Obsesja systematyzacji, czyli co o migracjach sądzi Straż Graniczna. Polemika z gen. Jakubaszkiem

Obsesja systematyzacji, czyli co o migracjach sądzi Straż Graniczna. Polemika z gen. Jakubaszkiem

Ze słów generała Andrzeja Jakubaszka wynika, że osoby z krajów nieeuropejskich nie mają podstaw (o ile nie są np. studentami europejskich uczelni albo wysoko wykwalifikowanymi specjalistami) do legalnego pojawienia się w krajach europejskich. To zatrważające

3 października 2022 r. gen. bryg. Straży Granicznej, Andrzej Jakubaszek, wygłosił wykład inauguracyjny podczas rozpoczęcia roku akademickiego na Uniwersytecie w Białymstoku. Jakubaszka zaprosił dziekan Wydziału Historii i Stosunków Międzynarodowych, prof. Tomasz Mojsik. Jako pierwsza napisała o tym białostocka „Gazeta Wyborcza”, której dziekan tak tłumaczył swoją decyzję: „Biorę pod uwagę, że wykład jest kontrowersyjny, i spróbuję wyprowadzić kwestię granicy na trochę szerszy poziom, pokazując przyszłym studentom, że nie boimy się trudnych dyskusji. Problem granic jest ważny, dajemy głos panu generałowi, dalsza dyskusja będzie się toczyć: pani może skrytykować, połowa sali może wyjść”.

Podczas wystąpienia gen. Jakubaszka na salę weszło siedmioro aktywistów z transparentami z napisami m.in. „Pushbacki są nielegalne” i uklękło pod katedrą.

„Od wielu miesięcy obserwujemy dramat na granicy, jesteśmy nim poruszeni. Dla naszych sumień zawsze było ważne poszanowanie prawa i drugiego człowieka. Nie godzimy się z torturami w środku Europy w XXI wieku”, mówił Joannie Klimowicz z białostockiej „Wyborczej” jeden z protestujących aktywistów.

Gen Jakubaszek ma także wystąpić na konferencji o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej (organizowanej przez Uniwersytet w Białymstoku we współpracy z podlaskim marszałkiem, wojewodą i Lasami Państwowymi). A także będzie wykładał studentom przedmiot „Podstawy bezpieczeństwa państwa”.

Publikujemy polemikę z wykładem gen. Jakubaszka autorstwa Kamili Fiałkowskiej*, badaczki z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego i członkini zespołu badawczego „Badacze i badaczki na granicy”. Dziś publikowaliśmy list środowisk akademickich przeciwko obecności generała Straży Granicznej na uczelni:

Akademia wciągnięta w polityczną legitymizację przemocy

“Skoncentrujemy się tutaj na elementach strategicznych” – mówi generał brygady SG, Andrzej Jakubaszek, rozpoczynając wykład inauguracyjny na Wydziale Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku. My również tak zaczniemy. Kwestią strategiczną dla uczelni i środowiska akademickiego jest to, kogo i po co zaprasza się do wygłoszenia wykładów, zwłaszcza inauguracyjnych.

Wykłady inauguracyjne sygnalizują ważny temat dla naukowców, naukowczyń, studentów i studentek. Sam fakt bycia zaproszonym (rzadziej zaproszoną) do wygłoszenia takiego wykładu to prestiż. Zwykle taka osoba reprezentuje ten kawałek wiedzy naukowej, który jest niezwykle ceniony przez środowisko naukowe – nowy nurt w badaniach, wkład w rozwój dyscypliny poprzez teoretyczne czy empiryczne dokonania w nauce. To one powodują, że badaczki i badacze stają się prelegentkami i prelegentami, np. na wykładach inauguracyjnych to często osoby o nietuzinkowym dorobku naukowym.

