Z czołgami dla Ukrainy jest problem. Za deklaracjami nie idą czyny

Niezależny dziennik polityczny

Decyzję o przekazaniu Ukrainie czołgów Abrams oraz Leopard przyjęto z entuzjazmem. Euforia okazała się przedwczesna. To dopiero początek wyzwań.

  • Niemcy wyślą Ukrainie starsze wersje czołgów niż zapowiadali i później niż zakładano.
  • Wciąż też nie wiadomo, ile dokładnie leopardów przekaże Kijowowi koalicja państw sojuszniczych, które takie czołgi posiadają. Prezentowana jedność w tej kwestii to fikcja.
  • Analitycy przypominają, że same czołgi wojny nie wygrywają. Jednak im szybciej Ukraińcy je dostaną, tym mniej żołnierzy zginie.

Wymuszenie przez Niemcy na Stanach Zjednoczonych wysłania abramsów na Ukrainę, z jednoczesną ofertą własnych czołgów Leopard, rozwiązało początkowy impas co do przekazania Kijowowi zachodnich czołgów podstawowych, choć stracono cenny czas i nie wpłynęło to dobrze na reputację Niemiec.

Niemcy zadeklarowały wysłanie swoich nowych leopardów 2A6, Amerykanie abramsów w najnowszej wersji. Do tego miały dojść leopardy deklarowane przez inne państwa, które je mają na uzbrojeniu. W Europie posiada je 15 państw. W sumie jest to 2 tys. tych wozów. 14 swoich czołgów Challenger obiecała także Wielka Brytania.

Prezydent Zełenski od początku mówił, że nie chodzi o 5, 10 czy 15 czołgów. Muszą mieć ich dużo. Ukraina liczyła, że na początek może otrzymać ok. 150 czołgów.

– Taka liczba pozwoliłaby na zbudowanie prawie dwóch brygad pancernych – mówi gen. Mieczysław Bienek, były zastępca dowódcy NATO ds. transformacji.

Uważa, że gdyby to się udało, Ukraina miałaby dodatkowo 6 batalionów nowoczesnych czołgów, w każdym batalionie po 42 wozy, to jest ponad 250 czołgów, które wraz z wspierającymi jednostkami  stworzyłyby potężną pięść pancerną.

Jednak euforia wywołana przełamaniem impasu związanego z Leopardami szybko okazała się przedwczesna. Tak naprawdę to dopiero początek wyzwań związanych z tych sprzętem. Na monolicie, jakim ma być NATO i Unia Europejska, wciąż widać rysy.

Wiele krajów, które obiecały leopardy Ukrainie, nie potwierdziło deklaracji

Praktyka zweryfikowała deklaracje niektórych przywódców, którzy uśmiechają się na zdjęciach w Brukseli, a w rzeczywistości szukają pretekstu, by tych obietnic nie dotrzymać. Okazało się, że dostarczenie zachodnich czołgów Ukrainie wcale nie będzie tak łatwe, jak się wydało.

Według niemieckiego dziennika Die Welt część krajów nie chciała potwierdzić deklaracji gotowości do przekazania nowoczesnych czołgów Leopard 2A6. Finlandia nie chce oddać do dyspozycji ani jednego czołgu, tłumacząc, że są one potrzebne do ochrony długiej granicy z Rosją.

Najwięcej leopardów w Europie ma Grecja. Oprócz ok. 350 w linii, w magazynach stoi jeszcze 500 czołgów starszej generacji. Grecki rząd nie przekaże ich jednak Ukrainie. Powodem jest konflikt z sąsiednią Turcją.

Po trzysta nowocześniejszych niemieckich czołgów posiadają także Turcja, która pewnie z podobnego powodu (nadal współpracuje z Rosją, podobnie jak Węgry) ich nie przekaże, oraz Hiszpania.

Madryt zapowiada, że może wysłać Ukrainie… 4-5 wozów. Bo choć teoretycznie, na „papierze” ma ich dużo, to nie wiadomo, w jakim stanie się znajdują. Belgia nie ma już żadnych Leopardów w zapasach, bo wcześniej sprzedała te czołgi po 10-15 tys. euro za sztukę.

Także rząd holenderski, który wcześniej obiecał dostawę niemieckich wozów na wyposażenie dwóch batalionów czołgów, nie chciał potwierdzić swojego udziału.

Wydaje się, że leopardy przekazane przez Bundeswehrę będą jedynymi czołgami, które pod koniec marca będą rzeczywiście gotowe do użycia wraz z przeszkolonym personelem.

Żaden Abrams nie pojedzie na Ukrainę w nowym pancerzu wzmocnionym uranem i ceramiką

Po to, by nie przekazywać czołgów w „śladowych ilościach”, bo wówczas nawet nowoczesne czołgi nie zmienią sytuacji na froncie, powstał pomysł koalicji. Jak dotąd projekt ten sprowadza się do trójstronnego porozumienia między Danią, Niemcami i Holandią.

Przewiduje ono, że państwa europejskie wyślą co najmniej 100 czołgów Leopard 1A5 na Ukrainę. Niemieckie Federalne Ministerstwo Gospodarki zatwierdziło eksport do 178 leopardów 1A5, ale z zastrzeżeniem, że to, ile wozów faktycznie zostanie dostarczonych, zależy od ich stanu.

Projekt zakłada, że do Kijowa wysyłane zostaną wyremontowane pojazdy z niemieckich zapasów przemysłowych. Boris Pistorius, niemiecki minister obrony, podczas wizyty w Kijowie zapowiedział, że Berlin przekaże Ukrainie 100 leopardów 1A5. Tyle że w tym roku, do lata, ma dotrzeć na Ukrainę 20-25 czołgów, a do końca roku najwyżej 80.

