Chemia z Niemiec. Polskie produkty już dawno mogły dogonić jakością te zachodnie. Prawda niewygodna dla PiS

Od lat w Polsce kwitnie handel chemią z Niemiec. Wiele osób uważa, że produkty zza Odry są po prostu lepsze niż ich odpowiedniki produkowane w naszym kraju. Ostatnio temat chemii z Niemiec poruszył prezes PiS Jarosław Kaczyński, który stwierdził, że Polska jest w ten sposób wykorzystywana przez Zachód. Prawda jest jednak taka, że już dawno moglibyśmy cieszyć się produktami lepszej jakości, gdyby nie… opieszałość władzy.

— Na pewno państwo widzieli, nie wiem, czy takie sklepy są w Olsztynie, „chemia prosto z Niemiec”. Bo ta chemia jest lepsza, sprzedawana pod tą samą nazwą i mniej więcej z taką samą ceną. Ale oni uznali, że można nas oszukiwać i wykorzystywać, jak kiedyś wykorzystywali kolonie — tak mówił Jarosław Kaczyński na początku listopada podczas spotkania ze swoimi zwolennikami właśnie w Olsztynie.

Popularne sklepiki oferujące produkty zza zachodniej granicy stały się dla prezesa PiS pretekstem, by poruszyć temat „wyzysku” Polski przez kraje zachodnie.

Chemia z Niemiec lepsza niż w Polsce? Właściciele sklepów mówią

„Fakt” zapytał Polki, a także właścicieli samych sklepików z „chemią z Niemiec” o to, czy te produkty są lepsze od polskich. Nie mają wątpliwości. – To nie jest mit. Te produkty są bardziej skoncentrowane, w proszkach do rzeczy białych jest więcej wybielaczy, a w płynach do mycia łazienek jest więcej środków odkamieniających, dłużej też utrzymuje się zapach. Jeżeli postawimy obok siebie np. dwa płyny do prania o tej samej nazwie, polski i niemiecki, to ten drugi na pewno będzie lepszy – mówi Marzena Zdrojewska, która prowadzi sklep z artykułami AGD na targowisku przy warszawskiej Hali Mirowskiej.

Podobnego zdania jest Dariusz Nalazek z Bydgoszczy. – Od ponad 20 lat prowadzimy wspólnie z żoną nasz biznes. Wcześniej to było stoisko na rynku, teraz sklepik. Mamy też już stałych swoich klientów, którzy nie raz sprawdzali jakość niemieckich i polskich produktów. Te nie zawsze wychodzą drożej, a są o wiele lepsze jakościowo. Czasami bywa, że owszem, ten nasz krajowy proszek jest tańszy, ale użyć trzeba go więcej. Więc jaka tu oszczędność? – dodaje pan Dariusz.

Prace nad przepisami trwają od kilkunastu miesięcy

Producenci środków czystości podkreślają, że jakość ich produktów w Polsce czy za granicą jest taka sama, tylko dostosowują skład do rynku i preferencji konsumentów. Stąd różnice np. w zapachu.

Tymczasem polskie produkty już dawno musiałyby „dogonić” niemiecką jakość, gdyby… wdrożono unijne przepisy. Chodzi o tzw. dyrektywę Omnibus, która zabrania stosowania podwójnej jakości produktów – żywności, środków czystości czy kosmetyków. Sęk w tym, że prace nad wdrożeniem dyrektywy w naszym kraju przeciągają się.

Dyrektywa zaczęła obowiązywać w maju br., jednak nie w Polsce. Nasz rząd nie zdążył z przepisami. Projekt ustawy wdrażającej unijne przepisy dopiero w lipcu, po roku opracowywania w rządzie, został skierowany do Sejmu. Przepisy jeszcze nie zostały uchwalone, w zeszłym tygodniu swoje poprawki wprowadził do niej Senat.

UOKiK grozi palcem. Będą srogie kary za „podwójną jakość”

– W ustawie o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym wyraźnie wskazano nowy rodzaj działania wprowadzającego w błąd. Jest nim każde wprowadzenie produktu na rynek jako identycznego ze sprzedawanych w innych państwach UE w sytuacji, gdy towar ten istotnie różni się składem lub właściwościami, chyba że przemawiają za tym uzasadnione i obiektywne czynniki. Za takie praktyki Prezes UOKiK może nałożyć karę do 10 proc. rocznego obrotu przedsiębiorcy – poinformował nas urząd antymonopolowy.

Przepisy wejdą w życie najwcześniej w 2023 r.

Więcej postów