Mgr Andrzej Jakubaszek to przykład osoby, która nie reprezentuje środowiska naukowego, a swoją wiedzę do mówienia o “współczesnych migracjach jako wyzwaniu”, bo taki był tytuł wykładu, czerpie z pracy zawodowej w strukturach Straży Granicznej. W wymiarze praktycznym niewątpliwie prelegent ma duże doświadczenie. Straż Graniczna to zresztą ta służba, która była stosunkowo najlepiej przeszkolona i przygotowana do pełnienia czynności, m.in. dzięki procesowi akcesji do UE i wiążącym się z tym finansowaniu, sprzętowi i edukacji funkcjonariuszy, które w te służby inwestowano, przygotowując do pracy na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej.

Niemniej, sposób przekazu oraz zawartość merytoryczna wykładu nie okazały się analizą złożonej problematyki procesów migracyjnych, a wyłożeniem stanowiska i optyki instytucji. I to w sposób bardzo uproszczony.

Przyjrzyjmy się zatem, jeśli nie całości, to przynajmniej wyjątkom z wykładu inauguracyjnego.

Warto uwzględnić historyczne procesy

Sporo czasu w swoim dwudziestominutowym wystąpieniu prelegent poświęca usystematyzowaniu i uregulowaniu migracji, dzieląc je w zasadzie na dwa rodzaje: migracje uregulowane i nieuregulowane. Te ostatnie stanowią wyzwanie, z którym mierzą się służby nie tylko w Polsce, a samo słowo “nieuregulowane” pada przynajmniej 35 razy. Prelegent zwraca uwagę na to, że tylko uregulowana migracja ma charakter „właściwy” i pozwala na “rozwój społeczeństw i państw”.

Czym jednak w ogóle są migracje przebiegające w sposób właściwy? Prelegent Jakubaszek w pierwszych minutach wystąpienia wykłada to następująco:

“Tylko poprzez właściwe usystematyzowanie, na podstawie reguł prawa, na podstawie reguł prawa międzynarodowego, reguł praw krajowego i na podstawie uregulowania migracji, czyli w zakresie utworzenia odpowiednich instytucji, które mają za zadanie zajmować się migracją, procesy migracyjne przebiegają w sposób właściwy”.

To bardzo ciekawe i złożone zagadnienie zostaje niestety spłycone przez prelegenta. To oczywiście optyka wynikająca ze specyfiki jego pracy w Straży Granicznej, ale na gruncie naukowym nie do obrony, bo zawęża problematykę jedynie do kwestii dotyczących legalności pobytu i wjazdu na teren danego kraju.

Wydaje się to dalece nieadekwatne do rozstrzygania o właściwości albo niewłaściwości procesów migracyjnych.

Taka perspektywa nie pozwoli na zrozumienie wieloaspektowości migracji i jej różnorodnych uwarunkowań (rodzinnych, kulturowych, historycznych, ekonomicznych, wpływających także na kształt relacji ze społeczeństwem kraju docelowego i z diasporą oraz z krajami pochodzenia i wielu innych). To także bardzo niebezpieczne spojrzenie, pokazujące jak wąsko na złożone uwarunkowania wpływające na współczesne procesy migracyjne, patrzy osoba pełniąca służbę w Straży Granicznej (bo nie naukowiec), jednej z kluczowych instytucji w kraju znajdującym się na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej.

To również podejście, które nie uwzględnia historycznych procesów i złożonej rzeczywistości międzynarodowej. Uregulowanie i usystematyzowanie migracji przez instytucje, podmioty, prawo to relatywnie nowa inwencja, i to inwencja nie przynosząca specjalnej chluby państwom i ich służbom – zwłaszcza w tej części Europy (dla wnikliwych polecam lektury, np. „Kraj bez wyjścia. Migracje z Polski 1949-1989”, Dariusza Stoli, albo historyczny reportaż Martina Pollacka – „Cesarz Ameryki. Wielka ucieczka z Galicji”). Podążając jednak za narracją prelegenta, nie dowiemy się o tym.

