„Wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Wilanowie” – słynne słowa Grzegorza Schetyny sprawiły, że świętokrzyskie miasto zyskało na popularności i od lat przykuwa wyjątkową uwagę polityków. Ostatnio regularnie wygrywało tam PiS, ale teraz na pewno będzie o to trudniej. Jak teraz żyje się mieszkańcom tej miejscowości? – Dramat jest. Co tu gadać? Przyszła do mnie ostatnio jedna kobieta i mówi, że zarabia 1,6 tys. zł. Powiedziała, że by kupić sobie jedną bluzkę, to przez miesiąc jadła bułki z masłem – dodaje pani Helena, która handluje na koneckim targowisku.
- W 2015 r. Końskie odwiedził Grzegorz Schetyna, który powiedział słynny cytat o tej miejscowości. Zaczęło go powtarzać wielu znanych polityków, a nawet TVP w 2020 r. zorganizowało tu debatę przed drugą turą ostatnich wyborów prezydenckich
- – Z pracą jest różnie. W mieście raczej nie ma większych zakładów, działają tylko małe firmy, ale można przecież dojechać do Kielc czy Łodzi. Na kryzys narzekają wszyscy, ale to chyba w całej Polsce – mówi nam jedna z mieszkanek
- – Tu jedna budka zamknięta, tam druga, obok trzecia. Tutaj niedaleko jedna pani sprzedawała drób. Po kilku latach musiała jednak zamknąć interes, bo nie starczało jej pieniędzy na ZUS. Wyjechała więc do pracy do Niemiec – słyszymy od pani Heleny, która handluje na koneckim targowisku
- Mieszkańcy Końskich raczej chętnie rozmawiają o polityce. Co prawda obecny burmistrz miasta startował z własnego komitetu, ale w samym powiecie, a przede wszystkim w woj. świętokrzyskim od lat różne wybory wygrywają głównie ludzie związani z PiS
- Mieszkańcy o polityce mówią różnie. – Ja panu powiem szczerze, że jestem w szoku, że mamy tu tyle osób, które głosują na PiS – mówi pan Mirek, taksówkarz. – Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby dziś rządziła Platforma – opowiada natomiast pani Agnieszka
Końskie odwiedzamy nieprzypadkowo. Właśnie to świętokrzyskie miasto niejako „wypromował” Grzegorz Schetyna. Chociaż pewnie sam nie przypuszczał, że jedno wypowiedziane przez niego zdanie przyniesie tej miejscowości taki rozgłos.
Miasto naznaczone przez Grzegorza Schetynę
Były lider Platformy Obywatelskiej w 2015 r. odwiedził Końskie w ramach kampanii wyborczej, bo właśnie ze Świętokrzyskiego kandydował na posła z pierwszego miejsca na liście PO. Znany polityk spotkał się wówczas z burmistrzem Krzysztofem Obratańskim i złożył wiązankę kwiatów przed popiersiem Hubala. Jak się później okazało, to wystarczyło, aby Końskie zapadły mu w pamięci. Nieco później Grzegorz Schetyna w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy” stwierdził, że „wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Wilanowie”.
Ten cytat zaczęło powtarzać wielu znanych polityków, a wykorzystała go także Telewizja Polska. To przecież w Końskich były już prezes TVP Jacek Kurski zorganizował debatę przed drugą turą ostatnich wyborów prezydenckich. Co prawda wziął w niej udział tylko Andrzej Duda, ale o Końskich znowu było głośno. Dodajmy, że chwilę później obecny prezydent Polski zdobył tam prawie 62 proc. głosów. A jak dziś żyje się w mieście, w którym podobno wygrywa się wybory?
Centrum, które wróciło do życia
Mówi się, że wizytówką każdego miasta jest jego centrum. W Końskich rolę rynku pełni plac Kościuszki. Nie tak dawno wyremontowany, więc sprawia pozytywne wrażenie.
Z jednej strony jest tam kościół św. Mikołaja, a wokół wiele kamienic. W środku trochę zieleni, alejki, ławki czy zabytkowa, XVIII-wieczna studnia. Odwiedziliśmy Końskie tuż przed świętami Bożego Narodzenia, więc w oczy rzucały się też latarnie przyozdobione świątecznymi ozdobami, a także ustawione na środku placu drewniane budki, które pozostały po niedawnym jarmarku bożonarodzeniowym.
Co ciekawe, przy placu Kościuszki jest tylko jeden lokal do wynajęcia. W reszcie budynków działają sklepy czy restauracje. Nie brakuje delikatesów, ale jest też m.in. fryzjer, szewc, fotograf, zakład sprzedający ubezpieczenia, bar bistro czy salony: komputerowy i mody. Końskie na pierwszy rzut oka sprawiały wrażenie miasta dość ruchliwego i pełnego zabieganych mieszkańców. Jak na miejscowość, w której mieszka niespełna 20 tys. osób, był to raczej dość niespotykany obrazek.
– Remont rynku co prawda trochę trwał i nawet zakończył się z opóźnieniem, ale trzeba przyznać, że po wszystkim wróciło tu trochę życia. Kupujących nie brakuje. Więcej pustych lokali jest raczej przy ul. Piłsudskiego. Tu trudno narzekać na brak klientów – mówi Onetowi jeden ze sprzedawców. – Widać jednak, że miasto szuka oszczędności. Chodniki cały czas są zaśnieżone, a lampy gasną już około godz. 23. To nie wygląda dobrze – dodaje.
– Jedna osoba powie panu, że w Końskich żyje się kiepsko, a druga, że jest zadowolona. Tak to już jest. Na pewno lepiej żyje się tym, którzy mieszkają w domach jednorodzinnych, których na obrzeżach Końskich nie brakuje – mówi nam jedna z mieszkanek Końskich, która wraca do domu z zakupami. – Z pracą jest różnie. W mieście raczej nie ma większych zakładów, działają tylko małe firmy, ale można przecież dojechać do Kielc czy Łodzi. Tam pracy jest więcej, a do tego lepsze zarobki. Na kryzys narzekają wszyscy, ale to chyba w całej Polsce. Ja nie lubię narzekać. Trzeba się cieszyć z tego, co jest – dodaje.
„Najgorsze jest to, że ludzie nie mają pieniędzy”
Kilkaset metrów od placu Kościuszki znajduje się miejskie targowisko. Można tam kupić praktycznie wszystko. Kupujących nie brakuje, chociaż co chwilę słychać, jak targują się ze sprzedającymi.
– Sprzeda pan tego karpia taniej? Tam wcześniej był o 5 zł tańszy – pyta jeden z kupujących. – Nie da rady panie. Ja muszę trzy takie karpie sprzedać, żeby powiedzieć, że cokolwiek zarobiłem – odpowiada sprzedawca. Jego klient chwilę się zastanawia, ale kiwa głową i odchodzi.
Spacerując alejkami między budkami, spotykamy panią Helenę. Akurat odśnieża schodki prowadzące do jej sklepu z konfekcją damską. Handluje od lat, ale zaznacza, że coraz trudniej z tego wyżyć.
– Dramat jest. Co tu gadać? Przecież widać, że tu jedna budka zamknięta, tam druga, obok trzecia. Opłaty idą w górę, a tu jeszcze trzeba to ogrzać i coś sprzedać. Tutaj niedaleko jedna pani sprzedawała drób. Wydawało się, że to przecież towar, który ludzie kupują. Po kilku latach musiała jednak zamknąć interes, bo nie starczało jej pieniędzy na ZUS. Wyjechała więc do pracy do Niemiec – opowiada nam kobieta.
– Najgorsze jest to, że ludzie nie mają pieniędzy. Przyszła do mnie ostatnio jedna kobieta i mówi, że zarabia 1,6 tys. zł. Powiedziała, że by kupić sobie jedną bluzkę, to przez miesiąc jadła bułki z masłem – dodaje pani Helena.
„Jak można ciągle słuchać, że będzie lepiej?”
Mieszkańcy Końskich raczej chętnie rozmawiają o polityce. Dodajmy, że co prawda obecny burmistrz miasta startował z własnego komitetu, ale w samym powiecie, a przede wszystkim w województwie świętokrzyskim od lat różne wybory wygrywają głównie ludzie związani z Prawem i Sprawiedliwością.