Natomiast wspomniane ponad 100 czołgów w wersji 1A5 od grupy państw europejskich docelowo ma trafić do ukraińskich żołnierzy dopiero w pierwszym lub drugim kwartału 2024 r. Do tego Amerykanie, którzy zapowiadali wysłanie do Kijowa abramsów w zaawansowanej wersji, również zdecydowali, że będą to jednak starsze maszyny.

Zdecydowano, że żaden Abrams nie pojedzie na Ukrainę w nowym pancerzu. 31 z tych, które planowano wysłać, miało mieć zdemontowany pancerz wzmocniony uranem i ceramiką, bo jego technologia jest tajna. Zdecydowano w pierwszej kolejności przekazać Ukrainie starsze wersje Abramsów 1A1. Trudno też powiedzieć, kiedy trafią one na Ukrainę, bo muszą przejść remont.

Zachód podejmuje decyzje o militarnej pomocy Ukrainie pełen obaw, że może to doprowadzić do eskalacji wojny

Polska zadeklarowała wysłanie Ukrainie 14 czołgów Leopard 2. Mamy też wysłać 60 czołgów poradzieckich. Ukraińcy, dziękując za tak ważną decyzję, ujawnili, że pośród 60 polskich wozów 30 to słynne PT-91 Twardy.

Teraz, kiedy wojna w Ukrainie wkracza w decydującą fazę, czołgi, które obiecano Ukrainie, wzmocniłyby bojowy potencjał obrońców i pomogły odeprzeć spodziewaną rosyjską ofensywę.

Amerykanie nie dawaliby jednak swoich podstawowych czołgów Ukrainie, gdyby podejrzewali, że wojna szybko skończy się zwycięstwem Rosjan. Zakładają, że konflikt będzie trwał jeszcze długo. Gen. Bieniek uważa, że czołgi te, po uporczywej obronie i zatrzymaniu rosyjskiej ofensywy, mogą trafić na Ukrainę akurat wówczas, kiedy będą Ukraińcom najbardziej potrzebne do kontruderzenia.

Bez szybkiej pomocy Zachodu nie ma mowy o zasadniczej zmianie biegu wojny. Tymczasem Zachód podejmuje decyzje o militarnej pomocy pełen obaw, że może to doprowadzić do eskalacji wojny. Ten błąd może Europę wiele kosztować. Zwłaszcza że Ukrainie potrzeba dzisiaj nie tylko czołgów.

W działaniach ofensywnych zużycie amunicji sięga 70-80 tys. pocisków na dobę

– Pokutuje taka narracja, że czołgi to panaceum na to, aby Ukraina tę wojnę wygrała. Takie komentarze to beletrystyka. To jest dopiero dobry początek, by wygrać, ale same czołgi wojny nie wygrywają – uważa gen. Leon Komornicki, były zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

Czołgi są tylko częścią złożonego systemu i aby mogły wypełnić swoje zadania na polu walki, czyli bronić się lub przejść do ataku i przełamać rosyjską obronę, to ukraińska armia musi mieć też niezbędne zasoby sprzętu artyleryjskiego.

– Ukraińska armia potrzebuje 1200 systemów artyleryjskich i tyle zapotrzebowała u sojuszników, o czym się raczej nie mówi. A Ukraińcy najlepiej wiedzą, czego im do zwycięstwa potrzeba, bo mają dziś najlepsze chyba doświadczenie bojowe pośród armii europejskich, a pewnie i świata – podkreśla gen. Komornicki.

Do tego potrzeba jeszcze amunicji. – W działaniach ofensywnych jej zużycie sięga 70-80 tys. pocisków na dobę. To bardzo dużo, ale to konieczne. Artyleria zmasowanym ogniem, niszcząc środki przeciwpancerne, musi wyrąbać w rosyjskiej obronie korytarz, przez który ruszą czołgi, przełamując ostatecznie obronę, i wyjdą na tyły wojsk przeciwnika – dodaje generał.

Jeśli Ukraina upadnie, wojska rosyjskie znajdą się przy granicach państw członkowskich NATO

Potrzebna jest też obrona przed atakiem z powietrza. Samoloty, śmigłowce, różnego rodzaju systemy przeciwlotnicze, a także środki łączności i rozpoznania. Dopiero sprawne działania tak złożonego systemu pozwala na odniesienie sukcesu przez broń pancerną.

Ukraina dostaje coraz więcej systemów przeciwlotniczych, przeciwpancernych i artyleryjskich, ale wciąż nie wszystkie. Do tego biorąc pod uwagę obecną sytuację na froncie dostawy trwają zbyt długo. Jeśli sprzęt trafi do nich zbyt późno, opór obrońców osłabnie, a może w ogóle się załamać.

Wołodymyr Zełenski wskazał, jaki skutek dla Zachodu może mieć polityka wstrzemięźliwości militarnego wsparcia. Prezydent Ukrainy przyp0mniał dobitnie, że jeśli Ukraina upadnie, to wojska rosyjskie znajdą się przy granicach państw członkowskich NATO, które będą musiały zmierzyć się z tym samym problemem, co Ukraina.

Ta wojna już nas dopadła, choć jak dotąd giną w niej Ukraińcy. Według gen. Komornickiego, giną również za naszą wolność.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów

1 Komentarz

  1. Im szybciej Rosjanie zdenazyfikują i zdebanderyzują UPAdlinę a zydowski rezim krwawego klauna z Kijowa upadnie, tym lepiej dla wszystkich.

Komentowanie jest wyłączone.