Usłyszymy za to o procedurach, które służą uregulowaniu osób przekraczających granice:

“Migracje uregulowane to jest wtedy kiedy państwo i podmioty współpracujące regulują i zarządzaja migracjami poprzez od początku i do końca usystematyzowane, prawnie ukonstytuowane działania: wydawanie wiz w państwach pochodzenia, polityka wjazdowa przy przekraczaniu granicy, polityka wjazdowa w różnych aspektach, nie tylko w aspekcie procedur granicznych, są to też celne, procedury fitosanitarne, procedury związane ze zdrowiem publicznym. Po legalnym wjeździe takiej osoby następuje regularyzacja tej osoby na terenie naszego kraju i krajów do których te osoby zmierzają, poprzez jakby dookreślenie i przedłużenie celów, na jaki ta osoba przyjechała”

Badacze i badaczki zajmujący się historią migracji i polityk migracyjnych pokazują jednak jak dwuznaczną rolę mogą one pełnić, wskazując, że to właśnie poprzez nie już nie tylko czyny, ale i ludzie są określani jako “nieuregulowani” (albo “nielegalni”, co się wymsknęło prelegentowi podczas wykładu), często nie tyle z uwagi na swoje działania, ale z uwagi na zmiany polityk migracyjnych i działania instytucji, które, wg prelegenta powinny regulować migracje, tak aby miały one korzystny wpływ na „rozwój społeczeństw i państw”.

Przypomnę niedawny Skandal “Windrush” w Wielkiej Brytanii, dotyczący potomków osób, które przybyły do Wielkiej Brytanii z byłych kolonii z Karaibów, przede wszystkim z Jamajki. Nazwa skandalu pochodzi od statku Empire Windrush, którym w 1948 r. przypłynęli pierwsi Jamajczycy na zaproszenie państwa brytyjskiego, jako jego obywatele (na mocy tzw. British Nationality Act z tego samego roku, który dawał obywatelstwo brytyjskie mieszkańcom kolonii).

W drugiej dekadzie XXI w., z powodu zmian dotyczących działań instytucji wobec migrantów, części z nich odebrano prawa obywatelskie.

Kilkadziesiąt osób zostało wydalonych z kraju, co pokazuje, w jak katastrofalny sposób nie tylko zła wola i indolencja urzędników, lecz zwyczajnie – interpretacja przepisów i one same, mogą wpłynąć na życie ludzi.

Państwa nie funkcjonują jak balonik

Zresztą najnowsza historia Polski doskonale obrazuje przypadek odwrotny – działania regulacyjne miały miejsce po tym, jak nieuregulowana migracja zachodziła na dużą skalę. Weźmy pod lupę przypadek Niemiec, gdzie tysiące osób z Polski podejmowało nieudokumentowaną pracę jeszcze w latach 80. i 90. XX wieku. Doprowadziło to bardzo szybko do podpisania porozumienia (w grudniu 1990 r.), które pozwalało im na legalne zatrudnienie sezonowe w Niemczech przez kilka miesięcy w roku (początkowo 3, potem 6, aż wreszcie, tuż przed wstąpieniem Polski do UE, 9 miesięcy). To nieuregulowana migracja na dużą (i potencjalnie rosnącą) skalę, a także przewidywania, że może to stanowić problem w relacjach dwustronnych, stało za zmianą polityczną, a nie przeciwnie.

Mobilność ludzi wymyka się istniejącym regulacjom, ignoruje je, obchodzi. Regulacje były wszak takie, że Polacy nie mogli pracować legalnie, a ich niemieccy pracodawcy, zgodnie z ówczesną literą prawa, nie powinni ich zatrudniać.

Miała zatem miejsce migracja nieuregulowana – zjawisko z perspektywy instytucji, którą reprezentuje prelegent, dalece niepożądane. A jednak, okazuje się, że w Polsce kraju, zmagającej się wówczas z potężnymi kłopotami ekonomicznymi, te migracje były ekonomiczną strategią przeżycia dla tysięcy osób. Były też zastrzykiem siły roboczej dla niemieckiego sektora rolniczego.

Na początku XXI wieku w Polsce rozwija się w gruncie rzeczy podobny proces, w 2006 r. wchodzi w życie tzw. procedura uproszczona, dotycząca dostępu do rynku pracy (w pierwszym roku funkcjonowania dotyczyła tylko rolnictwa, później została rozciągnięta na inne branże) dla obywateli kilku krajów (ostatecznie ich liczba sięga sześciu: Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Ukrainy i Rosji). Przy minimalnych wymogach administracyjnych, umożliwia ona podjęcie legalnej pracy oraz legalny pobyt czasowy, rosnącej liczbie osób (zwłaszcza obywateli Ukrainy). Była to jednak odpowiedź na stan faktyczny, czyli rosnącą liczbę migrantów i migrantek w kraju oraz ich pracę, często w szarej strefie, a także na potrzeby pracodawców. Wreszcie, jak pokazują choćby te dwa przykłady, regulacje, które mają szansę dobrze funkcjonować, powstają najczęściej w oparciu o obserwacje tego, co się dzieje w terenie i trafnym wyciąganiu wniosków na przyszłość.

Przeciwieństwem dla migracji uregulowanej jest migracja nieuregulowana czyli, jak pada w wykładzie:

“migracja o charakterze spontanicznym, w szczególności wypływająca z różnych źródeł, o których szerzej będziemy starali się porozmawiać, i ta migracja nieuregulowana sprawia olbrzymie wyzwanie na poziomie krajowym, na poziomie europejskim, ale również na poziomie światowym”.

Nieuregulowane migracje, jak mówi prelegent, „to po pierwsze, oczywiście, wyzwania dla ochrony granicy państwa”, rozwijając, że oznacza to, iż odbywają się one poza systemem wjazdowym danego kraju, poza przejściami granicznymi.

To niemal wprost odwołanie do sytuacji na pograniczu polsko-białoruskim, choć oczywiście migracje nieuregulowane, o czym niewątpliwie prelegent wie, zachodzą także na i z wykorzystaniem przejść granicznych, oraz odnoszą się do zmian statusów pobytowych danej osoby w kraju docelowym. W istocie chodzi po prostu o ograniczone możliwości kontroli nad zjawiskiem migracji ze strony państwa. Mamy tu do czynienia z osobliwą optyką, która każe patrzeć na państwa jak na organizmy, które są obiegiem zamkniętym, wytyczonym granicami właśnie.

“Sterylne” oddzielenie państw narodowych granicami to, znowu, praktyka dość młoda, zresztą czysto iluzoryczna. Państwa nie funkcjonują bowiem niczym balonik z obywatelami i nielicznymi, skatalogowanymi migrantami, zamkniętymi w pudełku, jakim są granice. Jak pokazują badania, nawet w przypadku społeczności podzielonych granicami zachodzi wymiana, współpraca, handel, rodziny mieszkają często po obu stronach granicy, mówią tym samym językiem – granica często w sposób sztuczny rozdziela społeczności, co też przykład pogranicza polsko-białoruskiego doskonale ilustrował.

Społeczności lokalne na pograniczu też zresztą są zagrożone migracjami nieuregulowanymi, o czym wspomniał prelegent:

“kolejne wyzwania migracji nieuregulowanych, to wyzwanie dla ludności pogranicza, która żyje w małych społecznościach przygranicznych, olbrzymie ilości w sposób spontanicznie napływających ludzi, w sposób naturalny zaburzają ekosystemy tych społeczności lokalnych”.

Nie ma jednak – zwłaszcza patrząc na pogranicze polsko-białoruskie – podstaw do tego, aby stwierdzić, że to migracja nieuregulowana (zwłaszcza wydarzenia od momentu rozpoczęcia kryzysu humanitarnego, bo nie migracyjnego – nie są to liczby wskazujące na kryzys migracyjny, jakkolwiek definiowany) zaburza ekosystem w tych społecznościach. Jeżeli posłuchać mieszkańców Podlasia, to właśnie nadmierna reakcja służb, militaryzująca obszar pogranicza, zamykająca jego część w strefie zakazu przebywania, zaburzyła ten ekosystem, podważyła zaufanie do służb, w wielu przypadkach zniszczyła ich autorytet, podkopując jednocześnie więzi sąsiedzkie. .

Państwo pozbawiło się podstawowych informacji o ludziach

Wreszcie, wyzwania dotyczą przede wszystkim migrantów i migrantek, którzy wybrali sobie taki nieuregulowany sposób migracji:

“Kolejnym wyzwaniem migracji nieuregulowanych to są ryzyka dla samych migrantów, którzy wybrali właśnie ten sposób migracji, w sposób nieuregulowany, to jest ryzyko dla ich zdrowia, ryzyko dla ich życia i ryzyka również związane z elementami uzależnienia się od tych, którzy taką podróż, w sposób nieuregulowany taką podróż zorganizowali”.

Skoro prelegent jest świadomy tych zagrożeń, nawet jeśli przedstawia je w nazbyt uproszczony sposób, pytam, dlaczego w związku z tym Straż Graniczna nie reaguje na wezwania medyków na granicy, mieszkańców i mieszkanek tzw. strefy, aktywistów i aktywistek, którzy apelują o umożliwienie niesienia pomocy medycznej i humanitarnej w strefie przygranicznej? Te wołania trwały cały miniony rok, trwają nadal.

Tymczasem państwo, rękami służb, zakazało wstępu do tzw. strefy, kryminalizując działania pomocowe.

Jednocześnie pozbawiło się podstawowych informacji o ludziach, którzy przekraczali granicę polsko-białoruską, a w liczbie kilkunastu tysięcy osób dotarli do Niemiec. Przeprowadzenie odpowiednich procedur, nie nowych, a tych istniejących już w polskim prawie, dotyczących ochrony międzynarodowej, zgodnych z prawem międzynarodowym (do czego sam prelegent odwołuje się w pierwszej części swego wystąpienia) dałoby choćby namiastkę uregulowania, o którym tak wiele w wystąpieniu, i do którego służby rzekomo tak dążą.

Wreszcie, niezależnie od sposobu przekraczania granicy, każda osoba będąca na terytorium Polski korzysta z praw takich jak prawo do godnego traktowania, wolności od tortur, bezpieczeństwa osobistego, dostępu do humanitarnych i zgodnych z prawem procedur administracyjnych.

W rezultacie mamy migrację nieuregulowaną, nie tyle z powodu działań migrantów, ale z powodu działań służb (także tych białoruskich), które świadomie i celowo nie stosowały istniejących przepisów prawa, wprowadzając nowe, wprost sprzeczne z prawem międzynarodowym, czyli wywózki lub też jak nazywa je Straż Granicza “odprowadzenie do linii granicy”. Zauważmy, posługując się nomenklaturą prelegenta, że osoby te w Białorusi były uregulowane, państwo to wydało im wizy (abstrahując od dalszych działań i faktycznego celu, jaki miała w tym Białoruś). Dopiero przekraczając granicę z Polską stawali się nieuregulowani. Ale znowu, wnosząc o ochronę międzynarodową, powinni, zgodnie z przepisami, zostać objęci odpowiednią procedurą, także ci, którzy nie zamierzali tego robić. I nie – tą procedurą nie jest wypchnięcie do Białorusi przez płot, czy inne miejsce niebędące przejściem granicznym.

Dalej, prelegent wskazuje na zorganizowane grupy przestępcze zajmujące się przemytem i handlem ludźmi. Tak rzeczywiście jest, jednak i tu badania pokazują, że takie działania koncentrują się właśnie na tych granicach, które są zmilitaryzowane, których przekroczenie w sposób bezpieczny i legalny jest niemal niemożliwe dla szerokiej kategorii osób – przede wszystkim dlatego, że nie ma innych legalnych kanałów migracji. Tymczasem z wykładu się o tym nie dowiemy.

