 30-40 proc., a momentami – nawet więcej.

Należy dodać, że – formalnie rzecz biorąc – można wystąpić o pozwolenie na budowę farmy PV, mając tylko decyzję lokalizacyjną, bez warunków przyłączenia do sieci, ale w obecnych realiach, gdy zupełnie nie wiadomo, czy i kiedy da się projekt przyłączyć do sieci, to nie ma sensu, więc robi się tak tylko w szczególnych przypadkach.

Skoro jest tak trudno o warunki przyłączania do sieci energetycznych nowych farm i rysuje się zaostrzenie zasad ich lokalizacji, to projekty PV drożeją?

– Oczywiście, że drożeją! Przed laty projekty farm PV gotowe do budowy kosztowały 30-40 tys. euro/MW, a teraz – z racji coraz trudniejszych warunków działania – sięgają 150-200 tys. euro/MW, co przekłada się też na koszty inwestycji i ostatecznie na koszt prądu z farm PV.

Kiedy te ograniczenia zakładające możliwość lokowania farm na podstawie WZ na gruntach rolnych IV klasy do 150 kW, na gruntach klas V-VI do 1 MW i ograniczenie ważności WZ do 5 lat miałyby – zgodnie z projektem – wejść w życie?

– Wszystkie te ograniczenia – zgodnie z projektem – mają wejść w życie wraz z wejściem w życie noweli ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz niektórych innych ustaw. Ale to nie koniec zmian ważnych dla fotowoltaiki i w ogóle dla OZE.

Ta nowela zakłada, że do końca 2025 r. wszystkie gminy miałyby obowiązek uchwalenia planów ogólnych zastępujących studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Bez tych planów ogólnych – według opisywanych koncepcji – nie będzie możliwe uchwalanie MPZP.

Oznacza to, że jeśli nie będzie zmian zasad i terminów, to powstanie ryzyko, że po 2025 roku przynajmniej miejscowo w ogóle nie będzie można lokalizować większych farm PV czy wiatrowych i nastąpi paraliż lokalizacyjny OZE. Dlatego że wątpliwe jest, by do końca 2025 r. wszystkie samorządy były w stanie uchwalić plany ogólne.

„Trudno oprzeć się wrażeniu, że wytwarzanie energii w Polsce w rządowej wizji ma być faktycznie oparte na dużych i będących pod kontrolą państwa elektrowniach”

Reasumując: kto na tych projektowanych zmianach straciłby, a kto skorzystał?

– Na ograniczeniu możliwości lokalizowania farm PV i wydłużeniu procesu przygotowywania projektów takich farm do etapu ready to build straciłby cały sektor fotowoltaiczny – od deweloperów po inwestorów, bo na koniec byłoby mniej inwestycji i byłyby one droższe.

W efekcie zostałby znowu przyhamowany rozwój energetyki rozproszonej i transformacji energetycznej – tak, jak to już się stało z powodu tzw. ustawy 10h.

Nyślę, że na wyhamowaniu rozwoju fotowoltaiki skorzystałyby natomiast kontrolowane przez państwo koncerny energetyczne czy ewentualnie NABE (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego – red.), a generalnie: energetyka węglowa, bo wolniej traciłaby swoją pozycję rynkową.

Przy czym nawet po powstaniu NABE koncerny państwowe miałyby uprzywilejowaną pozycję wobec pozostałych uczestników rynku. Nadal w ich strukturach mają być spółki dystrybucyjne, które decydują o przyłączaniu OZE. Nie brakuje obaw, że mogą lepiej traktować spółki ze swoich grup. Wyjaśnianie powodów, które stoją za odmowami wydania warunków przyłączenia, nie jest proste.

Patrząc na regulacje dla wiatraków na lądzie, proponowane rozwiązania dla fotowoltaiki w połączeniu ze wsparciem dla morskiej energetyki wiatrowej i planami rozwoju energetyki atomowej: trudno się oprzeć wrażeniu, że wytwarzanie energii w Polsce w rządowej wizji ma być faktycznie oparte na dużych i będących pod kontrolą państwa elektrowniach.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów