Polskie firmy odzieżowe zdają trudny test

Niezależny Dziennik Polityczny

Mijający 2022 rok był trudnym testem dla branży odzieżowej. O tym, jak bardzo ten kryzys wpłynął na biznes, specjalnie dla WNP.PL mówią prezesi największych polskich firm modowych.

  • Kryzys wywołany wybuchem wojny w Ukrainie był kolejnym czarnym łabędziem, który nadciągnął nad polską branżę modową. Zamknięcie wschodnich rynków, kryzys energetyczny, wysoka inflacja i w ślad za nią rosnące stopy procentowe – to tylko niektóre z jego skutków.
  • W obliczu tylu ryzyk polskie firmy modowe znów musiały zdać trudny test z „bojowego” zarządzania i elastyczności w biznesie. 
  • O tym, na jaką strategię postawili w tym kryzysie mijającego roku, mówią specjalnie dla WNP.PL prezesi największych firm modowych: prezes VRG Janusz Płocica, prezes Solar Company Stanisław Bogacki, wiceprezes LPP Przemysław Lutkiewicz i prezes Lancerto Tomasz Ciąpała.

W branży modowej wydawało się, że pandemia Covid-19, która praktycznie z dnia na dzień zmieniła warunki prowadzenia biznesu, była najgorszym kryzysem ostatnich lat i po niej już można tylko myśleć lepszych czasach. Niestety wraz z 2022 r. nadciągnęły kolejne tzw. czarne łabędzie, których nikt się nie spodziewał – napaść Rosji na Ukrainę i wywołany wojną kryzys energetyczny i inflacyjny.

Świat znów stanął na krawędzi recesji. Zarządy firm znów zostały postawione w stan najwyższej gotowości i musiały przejść do „bojowego” styl zarządzania.

Po pandemicznych latach nadszedł rok z wojną. Tego nikt się nie spodziewał

– Wszyscy z pewnością zapamiętamy ten rok. Niestety, wybuchła wojna, a w gospodarkach na całym świecie wystrzeliła inflacja, która w kilka chwil drastycznie i negatywnie zmieniła otoczenie makroekonomiczne – mówi WNP.PL Tomasz Ciąpała, prezes i główny akcjonariusz Lancerto.

– Po raz pierwszy od pokoleń mierzymy się z tak trudnym doświadczeniem, jakim jest wojna w tej części Europy i to tuż za naszą wschodnią granicą. Zmiany wywołane atakiem Rosji na Ukrainę napędzają globalne problemy, ale ma to również oczywisty wpływ na każdego z nas i funkcjonowanie całego rynku – zachowania klientów, kwestie pracownicze, decyzje biznesowe i możliwości rozwoju firm – wylicza Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP. Do gdańskiej firmy należą takie marki jak Reserved, Mohito, Sinsay, House czy Cropp. 

Wpływ wojny odczuła cała polska gospodarka, również firmy z branży odzieżowej. 

– W pierwszej połowie mijającego roku musieliśmy się mierzyć z wyzwaniem, jakim było zarządzanie firmą w czasie dużej niepewności co do dalszego funkcjonowania rynku i utraty poczucia bezpieczeństwa przez znaczną część społeczeństwa. Następnie do tego doszła narastająca inflacja i gwałtowny wzrost kosztów działalności, na który składa się wiele znanych czynników, w tym rosnąca presja płacowa – mówi WNP.PL  Stanisław Bogacki, prezes firmy Solar Company.

Wśród tych czynników gwałtownie podnoszących koszty działalności należy wymienić skokowy wzrost stóp procentowych, utratę wartości polskiego złotego, szalony wzrost cen nośników energii, utrudniony dostęp do finansowania dłużnego i zwalniającą gospodarkę.