Z treści wykładu wyłania się obraz osób, które z niezrozumiałych powodów korzystają z usług przemytników, organizujących im całą podróż. Dzięki temu niemal bezwiednie pojawiają się w różnych miejscach, w których w przeciwnym razie, “sami z siebie”, by się nie pojawili:

“To właśnie w ten sposób przecież migranci, którzy korzystają z elementów nieuregulowanej migracji, muszą zawrzeć określony deal, muszą zaufać, powierzyć swój los i olbrzymie środki finansowe przemytnikom, a w szczególności zorganizowanym grupom przestępczym o charakterze międzynarodowym. Ci ludzie nie napływają sami z siebie, ci ludzie mają zorganizowaną podróż od samego początku aż do momentu osiągnięcia kraju docelowego poprzez przemytników, którzy są skomponowani w transnarodowe międzynarodowe grupy przestępcze”.

Podkreślę zatem: nie dlatego ludzie decydują się na opłacenie podróży u przemytników, bo tak im wygodniej, tylko dlatego, że nie mają innej możliwości.

Np. osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową i uciekające przed prześladowaniem ze strony własnego państwa nie mogą w sposób legalny opuścić swojego kraju, nie mogą bezpiecznie stawić się na przejściu granicznym swojego kraju (vide Afganistan, Syria albo Białoruś). Osoby, które z powodów ekonomicznych, a raczej z ekonomicznego przymusu i braku perspektyw na życie powyżej progu ubóstwa, opuszczają swoje kraje, zwykle mają najsłabsze paszporty świata – takie, które nie dają im szans na zdobycie wizy i legalnego wjazdu do krajów Globalnej Północy i Zachodu. Podsumowując, to właśnie militaryzacja i łamanie prawa przez służby, które reprezentuje prelegent, wpycha osoby w drodze w ręce przemytników i handlarzy ludźmi.

Jednocześnie, obecność migrantów o nieuregulowanym statusie pobytowym pozwala np. pracodawcom korzystać z ich nieudokumentowanej pracy. Na przykład setki tysięcy pracowników nieudokumentowanych zbiera pomidory i truskawki na plantacjach we Włoszech, Grecji, Hiszpanii czy w USA, pracując najczęściej za wynagrodzenie poniżej płacy minimalnej (rolnictwo to tradycyjnie najsłabiej opłacana branża, w krajach UE i Ameryki Północnej opiera się głównie na pracy migrantów, często nieudokumentowanych). Setki tysięcy pracodawców czerpie z ich nieudokumentowanej pracy korzyść finansową, jednocześnie mając nieproporcjonalną władzę nad losem tych ludzi. Konsekwencje ujawnienia tej praktyki są przecież niewspółmiernie wysokie dla pracowników i śmiesznie niskie dla pracodawców.

Nie jest też tak, że wszyscy pragną zmienić miejsce zamieszkania i narażać siebie i swoich bliskich na przemoc, gwałty, inne niebezpieczeństwa. To droga dla tych, którzy zebrali na to środki finansowe. Przekraczanie granicy silnie ufortyfikowanej wiąże się z wysokimi kosztami – część z nich to koszty łapówek dla służb, aby w kluczowym momencie patrzyły w inną stronę. To dość niezwykłe, że pracownik tej właśnie formacji zdaje się nie mieć świadomości tego, że to ufortyfikowanie granic prowadzi w głównej mierze do tych patologicznych zjawisk, jakie opisuje, mieszając przyczyny ze skutkami.

