– Regularnie słyszę od nauczycieli: „Mam dość tej pracy”, „Nie mogę wytrzymać atmosfery w szkole”, „Minister stale coś zmienia” – mówi Stanisław Kłak, prezes ZNP na Podkarpaciu. W całej Polsce nauczyciele odchodzą od tablicy, a lista ofert pracy na stronach kuratoriów się wydłuża. Jak szkoły poradzą sobie z wakatami?
– Arkusze organizacyjne już są zaopiniowane przez kuratorium. Do 29 maja organ prowadzący musi je zatwierdzić, ale ruchy kadrowe i zmiany już trwają. Po 31 maja okaże się, jak naprawę wygląda sytuacja – tłumaczy Stanisław Kłak, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego na Podkarpaciu.
Mówi, że problem z brakami kadrowymi w szkołach zaczął się trzy lata temu. – Od dawna widać było ten problem. Coraz więcej osób przechodzi na emeryturę. Są ograniczenia etatów. Ubiegły rok był szczególny, bo w naszym regionie brakowało około 180 nauczycieli, choć z tego co mi wiadomo, skala była nawet nieco większa – zauważa prezes podkarpackiego ZNP. – Sytuację ratowano emerytami albo godzinami ponadwymiarowymi – dodaje.
4,4 procent podwyżki dla belfrów vs inflacja
W tym roku może być podobnie, albo i gorzej. A to odbije się na jakości. – Jeżeli minister edukacji nie zmieni nastawienia, widzę to w czarnych barwach. Inflacja wynosi już kilkanaście procent i stale rośnie. Jak to się ma do 4,4-procentowej podwyżki płac nauczycieli? „Polski ład” też wpłynął niekorzystnie na wynagrodzenia – podkreśla. – Pracownicy supermarketów zarabiają więcej niż pedagodzy, którzy mają po kilka specjalności, ciągle się doskonalą, a przede wszystkim biorą odpowiedzialność za dzieci – dodaje.
Belfrowie odchodzą od tablicy głównie ze względu na zarobki. – Wolą iść na emeryturę i dorobić w innych miejscach. Mogą wtedy wziąć pół etatu, czy nawet cały. Prowadzę poradnictwo prawne dla pedagogów, gdzie regularnie słyszę: „Mam dość tej pracy”, „Nie mogę wytrzymać atmosfery w szkole”, „Sytuacja jest niepewna, minister bez przerwy coś zmienia, chcę przejść na emeryturę i spokojnie pracować, by utrzymać rodzinę” – cytuje Stanisław Kłak.
Potrzeba nawet polonisty i matematyka
Ofert umieszczanych dla nauczycieli na stronie Kuratorium Oświaty w Rzeszowie z dnia na dzień przybywa. Obecnie jest ich 120, a Podkarpacie jest regionem, gdzie ten problem jest jednym z najmniejszych w kraju. – Paradoksalnie jak na nasze województwo to i tak dużo. Pamiętajmy, że u nas nie ma wielu dużych ośrodków miejskich – zauważa prezes Kłak.
Nowe miejsca pracy czekają m.in. na nauczycieli przyrody, biologii, fizyki, a nawet matematyki czy języka polskiego. I to nie tylko pojedyncze godziny, ale nawet całe etaty. Chemika i historyka szuka np. II LO w Dębicy. Fizyk jest potrzebny w Zespole Szkół Sportowych w Rzeszowie, a polonista w strzyżowskim technikum. Z liczby ofert można wnioskować, że niełatwe jest też znalezienie prowadzących przedmioty zawodowe. Lista szkół z wakatami jest długa i bogata.
Zmienią się przepisy. Dyrektorzy będą szukać psychologów
Jak co roku, potrzeba także specjalistów, takich jak: psycholog, logopeda surdopedagog, oligofrenopedagog, ale i nauczycieli wychowania przedszkolnego.
– Do wakacji ta liczba jeszcze wzrośnie, ponieważ zmienią się przepisy określające standardy zatrudniania nauczycieli specjalistów. Czekamy na podpisanie stosownej ustawy przez prezydenta – wyjaśnia Stanisław Kłak. Dla dyrektorów oznacza ona obowiązek zatrudnienia nauczycieli specjalistów: psychologów, pedagogów, logopedów oraz terapeutów pedagogicznych. – Dzisiaj w ofertach pracy ich nie znajdziemy, bo wiele stanowisk zlikwidowano. Braki się pojawią, bo dyrektorzy szkół, w których dziś nie ma specjalistów, będą musieli ich znaleźć – nie ma wątpliwości prezes podkarpackiego ZNP.
To ważne, bo w przypadku młodych ludzi pomoc ekspertów wydaje się dziś na wagę złota. – W wyniku pandemii młodzież ma duże problemy z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości. Wojna w Ukrainie też wywołała stres, zwłaszcza u najmłodszych. Jeżeli nie zatrudnimy psychologów, którzy pomogą w rozwiązaniu problemów, istnieje duże ryzyko, że pojawią się kolejne – przekonuje Stanisław Kłak.