– Rzadko bywa, aby goście przychodzili do nas z marszu i zamawiali posiłek – mówi Artur, kelner restauracji na Krupówkach. – Zazwyczaj dokładnie przeglądają kartę dań, którą mamy przed drzwiami, porównują ceny i zamawiają te tańsze posiłki. Często jeszcze dopytują, czy rzeczywiście ceny są takie jak w menu, aby nie przepłacić.
Karol Wagner, Tatrzańska Izba Gospodarcza: – Goście jedzą tylko jedno danie albo wpadają na kawę i wrzucają zdjęcie na Instagrama.
Goście zamiast zamawiania w góralskich karczmach giczy jagnięcej, kwaśnicy z żeberkami czy kotleta z oscypkiem, decydują się na popularne sieci typu fast food bądź robią zakupy w sklepach osiedlowych, a następnie przygotowują posiłek w wynajmowanej przez siebie kwaterze.
– Te wakacje będą należały do Żabki. Wieczorem przejeżdżałem przez Zakopane i Kościelisko, widziałem tłumy turystów jedzących hot dogi pod tego typu sklepami – przyznaje Wagner.
Jeszcze inni szukają oszczędności w wynajmowaniu noclegów wraz z wyżywieniem. Większą niż zwykle popularnością cieszą się pobyty pakietowe z dwoma, a nawet trzema posiłkami. Choć dopisują bogaci turyści, m.in. z Bliskiego Wschodu, a część 5-gwiazdkowych hoteli chwali się 80-procentowym obłożeniem, to zdecydowana większość z przyjezdnych to klasa średnia – dokładnie przeliczają każdy wydany pieniądz, szukając noclegów oferujących wysoką jakość za stosunkowo niską kwotę.
Bogaci jadą za granicę
Szklarska Poręba i Karpacz na krok nie ustępują innym polskim turystycznym miejscowościom. Na miejscu można zjechać na zjeżdżalni w aquaparku, zrobić sobie płatne zdjęcie z modelem w kostiumie bernardyna, wejść do domu do góry nogami.
Ale w lipcu ulice obu miejscowości są opustoszałe.
W Karkonosze przyjechali przede wszystkim stali bywalcy i rodziny z dziećmi. W znacznej większości to miłośnicy górskich wędrówek. Miejscowi mówią, że w zeszłe wakacje przyjeżdżali wszyscy.
– Wtedy dużo osób szukało wczasów w Polsce. Przyjeżdżał do nas dosłownie każdy, kto chciał wyrwać się z domu po pandemii, a nie tylko osoby chodzące po górach, jak w tym roku – mówi pracownik miejscowej restauracji.
– Na pewno są jeszcze osoby, które przyjechały, żeby spędzić jakoś czas w miasteczku, ale nie ma ich tak wiele jak w zeszłym roku. Bogaci jadą za granicę, bo Szklarska aż tyle do zaoferowania nie ma – dodaje jeden z miejscowych.
W Szklarskiej Porębie sprzedawcy, pracownicy restauracji i hoteli wypatrują turystów, którzy mają przyjechać w drugiej połowie miesiąca. Wspominają zeszłoroczny sezon, kiedy w Karkonosze ruszyły tłumy. Wtedy rekordowe wyniki odnotował Karkonoski Park Narodowy. W lipcu 2021 r. sprzedano w nim 406 tys. biletów. Dla porównania w lipcu 2020 r. KPN wydał 372 tys. wejściówek, a w 2019 r. – 320 tys.
– Goście mówią, że na szlakach turystycznych są teraz pustki. W zeszłym roku jeden drugiego nie mógł wyprzedzić, bo tyle osób było w górach. Teraz na palcach jednej ręki można liczyć, jak się kogoś mija – opowiada jeden z właścicieli hoteli.
I powtarza: „Tu zawsze sezon zaczynał się w drugiej połowie lipca”, ale patrzy z niepokojem w zeszyt rezerwacji, który nie wróży nic dobrego.
– Ktoś planuje przyjechać, mam trochę rezerwacji, ale czasem to jest jedno całe piętro, a czasem nawet nie. Zobaczymy, jak to będzie – wzrusza ramionami mężczyzna.
W Szklarskiej Porębie wzrosły ceny, ale – jak mówią hotelarze – musiały, bo droższe są nie tylko produkty, ale i media – woda, prąd czy gaz.
– A pewnie, że w tym roku gość drożej u nas płaci, ale niedużo – o 10-15 proc. Można podnieść wysoko ceny i nie mieć żadnego gościa, ale chodzi też o to, żeby do biznesu nie dopłacać – dodaje właściciel hotelu.
– Na pewno są jeszcze osoby, które przyjechały, żeby spędzić jakoś czas w miasteczku, ale nie ma ich tak wiele jak w zeszłym roku. Bogaci jadą za granicę, bo Szklarska aż tyle do zaoferowania nie ma – dodaje jeden z miejscowych.
W Szklarskiej Porębie sprzedawcy, pracownicy restauracji i hoteli wypatrują turystów, którzy mają przyjechać w drugiej połowie miesiąca. Wspominają zeszłoroczny sezon, kiedy w Karkonosze ruszyły tłumy. Wtedy rekordowe wyniki odnotował Karkonoski Park Narodowy. W lipcu 2021 r. sprzedano w nim 406 tys. biletów. Dla porównania w lipcu 2020 r. KPN wydał 372 tys. wejściówek, a w 2019 r. – 320 tys.
– Goście mówią, że na szlakach turystycznych są teraz pustki. W zeszłym roku jeden drugiego nie mógł wyprzedzić, bo tyle osób było w górach. Teraz na palcach jednej ręki można liczyć, jak się kogoś mija – opowiada jeden z właścicieli hoteli.
I powtarza: „Tu zawsze sezon zaczynał się w drugiej połowie lipca”, ale patrzy z niepokojem w zeszyt rezerwacji, który nie wróży nic dobrego.
– Ktoś planuje przyjechać, mam trochę rezerwacji, ale czasem to jest jedno całe piętro, a czasem nawet nie. Zobaczymy, jak to będzie – wzrusza ramionami mężczyzna.
W Szklarskiej Porębie wzrosły ceny, ale – jak mówią hotelarze – musiały, bo droższe są nie tylko produkty, ale i media – woda, prąd czy gaz.
– A pewnie, że w tym roku gość drożej u nas płaci, ale niedużo – o 10-15 proc. Można podnieść wysoko ceny i nie mieć żadnego gościa, ale chodzi też o to, żeby do biznesu nie dopłacać – dodaje właściciel hotelu.
Anna Dobiegała