Czego nie widzi Unia Europejska

Generał Jakubaszek mówi w wykładzie tak:

“Proszę zauważyć, że nieuregulowana migracja jest również odczytywana jako element perswazji i nacisku politycznego, pierwszy lepszy przykład sytuacja w 2015, sytuacja między państwami UE a Republiką Turecką, to element odstąpienia od kontroli [kontroli granicznej – KF] w Turcji spowodował olbrzymie napływy niele… nieuregulowanych migrantów poprzez nieuregulowaną formułę przepływu przez Morze Egejskie na całą Europe, powodując jakby milionowe ilości cudzoziemców, którzy w ten sposób migrowali dalej do UE, a przede wszystkim do Niemiec”.

Tym i kilkoma innymi przykładami (dotyczącymi Maroka i Hiszpanii oraz Rosji i Norwegii) prelegent obrazuje, w jaki sposób migracja może być wykorzystywana jako instrument nacisku albo szantażu politycznego w stosunkach międzynarodowych. Nie zgłębia on jednak przyczyn zaistnienia tego politycznego szantażu, które leżą m.in w zmianie charakteru granic zewnętrznych państw i organizacji, takiej jaką jest UE.

Historia transformacji ustrojowej Polski to, między innymi historia transformacji granic zewnętrznych i stopniowej eksternalizacji reżimów kontroli granic UE. Proces ten, w pewnym uproszczeniu, polega na przenoszeniu odpowiedzialności za przyjmowanie docierających do granic UE uchodźców na państwa z nią sąsiadujące oraz na wydaleniach osób o nieuregulowanym pobycie właśnie do tych krajów. Ponieważ kierunek zmian politycznych w Polsce po 1989 r. był jasno skoncentrowany na integracji europejskiej, można było spodziewać się współpracy oraz stopniowego wdrażania elementów unijnej polityki migracyjnej do prawa krajowego.

Jednak współpraca z krajami, które pozostają niedemokratyczne, albo wprost autorytarne (a z taką sytuacją mamy do czynienia np. u południowych sąsiadów UE – Libii, Turcji czy Maroku, ale także w Białorusi), powoduje, że jest to współpraca obciążona dużą dozą niepewności. Jest to – i trzeba to wyraźnie powiedzieć – jednocześnie współpraca polegająca na odsyłaniu osób do krajów, które wobec własnych obywateli nie stosują standardów demokratycznych, łamią prawa człowieka, prześladują opozycję.

Pokazuje to, że UE jest gotowa nie widzieć tych nadużyć i jawnej opresji, o ile granice zewnętrzne, od strony państw sąsiadujących są uszczelnione.

Taka polityka pokazuje również, że eksternalizacja kontroli granic (która jest też zabezpieczona odpowiednimi umowami finansowymi, sprzętem, szkoleniami itp.) jest jednym z kluczowych, a jednocześnie niezwykle wrażliwych elementów relacji z tymi krajami. Jest to bowiem umowa z partnerami, którzy nie mają wspólnego celu, których relacje są skrajnie asymetryczne (w wielu wymiarach), i której wypełnianie zależy w dużej mierze ich od woli politycznej.

Wreszcie, zbliżając się do konkluzji, prelegent odpowiada na postawione przez siebie pytanie – skąd biorą się migracje charakterze nieuregulowanym? Zastanawia się chwilę nad tym, czy chodzi o różnice ekonomiczne czy może o sytuację w krajach pochodzenia. “Są różne koncepcje, są różne badania, są różne głosy” – mówi. Ostatecznie zwraca się w stronę “prostego przykładu” Wielkiej Brytanii, do której przez Kanał La Manche docierają migranci przeprawiający się z Francji, Niderlandów, czy Belgii. Dalej stawia pytanie, poddające jednocześnie w wątpliwość zasadność tej przeprawy z punktu widzenia ubiegania się o ochronę międzynarodową:

“Czy oni czuli się zagrożeni we Francji, czy oni się czuli zagrożeni w Niderlandach, czy oni się czuli zagrożeni w Królestwie Belgii, skąd przypłynęli? Nie. Oni szli pod względem określonego celu ekonomicznego”.