– W efekcie rośnie ryzyko recesji, firmy w Polsce mają rekordowe poziomy zapasów czy rekordowe zapotrzebowanie na kredyty obrotowe. Jednocześnie drastycznie maleją inwestycje firm i konsumentów. Według mnie, najistotniejszym wyzwaniem są i pozostaną koszty energii oraz inflacja, która zostanie z nami na dłużej – dodaje szef Lancerto.

Elastyczność znów ratuje biznes w kryzysowych czasach

Jednak zahartowany pandemicznym kryzysem biznes odzieżowy już wie, że w tak niepewnych czasach najważniejsza jest elastyczność i próba przekucia trudności we własną korzyść.

– Przewrotnie powiem, że największym wyzwaniem było nie poddawanie się negatywnemu nastrojowi i pesymistycznym przewidywaniom, ale uważne obserwowanie rzeczywistości i planowanie na bazie realnych danych. Od miesięcy czytamy, że za chwile czeka nas kryzys, że jest tuż, że klienci przestaną wydawać pieniądze i firmy handlowe będą mierzyć się z zapaścią. Ale na ten moment, odpukać, w naszych danych o popycie nie widać, żeby aż tak czarny scenariusz się realizował – mówi Janusz Płocica, prezes grupy VRG. Do portfolio grupy należą takie marki jak Vistula, Wólczanka, Bytom czy W.Kruk.

Oczywiście, jak podkreśla, nie da się odczarować rzeczywistości. Sytuacja gospodarcza jest trudna i będzie potencjalnie coraz trudniejsza.

– Całe rzesze konsumentów, zwłaszcza z młodszych pokoleń, mierzą się po raz pierwszy ze zjawiskiem wysokiej inflacji. Dlatego jesteśmy ostrożni, jeśli chodzi o zamówienia czy też o planowanie wydatków. Ale nie poddajemy się tej czarnej wizji i nie czekamy biernie na kryzys – dodaje.

Wojna na zawsze zmieniła mapę eksportową polskiego biznesu

Inflacja, wzrost kosztów z powodu szalejących cen surowców, to tylko jeden wymiar kryzysu wywołanego wojną. Napaść Rosji na Ukrainę spowodowała przede wszystkim zamknięcie z dnia na dzień wschodnich rynków, które dla wielu polskich firm odzieżowych były bardzo ważnym kierunkiem ekspansji,

– Z perspektywy naszej spółki największym wyzwaniem pod względem biznesowym była konieczność nagłej zmiany kierunku rozwoju. Mimo 20 lat obecności na rynku rosyjskim nasze plany nie mogły pozostawać w oderwaniu od aktualnej sytuacji i agresji tego państwa na Ukrainę – mówi Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP.

Pierwsze salony gdańska firma uruchomiła w Rosji w 2002 roku i do czasu zakończenia działalności w tym kraju prowadziła tam ponad 500 sklepów stacjonarnych. Sprzedaż na rosyjskim rynku stanowiła blisko 20 proc. przychodów grupy.

– Co więcej, wybuch wojny zastał nas w momencie dynamicznego wzrostu rosyjskiej spółki. Mieliśmy wiele planów, zakontraktowanych projektów, potwierdzonych zamówień na co najmniej kilkanaście miesięcy do przodu. Decyzja o zakończeniu działalność handlowej na jednym z najbardziej perspektywicznych rynków była więc trudnym, ale w tych okolicznościach również naturalnym i koniecznym krokiem – dodaje wiceprezes LPP.

Jednak trzeba było działać szybko. LPP sprzedało rosyjską spółkę i ciężar inwestycji przeniosło na teren krajów środkowej, południowej i zachodniej części Europy. Pociągnęło to za sobą także decyzję o poszerzeniu oferty online o nowe rynki, jak Grecja, Hiszpania, Włochy, a ostatnio również Serbia.

Taka totalna reorientacja firmy wymagała też zmiany podejścia do logistyki i dostosowania funkcjonowania jwj sieci zaopatrzenia i dystrybucji, a także obsługi klientów do nowych okoliczności.

