Wydłuża się lista menedżerów spółek Skarbu Państwa, wspierających partię rządzącą. – To patologia – twierdzą opozycja i eksperci.
27 tys. zł – taką kwotę przed tygodniem przelał na rzecz PiS Kasjan Wyligała, wiceprezes jednej z największych spółek wydobywczych Lubelski Węgiel „Bogdanka”, przymierzany na funkcję prezesa. Wiadomo o tym z rejestru wpłat, który wszystkie partie od lipca muszą obowiązkowo prowadzić w internecie. To efekt tzw. ustawy antykorupcyjnej, przeforsowanej w Sejmie przez środowisko Pawła Kukiza.
Wyligała nie jest jedynym hojnym darczyńcą partii rządzącej. Rejestr wpłat PiS regularnie się wydłuża. I dominują na nim nazwiska osób z kierownictwa spółek Skarbu Państwa.
Na dwa dni przed Wyligałą 42 tys. zł wpłacił Marcin Pawlicki, wiceprezes Enei, a zarazem szczeciński radny PiS. W podobnym czasie 45 tys. zł przelał na konto PiS wiceprezes Pekao Paweł Strączyński.
Kilka wpłat miało miejsce w listopadzie. 45 tys. zł wpłacił najbardziej znany menedżer z nadania PiS, prezes Orlenu Daniel Obajtek, jego zastępca Robert Perkowski przelał 42 tys. zł, a prezes Tauronu Paweł Szczeszek – 45 tys. zł.
Kwota 45 tys. zł, która często pojawia się w zestawieniu, nie jest przypadkowa, bo w przybliżeniu tyle wynosi limit roczny wpłat na rzecz partii, dokonywanych przez osobę fizyczną. I właśnie taką kwotę wpłacili w październiku członkowie władz PZU: prezeska Beata Kozłowska-Chyła, członkowie zarządu Małgorzata Sadurska (była posłanka PiS), Piotr Nowak, Krzysztof Kozłowski i Ernest Bejda (były szef CBA). 45 tys. zł przelał też prezes PZU Zdrowie Andrzej Jaworski (były poseł PiS).
Skąd taka hojność członków kierownictwa spółek Skarbu Państwa? Same spółki wpłat nie komentują. – Lubelski Węgiel „Bogdanka” SA nie posiada wiedzy ani nie zbiera żadnych informacji dotyczących rozporządzania majątkiem prywatnym członków zarządu. Jednocześnie pragniemy zaznaczyć, że w Polsce każda osoba fizyczna może dokonywać wpłat na dowolny cel zgodny z przepisami prawa – wyjaśnia dział komunikacji i PR węglowej spółki.
Biuro prasowe Banku Pekao SA zaś ucina, że „nie komentuje zgodnych z prawem prywatnych działań członków zarządu”.
Prof. Antoni Kamiński z Instytutu Studiów Politycznych PAN zauważa, że choć prawo nie zostało złamane, to zasady etyczne już tak. – Prywatyzacja majątku państwa została wstrzymana m.in. ze względu na powstanie mechanizmu, wiążącego kariery w partiach politycznych i biznesie – ocenia. – Poprzez dzielenie miejsc w zarządach spółek Skarbu Państwa partia spłaca dług wobec swoich działaczy, z kolei miarą ich lojalności jest dokonywanie wpłat na konto partii i koło się zamyka. To niewątpliwie patologia ustrojowa – mówi.
Senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza wcale nie jest przekonany, że wpłaty dokonywane są zgodnie z prawem. – Ten proceder powinna sprawdzić prokuratura, bo nosi on znamiona zorganizowanego systemu wyprowadzania pieniędzy z państwowych spółek – ocenia. – To zarazem budowanie oligarchii na wzór rosyjski i tworzenie systemowej nieuzasadnionej przewagi finansowej PiS nad innymi ugrupowaniami – dodaje.
Zauważa, że od lipca, gdy rejestry wpłat stały się jawne, na rzecz PiS wpłacono już ponad 700 tys. zł. Na podobny zastrzyk gotówki nie mogą liczyć inne partie. Np. PO dostała 0 zł, PSL – 1000 zł, a Nowa Lewica – 31 tys. Nieco większą skutecznością wykazała się Polska 2050, która deklaruje łączne wpłaty 178 tys., jednak część tych pieniędzy przelazł sam lider Szymon Hołownia.
To, czy przekazywane przez partie dane są prawdziwe, stoi jednak pod znakiem zapytania. Na początku listopada przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak alarmował w piśmie do marszałek Sejmu Elżbiety Witek, że przepisy są wadliwe, bo m.in. nie wiadomo, w jakim trybie należałoby nakładać kary za nieprawidłowo prowadzony rejestr wpłat i do jakiego sądu miałaby odwołać się ukarana partia.