Trudno w krótkim tekście odnieść się do złożoności problematyki dotyczącej nieuregulowanej migracji do Wielkiej Brytanii, jednak, niestety, nic w tym przykładzie nie jest proste. Historia migracji do wielkiej Brytanii składa się m.in ze spadku po erze kolonialnej i skomplikowanych relacji z byłymi koloniami i ich obywatelami, z istniejącymi transnarodowymi społecznościami, których korzenie sięgają wszystkich w zasadzie zakątków dawnego “imperium, nad którym słońce nie zachodzi”. To nie jest przypadek, ani też tylko ekonomiczne motywacje, że część osób pragnie przedostać się do Wielkiej Brytanii. Jednocześnie warto podkreślić, że tak jednoznaczna i kategoryczna interpretacja motywacji tysięcy osób (w wystąpieniu mówi o 30 tys.) w każdym powinna wzbudzić wątpliwości co do trafności tej oceny.

Generał podważa prawne podstawy udzielania ochrony migrantom

Konkludując, można wysnuć wniosek, że prelegent utożsamia właściwe migracje, w tym ruchy uchodźcze, z ruchem uregularyzowanym, nawet jeśli osoby uciekają przed wojną czy ludobójstwem, o czym wspomina, o ile jednak ten ruch zachodzi w obrębie krajów sąsiedzkich:

“Ludzie poszukują ochrony w najbliższych rejonach swojego kraju, przykładem tego jest Ukraina i Polska, przykładem tego jest Syria i Turcja, przykładem tego jest Somalia i Kenia. Są to jasne przykłady, gdzie migracja, która jest w sposób spontaniczny regulowana poprzez to, że ludzie uciekają ze swoich krajów przed konfliktami i przed ludobójstwem, osiąga generalnie kraj sąsiedzki”.

To wykładnia dość zastanawiająca, bo nie znajdująca pokrycia w badaniach naukowych, ani w istniejącym prawie międzynarodowym, dotyczącym np. ochrony międzynarodowej.

Zasadniczo sprowadza się też do uznania, że uchodźcy uchodzą do krajów sąsiednich, a nie są uchodźcami już ci, którzy jadą dalej.

To migranci motywowani ekonomicznie, gotowi do ryzykownej przeprawy dalej, np. przez wspomniany kanał La Manche, szukając perspektyw na dostatniejsze życie, generują wyzwania związane z migracjami nieuregulowanymi. Oznacza to w zasadzie tyle, że osoby z krajów nieeuropejskich nie mają podstaw (a przynajmniej nie mają ich zbyt wielu, o ile nie są np. studentami europejskich uczelni albo wysoko wykwalifikowanymi i potrzebnymi specjalistami) do legalnego pojawienia się w krajach europejskich.

I ta ostatnia część wykładu jest zatrważająca. Przede wszystkim, podważa prawne podstawy udzielania ochrony międzynarodowej wśród państw-sygnatariuszy np. konwencji genewskiej dot. statusu uchodźców. Przywołuje również wizje świata nie tylko sterylnie podzielonego granicami, ale także świata, w którym konkretni obywatele konkretnych państw są z nimi organicznie związani. To wizja świata, którego nie tylko już nie ma, ale nigdy nie było – ale którego atrybuty niepokojąco materializują w antyimigracyjnych postawach, w ufortyfikowanych granicach “twierdzy Europa”, na polskiej granicy wschodniej i skrajnie odmiennych warunkach jej przekraczania dla uchodźców na odcinku północnym i na odcinku południowym.

W zasadzie sama treść wykładu może stanowić materiał do analizy dla studentów, na przykład na temat dyskursywnych strategii wykluczania osób z prawa do ochrony międzynarodowej, albo, idąc dalej, tego, w jaki sposób w ramach akademii forsuje się jedną prawdę dotyczącą migracji – prawdę instytucji państwowej. I wreszcie tego, jak akademia zostaje wciągana w polityczną legitymizację przemocy instytucji państwa wobec innych – tym razem migrantów i migrantek.

 

Więcej postów