– Dziś, z perspektywy kilku ostatnich miesięcy widzimy, że ta decyzja okazała się słuszna, bo nowe rynki dobrze zareagowały. Oczywiście wyzwań nadal nie brakuje i wymagają one od firmy dużej elastyczności, jednak mając na uwadze przyszłość firmy i stabilną sytuację w kolejnych okresach będziemy realizować nasze plany rozwojowe, choć przy dużo większej uważności na to, co obecnie się dzieje w otoczeniu rynkowym – podsumowuje Przemysław Lutkiewicz.

Zamknięcie wschodnich rynków odczuła cała branża odzieżowa w Polsce

Zamknięcie wschodnich rynków, na których polski biznes był mocno obecny od lat, odczuły nie tylko firmy prowadzące działalność w Rosji czy na Białorusi.

– Od strony biznesowej, w umiarkowany sposób dotknęła nas wojna za wschodnią granicą. Grupa nie miała sieci sklepów ani pracowników w Rosji i w Ukrainie. Przez Rosję, Ukrainę i Białoruś nie przebiegają też szlaki dostaw. Dzięki temu konflikt nie sparaliżował naszej działalności, jeśli chodzi o dostępność asortymentu czy operacje. Z perspektywy branży mogliśmy jednak zauważyć przymus ograniczania działalności na wschodnich rynkach, co wpłynęło na intensyfikację działań konkurencyjnych na naszym polskim rynku – mówi Janusz Płocica, prezes VRG.

Podobnie było z Lancerto. Dla łańcuckiej firmy zamknięcie wschodnich rynków zbytu było niemalże neutralne.

– Jednak pozostałe czynniki istotnie zwiększyły i nadal będą zwiększać koszty stałe. Spodziewam się, że ten wzrost kosztów stałych nasili się jeszcze w pierwszej połowie 2023 r. Wiele branż na początku roku zindeksuje swoje umowy o wartość inflacji, zwłaszcza ci, którzy mają przewagę kontraktową. To będzie szczególnie szkodliwe i dodatkowo nasili inflację. Mam na myśli na przykład indeksację czynszów najmu o wartość inflacji. Analizując strukturę inflacji, widać, że dotyczy ona głównie sektora spożywczego oraz kosztów energii czy paliw – mówi Tomasz Ciąpała, prezes Lancerto.

W obliczu mnożących się czynników ryzyka, potrzeba zdecydowanych działań

Kryzys energetyczny, wysoka inflacja i w ślad za nią rosnące stopy procentowe oraz słabnący popyt to kombinacja mocno niesprzyjająca rozwojowi gospodarczemu. Coraz częściej mówi się o trwałym spowolnieniu gospodarczym. W obliczu tak wielu ryzyk firmy muszą podejmować natychmiastowe działania. Na miarę swoich możliwości.

– Każdy z tych czynników potrafi wpływać odmiennie na naszą działalność, ponieważ operujemy w dwóch segmentach o różnej specyfice. W segmencie jubilerskim inflacja działa wręcz stymulująco. Klienci poszukując form zabezpieczenia kapitału i ucieczki od gotówki, decydują się na zakup biżuterii i luksusowych zegarków. Inaczej wygląda to w segmencie odzieżowym, chociaż i tutaj nie odczuliśmy jeszcze negatywnego trendu aż tak mocno. Słusznie przewidywaliśmy, że z efektem zmniejszenia ilości impulsywnych zakupów będą borykać się przede wszystkim marki fast fashion i środka rynku, a mniej będzie to dotykać marek premium. Spodziewaliśmy się, że odczujemy spadek popytu na naszych markach, które pod katem segmentu cenowego można określić jako marki środka: Vistula, Wólczanka i Bytom. Ten spadek jest widoczny, chociażby w mniejszej liczbie wizyt klientów w sklepach. Naszą receptą na tę sytuację jest dywersyfikacja biznesu opartego dzisiaj nie na jednym, a na dwóch segmentach, w tym segmencie premium – tłumaczy strategię VRG na kryzys prezes grupy Janusz Płocica.

