Rząd pracuje nad nowym podatkiem, którym mają być objęci właściciele mieszkań. Ale nie wszyscy. Zapłacą tylko ci, którzy mają więcej niż pięć mieszkań w celach spekulacyjnych i lokale stoją puste. Za projekt odpowiedzialny jest resort Jacka Sasina. Wcześniej premier Morawiecki zarzekał się, że takiego podatku rząd nie planuje.
O pracach nad nowym podatkiem informuje „Rzeczpospolita”. Rząd już wcześniej zapowiadał, że taki pomysł rozważa. Do tej pory jednak uwaga władz skupiała się przede wszystkim na funduszach inwestycyjnych, które kupowały mieszkania hurtowo.
Według najnowszych doniesień dziennika, nowy podatek ma jednak objąć właścicieli mieszkań niezależnie od tego, czy są funduszem, firmą czy osobą fizyczną.
Kto więc zdecyduje się na zakup mieszkania w calach spekulacyjnych lub zechce w ten sposób po prostu zainwestować swoje oszczędności, będzie musiał zapłacić.
„Ministerstwo Aktywów Państwowych – z doradcami gospodarczymi szefa resortu Jacka Sasina na czele – chce nałożyć daninę na nieużywane mieszkania, które nie funkcjonują na rynku najmu i są czystą lokatą kapitału” — informuje „Rz”.
Co ciekawe, jeszcze w maju premier Morawiecki zarzekał się, że prac nad podatkiem od pustostanów jego rząd nie prowadzi i nie ma w planach jego wprowadzenia.
— Nad podatkiem od pustostanów nie pracujemy, ale zastanawiamy się, co zrobić z firmami lub funduszami, które kupują po 100, 500 czy 1000 mieszkań — mówił wówczas szef rządu.
„Już dwa miesiące temu specjalny zespół doradców pokazał w MAP pierwsze analizy. Według naszych rozmówców prace trwają i według najnowszych koncepcji daniną miałyby zostać objęte nie tylko osoby prawne, ale i fizyczne posiadające więcej niż pięć pustostanów, czyli lokali, które nie są zamieszkiwane ani wynajmowane (wcale albo przez dłuższy czas, o którego konkretnej długości się dyskutuje)” — czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Dziennik uzupełnia również, że opłatą byłyby też objęte zakupy więcej niż pięciu mieszkań, o ile te nie zostaną zasiedlone. „Danina miałaby być rozliczana w cyklu rocznym. Z uwagi na jej konstrukcję istniałaby możliwość wprowadzenia przepisów w czasie roku podatkowego” — czytamy.
businessinsider.com.pl