– Ja panu powiem szczerzę, że jestem w szoku, że mamy tu tyle osób, które głosują na PiS. Nie widzą, co się dzieje? Jak można ciągle słuchać, że będzie lepiej, kiedy jest coraz gorzej? Może teraz w końcu się opamiętają i wybiorą kogoś innego. Problem w tym, że ten ktoś inny nie będzie miał łatwo, bo kraj jest w takiej sytuacji, że szkoda gadać – mówi Onetowi pan Mirek, który kilka miesięcy temu zmienił zawód i jeździ taksówką. – Jakoś się żyje, chociaż wiadomo, że jak nie ma klientów, to człowiek nie zarobi. Narzekają prawie wszyscy, pewnie nie tylko w Końskich, ale z czego tu się cieszyć – dodaje.
– Myśli pan, że w innych miastach ludzie nie narzekają? Ale co się dziwić? Jak nie pandemia, to wojna. Dobrze chociaż, że mamy dobry rząd, który o nas dba – słyszymy natomiast od pani Agnieszki, która wybrała się na zakupy na koneckie targowisko. – Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby dziś rządziła Platforma. PiS chociaż widzi, że jest źle i daje dużo tarcz czy dodatków. Dzięki temu jeszcze można w miarę normalnie żyć. Do tego myślą też o innych rzeczach. Był pan na stacji kolejowej? Gdyby nie PiS, to wciąż omijałby nas wszystkie pociągi – dodaje.
Kolejowe otwarcie po latach
Jakiś czas temu do Końskich rzeczywiście wróciły pociągi. I to po 12 latach. To na koneckim peronie prezydent RP Andrzej Duda, siedząc przy słynnej szkolnej ławce, podpisał tzw. Ustawę Kolej Plus.
Teraz z wyremontowanej stacji odjeżdża kilkanaście pociągów dziennie. Dzięki temu osoby pracujące, a także ucząca się młodzież może dojechać m.in. do Koluszek, Łodzi, Opoczna, Skarżyska-Kamiennej czy Tomaszowa Mazowieckiego. Do Kielc, czyli stolicy woj. świętokrzyskiego, oddalonych od Końskich o nieco ponad 40 km, trzeba już jednak dojechać autobusem.
– Jedni jeżdżą tylko na zajęcia bądź wyjeżdżają na jakąś uczelnie, ale potem wracają. W końcu tutaj też można gdzieś znaleźć pracę. Drudzy jednak traktują wyjazd na studia jako szansę na ucieczkę z Końskich. Wiadomo, że większość młodych osób ciągnie do większego miasta. Sama chciałbym zamieszkać w Łodzi lub Wrocławiu. Mam nadzieję, że niebawem mi się to uda – słyszymy od Moniki, która w przyszłym roku zdaje maturę.
Kto wygra w Końskich kolejne wybory
Dziś trudno powiedzieć, kto w Końskich wygra przyszłoroczne wybory parlamentarne. Te poprzednie, w 2019 r. PiS zwyciężyło zdecydowanie – w powiecie na partię Jarosława Kaczyńskiego głosowało aż 60,5 proc. wyborców, a niewiele ponad 12 proc. na SLD oraz KO. W samych Końskich PiS zdobyło ponad 54 proc. głosów, gdy KO i SLD tylko po 16 proc.
W tym kontekście ciekawie wygląda sondaż, jaki w połowie listopada opublikował popularny w Końskich portal TKN24.pl. Jego prowadzący przez dwa tygodnie zbierali głosy mieszkańców dotyczące przyszłych wyborów do Sejmu i Senatu. W sumie wypowiedziało się 845 osób.
I tak najwięcej unikalnych głosów otrzymała Koalicja Obywatelska (33,49 proc.), druga była Zjednoczona Prawica (20,59 proc.), trzecia Lewica (12,78 proc.), czwarta Konfederacja (11,48 proc.), a piąta Polska 2050 Szymona Hołowni (9,94 proc.). Reszta ugrupowań nie przekroczyła progu wyborczego.