Jak dodaje, wzrost kosztów prowadzenia działalności jest już wyraźnie odczuwalny. Rosną płace oraz koszty materiałów i surowców czy energii. Osłabiający się złoty dodatkowo wzmacnia te efekty. To już się przekłada na wzrost cen produktów w sklepach  i ograniczanie skali promocji. Oczywistym jest to, że nie są to zjawiska pobudzające konsumpcję i popyt.

Oszczędności sposobem na kryzys i mądre inwestycje

Widmo spowolnienia gospodarczego wymagało również od LPP podjęcia działań przygotowujących firmę do kolejnych wyzwań.

– Wobec rosnącej inflacji, już jesienią stopniowo zaczęliśmy ograniczać koszty prowadzenia działalności. Obniżyliśmy też poziom zatowarowania, tak by dostosować go do spodziewanego mniejszego popytu ze strony klientów. Te decyzje to w obecnym czasie kluczowe czynniki, które pozwolą nam odpowiedzieć na niekorzystną sytuację makroekonomiczną – wylicza Przemysław Lutkiewicz.

W kontekście racjonalnej polityki kosztowej ważną rolę odgrywają też oszczędności związane z rosnącymi cenami energii. Tu LPP udało się zabezpieczyć już wcześniej, bo rok temu. Firma podjęliśmy wówczas decyzję o dywersyfikacji portfela energetycznego i postawienie na tanią energię pochodzącą ze źródeł odnawialnych.

– Jesteśmy przekonani, że podpisując wówczas dziesięcioletni kontrakt z Grupą Figene na dostawy energii z farm wiatrowych od stycznia 2023 – do biur, Centrum Dystrybucyjnego w Pruszczu Gdańskim i wybranych salonów LPP w Polsce, zabezpieczyliśmy naszą spółę w kontekście rosnącego ryzyka finansowego w obszarze energetycznym – tłumaczy wiceprezes LPP.

Tego kryzysu może nie przetrwać wiele małych firm

Prezes Lancerto zwraca uwagę, że najmocniej obciążający jest obecnie fakt, że tych ryzyk jest aż tak wiele, co jest niebezpieczne dla całej gospodarki.

– Proporcje wpływu tego mixu zależą od konkretnej branży i spółki. Warto zauważyć, że mamy w tej chwili bardzo duże zagrożenie dla konkurencyjności wszystkich polskich firm. Otóż, firmy z krajów, gdzie są niższe stopy procentowe, np. ze strefy euro, mają istotnie niższe koszty odsetkowe kapitału, czyli głównie kredytów. A jeśli nawet jakaś polska firma ma duży eksport, i ma szanse finansować swój kredyt w euro, a nie w polskim złotym, to i tak koszty energii obniżają ich konkurencyjność względem gospodarek, które nie respektują sankcji na Rosję. To wszystko zrobiło się dosyć złożone, i jest to istotne wyzwanie dla osób zarządzających – wskazuje Tomasz Ciąpała.

W branży odzieżowej to najemcy pokrywają koszty energii w całości. Dotyczy to zarówno ich własnego zużycia, ale i części wspólnych. Po ich stronie są także wszelkie rosnące koszty logistyki oraz pracy.

– Spodziewam się, że ta sytuacja po raz kolejny wzmocni największych najemców, zwłaszcza zagranicznych, którzy dodatkowo mają tańszy kapitał. Spowoduje także dalsze osłabienie lub nawet upadłości wśród małych i średnich firm. Dotyczy to zwłaszcza polskich firm, które działają wyłącznie na jednym, polskim rynku i ponoszą większą część kosztów w drogich walutach, dolarze i euro – podsumowuje Tomasz Ciąpała.

Więcej postów